Schował się w jednym z krzaków w ogrodzie, czekając na swojego przyszłego mentora. Nie będzie łatwym uczniem, to jasne… Nagle zdał sobie sprawę z tego że właściwie nigdy nie zastanawiał się, co by chciał robić, jak już nie będzie się szkolić… Jeżeli w ogóle ukończy szkolenie. Zawsze miał takie niejasne wrażenie że jest trochę jakby…poza wszystkim, poza rzeczywistością, odcięty… Sam nie wie, dlaczego… To smutne uczucie, patrzeć na wszystko z góry, albo z ukrycia i nie móc nic zrobić, nie móc nawet się poruszyć ani odezwać… Nagle Klamerka usłyszał za sobą szelest.
- Jeśli próbowałeś się ukryć, to ci nie wyszło. - usłyszał irytujący głos zza pleców. Powoli odwrócił się i zobaczył o wiele większego od siebie, niebieskiego kocura o ciemnych oczach, który przypatrywał się mu. - Typowy błąd początkującego: twój cień cię zdradził. - kontynuował z lekkim sarkastycznym uśmiechem.
Klamerka patrzył na niego bez emocji, mrugnął tylko oczami. Czyli to jest jego mentor.
- Ale nie przejmuj się… Wiesz, co się robi ze zdrajcami, prawda? To pierwsza zasada. - uśmiechnął się szerzej. - Ale o tym potem. Nazywam się Nikita, i otrzymałem ten wątpliwy zaszczyt bycia twoim mentorem…Spinacz, tak? Cieszysz się, Spinacz?
Klamerka ponownie zamrugał.
- Jestem Klamerka.
- Nie pytałem. Nigdy nie zadawaj zbędnych pytań, bo możesz kiedyś za to dostać pazurami po pysku. Pierwsza zasada.
- Myślałem, że pierwsza to ta o zdrajcach.
- Wszystkie są pierwsze, bo są równorzędne. Pierwsza zasada.
Klamerka przewrócił oczami.
- No dobra, Agrafko. - znowu uśmiechnął się szerzej. Klamerka ma niejasne wrażenie że Nikicie radość sprawia dręczenie i prowokowanie innych… - Powiedz mi, co potrafisz.
- Nic. - odparł od razu.
- Jak to „nic”? Wspinać się umiesz?
- Nie bardzo.
- Walczyć?
- Tylko z własną bolesną egzystencją…
- Chociaż tyle. A skakać? Biegać?
- Nigdy.
- To co ty właściwie potrafisz?
- Wegetować.
Nikita westchnął.
- Ty jakiś dziwny jesteś, czy co? W sumie mam to gdzieś. Do zdobycia czyjegoś szacunku liczą się czyny i ewentualnie retoryka, a nie stan psychiczny. Zgadnij która zasada. - znowu się uśmiechnął. Klamerki nigdy nic tak nie denerwowało, jak tego kocur… - Inna sprawa że mojego szacunku nie da się zdobyć, Spinaczu mój drogi. Ty nie lubisz mnie, ja nie lubię ciebie, ale jakoś musimy to przetrwać. Masz może jakieś ukryte talenty?
- Lubię patrzeć z ukrycia na inne koty. - odpowiedział lekko upiornym tonem Agrafka…to znaczy Klamerka.
Nikita zamrugał.
- No dobra… Jak się nie ma co się lubi, to się…nie marudzi, tylko się bierze za trening. Czy jakoś tak. Więc pierwsza zasada - masz talent? Choćby najdziwniejszy, i najmniej przydatny na pierwszy rzut oka - rozwijaj go. Mogę ci pokazać jak się maskować, czy to wygląd, czy zapach, jak się wtapiać w otoczenie… Nie wiem co potem ze sobą zrobisz, ale jakby…to już nie mój problem, poradzisz sobie chyba. Albo nie. Jakieś pytania?
Klamerka patrzył na niego w milczeniu. Miał masę pytań…ale większość dotyczyła raczej sensu egzystencji i marności życia…
- Dlaczego muszę się szkolić?
- Nie musisz. Tyle że wtedy przyniesiesz wstyd rodzinie, uznają cię za beztalencie, za bezwartościowego, słabego kota który nie zasługuje właściwie na nic, a twoje życie zmieni się w piekło… Nie, żebym coś o tym wiedział, ale…no nie ważne. Rób jak chcesz, ja się dostosuję…
- Nie chcę tylko spełniać oczekiwań innych. Nie rozumiem dlaczego nikt nie rozumie że ja…nie rozumiem.
- Czego nie rozumiesz?
Kocur zamilkł na chwilę. Była naprawdę długa lista tego typu rzeczy…
- Niczego. Nie rozumiem dlaczego inni tracą czas na jakąś zabawę, dlaczego się złoszczą, dlaczego kłamią, dlaczego mówią że coś jest złe albo dobre… Co to znaczy „dobre”?
Nikita zamyślił się. Patrzył badawczo na zagubionego Klamerkę; kocur który dotychczas wydawał mu się raczej trochę leniwym piątym kołem u wozu nagle nabrał jakiejś głębi w jego oczach.
- Wiesz co, Spinaczu… Ja myślę że koty po prostu uwielbiają wszystko nazywać, segregować… Wszystko co się da dzielimy nie wiedzieć czemu na „dobre” i „złe”, bo ktoś kiedyś tak sobie wymyślił. Nie ma czegoś takiego jak kłamstwo, bo właściwie możemy nawet teraz kłamać i nie będziemy wiedzieli, bo brakuje nam informacji… Każdy fakt kiedyś pewnie zostanie podważony. Dlatego ja po prostu zawsze zakładam z góry, że nie wolno ufać nikomu, zwłaszcza tym którzy nigdy nas nie oszukali; bo jak ktoś zawsze kłamie, to prawie na pewno teraz też. A jak ktoś nigdy nie kłamie, to gdy skłamie… To mamy zafałszowany obraz sytuacji, bo przecież mu ufamy więc nie może kłamać… Nadążasz?
Klamerka był lekko zdziwiony. Nie spodziewał się że ktoś go zrozumie…że zechce z nim porozmawiać, że go nie odrzuci… Ten cały Nikita może i jest trochę…zbyt pewny siebie i dość irytujący, ale po jakimś czasie to przestaje przeszkadzać…
- Nie.
Nikita westchnął.
- Nieważne. Dobra, pogadaliśmy, pośmialiśmy się, a teraz do rzeczy. Czas na trening.
[808 słów]
16%
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz