Jakiś czas po porodzie
Brukselka leżała na plecach na posłaniu należącym do Kalafior. Biała kotka bawiła się teraz z Brokułem, więc ona miała okazję wypocząć na jej miejscu. Nie zdarzało się to zbyt często, jako iż liliowa kotka nie przepadała za spaniem przez długi czas. Uważała, że tym samym marnuje ona czas na zabawę i inne ciekawe aktywności. Nikt jednak nie mógł przetrwać bez zmrużenia oka ani razu w swoim życiu, dlatego czasami kotka niechętnie kładła się spać. Niekiedy też zasypiała po jakiejś długiej i męczącej zabawie, ale raczej nigdy nie zażywała drzemek z własnej woli. Właściwie teraz Brukselka nie była kompletnie w fazie snu, a raczej pilnie czuwała, czekając na jakieś wydarzenie lub zamieszanie, w które mogłaby się wkręcić. Liczyła też na to, że może dziś przyjdzie do nich Pokrzywowy Wąs i opowie jakąś ciekawą historyjkę albo sprzeda jej jakiś fajny żarcik do przekazania dalej. Liliowa koteczka lubiła poznawać nowe rzeczy i się uczyć, a szczególnie podobały jej się opowiadania na temat przeszłości jej rodziców, czy o innych rzeczach związanych z ich życiem. Kotka uwielbiała być wszechwiedząca, uwielbiała wiedzieć więcej od swojego rodzeństwa i zachowywać się jakby posiadała jakąś wiedzę tajemną.Właśnie w tej chwili w żłobku pojawił się inny kot. Brukselka usłyszała jego kroki, a zaraz potem zaciągnęła się powietrzem i wyczuła bardzo znajomą woń. Odwróciła się na bok i szybko wstała na cztery łapy, po czym wyciągnęła do góry szyję i spojrzała prosto na wyjście ze żłobka. Stał w nim nikt inny jak sam Pokrzywowy Wąs.
— Tata! — zawołała i wygramoliła się niezgrabnie z posłania, które należało do jej matki. W tym samym momencie, w którym jej łapy dotknęły ziemi, kotka zaczęła gnać w stronę ojca, a gdy znajdowała się już kilka susów od niego napięła mięśnie i skoczyła do przodu. Wylądowała na czterech łapach, a w całym żłobku rozległ się huk. Niebieski kocur stał w miejscu i obserwował ze zdziwieniem poczynania Brukselki.
— Tato! Masz dziś jakąś historię do opowiedzenia? — spytała zaciekawionym głosem, a w jej oczach pojawił się błysk. Pokrzywowy Wąs zamyślił się na chwilę, za pewne wspominając minione dni.
— Hmmm… przez ten czas nie wydarzyło się u mnie zbyt wiele. Tylko zwykłe patrole i takie tam — mruknął, ale dla Brukselki jego odpowiedź nie była przeszkodą. Rozejrzała się po żłobku, a jej wzrok zatrzymał się na Kalafiorze.
— Mamusia opowiadała mi o życiu poza klanem, więc może ty też opowiesz mi o czymś z przeszłości? — spytała, uśmiechając się szeroko. Wojownik wydał z siebie pomruk, który świadczył o tym, że zastanawia się nad tą propozycją.
— No i jak? — Brukselka spytała po jakimś czasie.
— Wiesz co, niech ci będzie — mruknął, także się uśmiechając. Liliowa kotka podskoczyła w miejscu z radości. Znowu ma okazję dowiedzieć się czegoś nowego! Pokrzywowy Wąs otulił ją swoim ogonem i językiem wygładził futerko.
— O czym mi będziesz opowiadać? — miauknęła, wydostając się spod uścisku taty i stając przed nim.
— No… może chciałabyś dowiedzieć się trochę o swojej rodzinie? — zaproponował, nie mając innego tematu do zarzucenia.
“Właściwie może… może mi się to przydać, tym bardziej jeśli są w Klanie Wilka… albo lepiej! Jeśli są samotnikami, tak jak mama!” pomyślała.
— Tak! Dobrze! — odparła zadowolona. Pokrzywowy Wąs usiadł wygodnie i odchrząknął.
— Zacznę od mojej matki… — stwierdził. Brukselka krzywo rozsiadła się na żłobkowej ziemi i postawiła uszy do góry.
— Ma na imię Płonąca Dusza. Jest wojowniczką w Klanie Wilka! Ty też kiedyś taką zostaniesz, prawda? — spytał. Liliowa kotka nie spodziewała się takiego pytania. Wyrwało ją to z rytmu, a na jej pyszczku pojawił się zdziwiony grymas. Odwróciła na chwilę wzrok od swojego ojca, aby się zastanowić.
“Odejść z Klanu Wilka razem z mamą i zostać samotniczką, a tym samym zawieść swojego ojca… czy zostać w klanie i zostać wojowniczką, aby tata był ze mnie dumny?” pomyślała. Był to dla niej ciężki wybór, poza tym była jeszcze kociakiem. Na razie zdecydowała się powiedzieć to, co będzie dla niej wygodniejsze.
— No jasne! Zostanę najlepszą wojowniczką Klanu Wilka! — zawołała, wstając na równe łapy i wysuwając pazury. Stała teraz tak dumnie jak prawdziwy wojownik.
— W to nie wątpię — odparł tata, ale w tym momencie zjawił się tu Brokuł, a także zmęczona zabawą Kalafior.
— Może i zostaniesz wojowniczką, ale wcale nie lepszą ode mnie! — krzyknął biały kocurek, podchodząc do swojej siostry. Futro Brukselki najeżyło jej się na karku.
— Nie prawda! — uparła się, wiedząc, że ona wcale nie zamierza zostać wojowniczką.
“Przynajmniej z niego tata będzie dumny” westchnęła. W środku była teraz trochę smutna, ale na zewnątrz wyglądała na zdeterminowaną, miała pewny wyraz twarzy. W geście zabawy skoczyła na Brokuła i oba kociaki upadły na ziemię. Biały kocurek przestraszył się tak nagłego ruchu, dlatego odruchowo ugryzł Brukselkę w łapę. Kotka krzyknęła, po czym uderzyła swojego brata łapą w pysk.
— Mysi móżdżku! — krzyknęła mu do ucha, a wtedy poczuła jak coś, a raczej ktoś, łapie ją za kark. Zaczęła się wierzgać, widząc jak oddala się od Brokuła. Przed sobą dostrzegła swoją mamę, która podniosła białego kocura i zaczęła wylizywać jego rozczochrane futro. Sama po chwili została odstawiona na podłoże.
— Brukselko, Brokule! Musicie bardziej uważać, gdy się ze sobą bawicie. Nie chcemy tu żadnego poszkodowanego kociaka! — stwierdził Pokrzywowy Wąs. Liliowa kotka otrzepała swoje futerko i pokazała język swojemu bratu, który siedział na przeciwko.
— Brukselko, czy dalej chcesz słuchać opowieści? — spytał niebieski kocur, ponieważ nie udało mu się dokończyć opowiadania o Płonącej Duszy i innych jego bliskich. Kotka zrobiła wielkie oczy.
— Ach, no tak! Oczywiście, że chcę! — odparła, odwracając się w stronę swojego taty. Pokrzywowy Wąs nie zaczął jeszcze opowiadać, a znowu pojawił się tu Brokuł. Liliowa spojrzała na niego z ukosa, lekko podejrzliwym wzrokiem.
— O czym rozmawiacie! Ja też chcę! — stwierdził.
— Nie! To nie rozmowa dla takich małych kleszczy jak ty! — mruknęła, ale nie zdążyła powiedzieć niczego więcej, ponieważ przerwał jej niebieski wojownik.
— Oczywiście, że tak. A ty, Brukselko, masz być milsza dla brata, w końcu nic ci nie zrobił! — miauknął.
— Pfff
— Ugryzł mnie w łapę! — westchnęła. Na jej pysku zagościło oburzenie, ale tata tylko pokręcił głową i nie skomentował zachowania córki.
— To chcesz się dowiedzieć czegoś więcej o twoich przodkach czy nie? — spytał w końcu. Brukselka niechętnie pokiwała głową.
— No więc… Płonąca Dusza jest wojowniczką Klanu Wilka, a także moją mamą i waszą babcią. Ma ona buro-rude i bardzo puchate futro! Posiada też żółte oczy, na pewno będziecie mieli okazję ją kiedyś poznać! Jej mamą była natomiast Gawroni Lot, a ojciec nazywał się Krzaczasty Szczyt, ale niestety oboje już nie żyją… — mruknął. Jego pysk stał się poważny, ale to chyba tylko z szacunku do zmarłych.
“Ciekawe czy miał okazję ich poznać…” pomyślała. Pewnie zmarli długo przed jej narodzinami. Przez chwilę kotka powstrzymywała się od pytań, ale jednak ciekawość była silniejsza.
— Miałeś kiedyś okazję z nimi porozmawiać? — spytała w końcu. Pokrzywowy Wąs znowu się zamyślił.
— Nie wiem. Może? Ale raczej nie byli nieodłączną częścią mojego życia, jeśli kiedykolwiek udało mi się ich spotkać… — mruknął trochę zawstydzony faktem, że nie pamięta wiele z przeszłości. Po jakimś czasie kocur nabrał w płuca powietrze i kontynuował.
— Moim ojcem jest Gronostajowy Taniec, który tak samo jak Płonąca Dusza ma się świetnie. Także jest wojownikiem Klanu Wilka i może wam go przedstawię, jak tylko uda mi się go spotkać gdzieś po drodze i akurat będzie wolny — wyjaśnił.
— Ma kremowe, pręgowane futro i zielone oczy. Jego rodziców nie pamiętam, chyba byli jakimiś samotnikami — przyznał. Brukselka przez chwilę analizowała jego słowa, a gdy te już dotarły jej do głowy zaczęła się śmiać.
“Mam więcej przodków samotników! Mam więcej przodków samotników!” pomyślała z ogromną radością. Ucieczka z klanu była jej przeznaczona jeszcze zanim się urodziła, no i wszystko jasne!
— Mów dalej! — pośpieszyła ojca, licząc na poznanie więcej samotniczych korzeni. Pokrzywowy Wąs pokiwał głową, nieco zdziwiony taką ekscytacją ze strony Brukselki. W końcu jego rodzina nie była jakaś wyjątkowa, nie osiągnęła wielu rzeczy… ale tak czy siak, to prawda, jest bardzo ważna.
— No dobrze, już dobrze. Innych swoich przodków nie znam, ale miałem jeszcze siostrę — wyznał.
— Miałeś? A co się z nią stało? — zapytał Brokuł. Liliowa kotka postawiła uszy i spojrzała na brata.
“A, no tak. Zapomniałam, że on tu siedzi” westchnęła.
— Ona… zniknęła. Odeszła z Klanu Wilka, nie wiem gdzie teraz przebywa — mruknął. Jego głos był neutralny, pysk także nie wykazywał żadnej konkretnej emocji. Czy był w żałobie, czy może nie interesowały go losy siostry?
— Szkoda — odezwał się biały kocurek. Przez moment wszystkie trzy koty siedziały w milczeniu, dopóki Brokuł nie otworzył szeroko pyszczka i ziewnął. Brukselka rozejrzała się po żłobku i dostrzegła śpiącą Kalafior, która niedawno bawiła się z młodszym kocurkiem.
— Brokule, może chcesz już iść do mamy? Na pewno was obojga wykończyła ta zabawa! — zaproponowała, chcąc się już pozbyć swojego brata. Biały kocur najpierw protestował, mamrocząc coś pod nosem, ale ostatecznie się zgodził. Brukselka popchnęła go nosem i odprowadziła pod ogon rodzicielki.
— Dobranoc — miauknęła sztucznie. Zmęczony kociak ułożył się w kulkę obok swojej mamusi i brata i szybko zasnął. Liliowa uśmiechnęła się i z dumą wróciła znowu do ojca.
— Masz mi jeszcze coś do opowiedzenia? — spytała niebieskiego kocura, który na jej słowa pokręcił głową na boki.
— To chyba wszystko. Więcej rodzeństwa nie miałem, no i dalszej rodziny już nie kojarzę. A teraz muszę już zmykać, bo obowiązki mnie wzywają. Wieczorna Gwiazda chyba wybrała mnie na patrol, jeśli dobrze kojarzę — odparł i wstał z miejsca, aby opuścić żłobek.
— Pa! — zawołała Brukselka.
— Do zobaczenia! — odpowiedział jej ojciec, zanim zniknął jej z pola widzenia.
Event NPC: Pokrzywowy Wąs, Brokuł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz