Próbowała nie okazywać strachu. Choć słowo próbowała było nieodpowiednie. Czuła, jak jej ciało wprawia w drgania piasek. Łapy plątały tylko bardziej algi. Ich mokra i nieprzyjemna struktura jeszcze bardziej podkręcała jej niepokój. Ostry zapach soli gryzł nieprzyjemnie w nos. Szum morza dudnił w uszach. Ilość bodźców przytłaczała ją.
Czuła, jak z każdym przerwanym przypadkowo wodorostem mordercze spojrzenie szylkretki na niej rośnie. Pożera. Starała się. Drżące łapy nie radziły sobie z tym zadaniem. Ich spojrzenia świdrowały w jej osobie. Wyśmiewały każdą kolejną porażkę. Każdy ruch stawał się coraz trudniejszy. Czuła jakby podświadomie sama sabotowała siebie. Tylko narażała się na ich gniew. Dlaczego.
On. Jej ślepia wyłapały jak wodorosty powoli oddalają się od niej. Uciekały. Pełzły niczym glisty. Zostawiały po sobie ślady w piasku. Od niej do niego. Zamrugała, próbując zrozumieć sytuację. Była tak powolna? Zirytował się na tyle, że wykonał jej część? Skuliła się.
— Skończyliśmy. — skłamał.
Błądziła wzrokiem po łapach. Nie miał powodu. Albo go jeszcze nie poznała. Lekko zdezorientowana chwyciła algi w pysk. Skrzywiła się lekko. Nieprzyjemny smak wypełnił jej pysk.
— Nie potrzebujesz pomocy?
Pokręciła łbem. Nie mogła jej przyjąć. Już i tak zawiodła w rozplątywaniu wodnych roślin. Mentor nie mógł wyręczać jej i w tym. Nie mogła pokazać, że jest aż tak bezradna.
Trochę się wlokła. Czuła, że nie tylko jej mentor to odczuł. Ze spuszczonym wzrokiem starała się nadgonić pozostałych, lecz myśli błądziły po zakamarkach. Próbowały odnaleźć powód. Wytłumaczenie zachowania obcego. Nie miał powodu by kłamać. Uchronić ją przed jeszcze większym gniewem swojej mentorki. Więc dlaczego. Nie mogła wyrzucić tego z głowy.
— Nie potrzebujesz pomocy?
Pokręciła łbem. Nie mogła jej przyjąć. Już i tak zawiodła w rozplątywaniu wodnych roślin. Mentor nie mógł wyręczać jej i w tym. Nie mogła pokazać, że jest aż tak bezradna.
Trochę się wlokła. Czuła, że nie tylko jej mentor to odczuł. Ze spuszczonym wzrokiem starała się nadgonić pozostałych, lecz myśli błądziły po zakamarkach. Próbowały odnaleźć powód. Wytłumaczenie zachowania obcego. Nie miał powodu by kłamać. Uchronić ją przed jeszcze większym gniewem swojej mentorki. Więc dlaczego. Nie mogła wyrzucić tego z głowy.
* * *
Słyszała o nim coraz więcej. Głosy wędrowały po jaskini wpadając do uszu kotki. Nie zamierzała podsłuchiwać. Jego imię jednak przyciągało uwagę.
Mama mówiła, że niedźwiedzie to straszne drapieżniki. Jeśli się go napotka nie ma się szans. A mimo to właściciel tego mienia zbierał dobre opinię wśród rozmów starszych. Coś tu nie grało. Udawał? Umiał aż tak ukryć swoje prawdziwe żądze? Przyszedł do ich klanu by dokonać masakry? Może on był powodem, przez który Czereśniowa Gałązka miała mroczne wizję od Gwiazd. Ostrzegały ich przed nim. Niebezpieczeństwem, które nadeszło tak nieoczekiwanie. Niepozornie.
Nie mogła pokazać, że odkryła jego prawdziwe zamiary. W innym przypadku pierwsza zginie.
— Siewko. — spojrzała w stronę siostry. — Przynieś mi coś ze stosu.
Posłusznie wstała i ruszyła w tamtą stronę. Przyglądała się zebranej zwierzynie. Jaskółka zdawała się być nie w sosie. Nie chciała sprawić jej dodatkowej przykrości, przynosząc niewłaściwy posiłek. Musiała także się sprężać. Nie lubiła czekać długo aż wróci.
Już prawie chwyciła dorodnego kosa, gdy dostrzegła, że ktoś ją wyprzedził. Żółte ślepia ją zaskoczyły. Nie znała ich. Dopiero zapach sprawił, że mimowolnie się spięła.
To on.
— Weź jeśli chcesz. — ustępował jej.
Przełknęła ciężko ślinę. Nie mogła pokazać, że wiedziała. Musiała grać. Zachowywać się normalnie.
— Byłeś... byłeś pierwszy. — wydusiła z siebie i uciekła chwytając cokolwiek.
Czuła, jak serce podchodzi jej do gardła. Bała się odwrócić się za siebie. Miała nadzieję, że niczego nie wyczuł.
— Byłeś... byłeś pierwszy. — wydusiła z siebie i uciekła chwytając cokolwiek.
Czuła, jak serce podchodzi jej do gardła. Bała się odwrócić się za siebie. Miała nadzieję, że niczego nie wyczuł.
<Niedźwiedź?>
[trening słow 478]
[przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz