-To już wszystko, co chciałaś mi pokazać w obozie? - zapytał po chwili, machając delikatnie ogonem - mogłabyś nauczyć mnie więcej o ziołach? Chciałbym już coś umieć!
-Ale masz zapał, co? Mogłabym, no dobrze, ale najpierw te trujące. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Najbardziej znane rośliny trujące to cis, ostrokrzew, wilcza jagoda, szalej i zimowit. Tak naprawdę jednak wiele roślin może być trujących, jeśli przekroczy się pewną dawkę - zamyśliła się kotka - jeśli nie znasz czegoś, to tego nie jedz i najlepiej nawet nie dotykaj pyskiem, nie chcemy żadnych zatruć wśród medyków - dodała łagodnie.
-Dobrze - miauknął kocurek, marszcząc nosek - a medycy trzymają w legowisku trujące zioła? Są nam one do czegoś potrzebne? - zapytał - no i w jakich dawkach trzeba podawać chorym kotom zioła, aby ich nie przedawkować?
Kocur zasypał mentorkę pytaniami. W końcu tyle było do odkrycia i nauki!
- Ciekawe pytanie - miauknęła kotka - niektóre zioła, które mamy mogą być lekko trujące, dlatego nie wolno używać ich bez dogłębnej wiedzy. Samych trucizn jednak nie trzymamy, a przynajmniej nie powinniśmy - odparła, poprawiając nieco nerwowo lilię przy uchu - No cóż, każde zioło ma inne dawkowanie, w tym jest największy problem. Dawkowanie będzie też różne dla dorosłych, matek, kociaków i starszych. Weźmy na przykład taki mak, dorosły kot na spokojnie może zjeść parę ziarenek, ale maluszkowi więcej niż jedno czy dwa mogą poważnie zaszkodzić.
-A skąd mogę wiedzieć, ile tego podać? Muszę patrzeć tylko na wiek, czy również na budowę i wielkość pacjenta? - zapytał zamyślony, siadając i owijając swój długi ogon wokół łap - I jak wyglądają takie trujące zioła? Są bardzo niebezpieczne? Pachną ładnie, żeby zwodzić koty?
Pajęcza Lilia przechyliła łebek, cierpliwie jednak odpowiadając.
- Musisz patrzeć na wszystko, to największy problem. Budowa, płeć, wielkość, stopień choroby, nawet tryb życia. Ale najważniejszy jest wiek, on nam najwięcej dyktuje. ... Spokojnie, wszystkiego się nauczysz z czasem, nie ma co pospieszać całego materiału w jeden dzień - powiedziała ruda, starając się uspokoić ucznia - Trujące, hm... Możemy poszukać ich dzisiaj na spacerze, jeśli jakiś znajdziemy, to ci je przedstawię. Generalnie nie, nie pachną ładnie, dużo z nich to też takie podejrzane kolorowe kulki. Chociaż niektóre kryją się pod postacią ładnych kwiatków, więc takim też nie ufaj.
Spojrzał zdziwiony na mentorkę. Ma nie ufać kolorowym kwiatkom? A co, jeśli istnieją trujące motyle? Albo mrówki? Jeśli tak, to na pewno już dawno się zatruł. No, chyba, że musiał najpierw je zjeść. Miał tyle pytań!
- Dobrze! - miauknął, spoglądając na mentorkę. Musiała być taka mądra, skoro pamiętała to wszystko! - pójdziemy już poszukać tych trujących ziół? Mógłbym też obejrzeć granicę? - choć kocurek nie powiedział tego na głos, nie mógł się doczekać, aż przejdą już do prawdziwej nauki. Tak bardzo chciał poznać różne zioła!
- Zobaczymy, jak wyjdzie, może uda nam się zajść do granicy dzisiaj - odpowiedziała zdawkowo Pajęcza Lilia. - Poczekaj, umyję tylko ogon i możemy wyruszać.
Bicolor pokiwał ochoczo głową, czekając na mentorkę. Już po jakimś czasie opuścili razem obóz.
***
Skowronkowa Łapa obudził się z ogromnym bólem brzucha. Jego wnętrzności skręcały się i wykręcały na wszystkie strony, przyprawiając o mdłości. Co się z nim działo? Kocur spróbował wstać, jednak niestrawione jeszcze jedzenie podeszło mu do gardła, a on sam skrzywił się. Zirytowany strzepnął ogonem i przymykając oczy, chwiejnie stanął na łapach. Musiał zawołać Pajęczą Lilię! Zanim jednak zdążył to uczynić, było już za późno i uczeń zwrócił całą zawartość swojej kolacji na ziemię w legowisku medyka. -Mysie łajno! - przeklął pod nosem. Musiał to posprzątać! Tylko czym? Może mchem?
Kocurek wygramolił się ze Skruszonej Wierzy i rozzłoszczony pokuśtykał poza obóz, aby samodzielnie pozbierać mech. Mieli jego zapas w legowisku, natomiast nie chciał zużywać medykamentów na takie błahe sprawy. Kręciło mu się w głowie, a skurcze żołądka nie dawały mu spokoju, przez co ledwo uszedł parę długości ogona lisa, po czym zatrzymał się, dysząc ciężko. Było mu potwornie gorąco i w krótkim czasie strasznie się spocił. Zielonooki wziął trochę mchu do pyska, po czym ruszył spowrotem do obozu, aby posprzątać po sobie. Ku jego nieszczęściu w legowisku zastał Pajęczą Lilię, która z niesmakiem spoglądała na... jego posiłek. Skuliwszy uszy zaczął wycierać odpadki, nie spoglądając w oczy mentorce.
-Zjadłeś coś trującego? - westchnęła kotka.
-Nie - odrzekł kocur, nie podnosząc wzroku znad ziemi.
Tak strasznie wygłupił się przed mentorką! Na pewno już go nie lubi!
-No to posprzątaj to - miauknęła ruda, po czym opuściła legowisko.
Uczeń wytarł szybko podłoże i wyszedł poza obóz, aby pozbyć się brudnego mchu. Gdy wrócił, medyczka była już w swoim posłaniu i spoglądała na niego. Bez słowa podała mu dziwny kwiat, z fioletowymi płatkami.
-Co to? - zapytał.
-Malwa. Zjedz ją, złagodzi ból brzucha.
Kocurek posłusznie przeżuł zioło i skrzywił się, połykając je. Następnie skulił się na ziemi, smętnie patrząc w ścianę legowiska.
-Mogę się teraz pouczyć? - zapytał, dalej nie spoglądając w kierunku nauczycielki.
Wyleczeni: Skowronkowa Łapa
<Pajęcza Lilio, co o tym sądzisz?>
[782 słowa]
[przyznano 16%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz