– Oh… To tak po prostu jest. – Wzruszyła ramionami. – Kiedy dorastasz, wrzucają cię do tego durnego systemu i zmuszają do nauki rzeczy, których nie lubisz – wytłumaczyła. Jej spojrzenie szybko napotkało nierozumiejący wzrok kocięcia. – Jako uczeń nadają ci imię z członem „Łapa”, a kiedy zostajesz wojownikiem albo medykiem znowu nazywają cię inaczej. Taka tradycja – wytłumaczyła od niechcenia. – I nie wiem, dlaczego uczniowie nazywani są akurat „Łapa” – dodała.
– Dlaczego pani nie wie? – zapytała Korona. Bożodrzewny Kaprys zmarszczyła nos ze zmieszaniem. Czy ona też zadawała tyle pytań, gdy była kociakiem?
– Bo nigdy mnie to nie interesowało – parsknęła.
Niebieska przez zastanawiała się nad czymś intensywnie.
– A co panią interesuje?
Wojowniczka prychnęła cicho. Ta rozmowa dość szybko robiła się zbyt natarczywa. Nerwowo zastrzygła uszami. Po co tu w ogóle przyszła?! Nie, żeby jej zależało na tych głupich kociakach. Przeklęta Czyśćcowa Łapa i jej zaginięcie. Gdyby nie ona, nie musiałaby nawiązywać niepotrzebnych interakcji z innymi.
– Sen – odpowiedziała zwięźle. Korona spojrzała na nią z zaskoczeniem.
– Musi mieć pani bardzo nudne życie – pokiwała głową. Bożodrzewny Kaprys wydała z siebie głośne sapnięcie.
– Ah?! – syknęła. Czy właśnie została obrażona przez dziecko?!
Korona uśmiechnęła się z dumą. Oh, jaka ona musiała być pewna tej bezwstydnej opinii wytworzonej w tym jej młodzieńczym umyśle. Biała nagle poczuła się niezwykle staro. Miała wrażenie, jakby jej czasy w żłobku były wieki temu.
– Pomogę pani! Jeśli tylko pani mnie posłucha, będzie pani tak samo fajna, jak ja! – zapewniła mała kotka. Wojowniczka przewróciła oczami. Dzieci. Po co koty decydują się na ich posiadanie?! Brudzą, śmierdzą i cię obrażają. Same przykrości.
Mimo to beztroska bezpośredniość Korony miała w sobie coś ciepłego, przypominającego o dawnych czasach. Nie, żeby Bożo kiedykolwiek zamierzała jej to przyznać.
– Wiesz co? Idź najpierw pouczać swoje rodzeństwo, a potem mnie – burknęła dumnie. – Ja mam ważne, dorosłe sprawy do załatwienia – zmrużyła oczy. Korona parsknęła z niezadowoleniem.
– Jakie dorosłe sprawy? – zapytała, małymi łapkami podbiegając do wojowniczki. Biała kotka strzepnęła uszami i spojrzała na dziecko z wyższością (nie, żeby było to trudne).
– Sprawy wojowników – rzuciła, powoli kierując się do wyjścia ze żłobka. Niebieska zamrugała z konsternacją.
– Ale to nic nie tłumaczy! – pisnęła.
Bożodrzewny Kaprys parsknęła niemal niesłyszalnie. No dobrze. Teraz wiedziała, że u kociąt wszystko w porządku. Nie musiała się nimi dłużej przejmować. Teraz mogła zająć się ważniejszymi sprawami – takimi jak zemsta na Dzwonkowym Szmerze.
Nie dotrzymała jednak również i tego postanowienia. Nie był to również jedyny raz, gdy odwiedziła żłobek.
< Podniebna Łapo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz