Tajga nie zastanawiała się już, jak długo byli w drodze. Opuścili miasto jakiś czas po kolejnej śmierci. Z całego gangu zostali już tylko oni. Nie mogła wyzbyć się z głowy obrazu rozkładającego się truchła sojuszniczki. Powinna być twarda, a jednak nie mogła pogodzić się z wolą rodziców. Opuścić miejsce, w którym się wychowała. Wielokrotnie się pytała, kto jest sprawcą tych czynów i jakiemu gangowi sobie nagrabili, ale rodzice zawsze unikali odpowiedzi. Zwróciła przelotny wzrok na siostrę, która ze zwieszoną głową maszerowała z nimi. Tajga zwróciła znów łeb w stronę matki, która czujnie wyrywała się do przodu. Zawsze prowadziła. Siostra była wyraźnie zmęczona i przygnębiona po tym, co się z nią stało. Matka tylko szybko opatrzyła ranę na brzuchu i już musieli zbierać się dalej.
— Róża nie nadąża — zaprotestowała dymna. — Raczycie nam wreszcie wyjaśnić, co się dzieje?
— W mieście nie jest już bezpiecznie.
— To kiedykolwiek było bezpiecznie? — parsknęła. Ale nie uzyskała odpowiedzi. Nie była jej już potrzebna, bo zbliżali się do gęstego iglastego lasu. Spojrzała tylko po sobie z siostrą. Dyszała, ale nie protestowała. Widziała jednak po wyrazie pyska młodszej, że nie była zadowolona ze zmiany miejsca zamieszkania. Tajga też nie była. Zasługiwała na minimum informacji o tym, co się dzieje. W mieście zaczęło być niebezpiecznie, racja, ale wciąż nie znali powodu. Czy był to tylko przypadek, czy ktoś realnie uwziął się akurat na nich. Między kolejnymi ofiarami było przecież dużo czasu różnicy.
— Wy. Co robicie na obcym terytorium? — warknął nagle jakiś głos, a chwilę później jego właściciel ujawnił się, wychodząc z iglastych zarośli wraz z dwoma innymi nieznajomymi kotami. Tajga automatycznie wyszczerzyła kły, gotowa do ataku, ale matka wystąpiła naprzód, jakby była totalnie niezaskoczona obecnością nieznajomych samotników.
* * *
Spotkali Mroczną Gwiazdę. Rzekomego przywódcę napotkanych wcześniej kotów, które okazały się być nie tyle samotnikami, co członkami klanu. Kocur miał niezwykle złowrogi wygląd, ale gdy z nimi rozmawiał, zachowywał stoicki spokój. Tajga uważnie wpatrywała się w niego, gotowa na pułapkę, ale nic takiego nie miało miejsca. Czekała ich tylko rozmowa na temat przeszłości i użyteczności w klanie.
— Co zatem zrobicie, aby klan czerpał korzyść z waszej obecności? — spytał z początku, taksując ich błękitnym spojrzeniem.
— Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do używania siły, gdy trzeba. Może słyszałeś o Betonowym Świecie – jeśli tak, zdajesz sobie sprawę, jak ciężko jest tam przetrwać słabym kotom. Dlatego mogę zapewnić, że takimi nie jesteśmy. Znam się trochę na medycynie i dobrze walczę.
Spojrzał przelotnie na Tajgę, a kotka zmierzyła go zimnym spojrzeniem. Wcale jej się tu nie podobało. Wcześniej działali dla siebie, a teraz mieli podlegać jakiejś dziwnej obcej społeczności? Z kotami, które jeszcze chwilę temu chciały się ich pozbyć?
Gdy wzrok przywódcy zatrzymał się na młodszej siostrze, czarna dymna wiedziała już, co usłyszy.
— Czy wasze dzieci też się przyłożą do tego zadania? Nie chcę w klanie darmozjadów. To jest miejsce dla osób, które nie boją się umrzeć i zabić. Jest nas dużo, zatem kolejne gęby do wykarmienia to równie duże obciążenie.
Tajga wydała cichy, ostrzegawczy pomruk. Zachowywała należyty spokój i godność, ale nie zamierzała pozwolić obrażać swojej siostry. Wzrok lidera tylko na moment przemknął przez jej pysk, ale zdawał się niewzruszony reakcją samotniczki. Matka uratowała sytuację.
— Obie nasze córki dużo przeżyły i równie dużo mają za plecami. Będą dobrymi wojowniczkami, o to możesz się nie martwić, Mroczna Gwiazdo. Nie boimy się zabijać, gdy trzeba. Zrobimy to i wiele razy.
Skinął tylko głową.
— Dam wam szansę. Jeśli okaże się, że macie potencjał… będę pamiętać o tym, co powiedzieliście.
Odwrócił się, a oni zostali odprowadzeni do obozu przez dwójkę kotów o obcych pyskach. Wciąż nie była przekonana co do pomysłu przyłączenia się do obłąkanych świrów, ale miała nadzieję, że matka wiedziała, co robi. Nie chciała w żaden sposób podważać jej umiejętności. Jeśli to miało zapewnić im bezpieczeństwo, rozumiała to. Może przyłączenie się do obcych będzie bezpieczniejsze, niż tułaczka po nieznanych ziemiach?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz