Wyszła na polanę obudzona przez Czarnego Ognia. Była gotowa na trening.
- Dzisiaj pójdziemy na patrol graniczny. – Oznajmił mentor. Kotka uśmiechnęła się. Lubiła patrole! Oprócz tego, że na poranne trzeba było wcześnie wstawać.
- Z kim? – Zaciekawiła się. Miała nadzieję, że z kimś miłym, bo nie chciała iść z żadnymi marudami. Kocur wskazał ogonem trójkę kotów stojących przy wyjściu. Czekali na nią! Najszybciej jak potrafiła dobiegła do wojowników.
- Hej! Gdzie pójdziemy? - Spytała.
- Najpierw do Sowiego Strażnika, a potem do granicy z Klanem Nocy. – Miauknął Lśniący Księżyc. Może być ciekawie - pomyślała kotka. Gdy byli gotowi, Prószący Śnieg wyszedł z obozu jako pierwszy. Pewnie to on prowadził ten patrol. Czaszkowa Rozpadlina dogoniła go i szła obok niego. Liściasta Łapa podążyła za innymi. Nie chciała spowalniać! Stanęła przy wodospadzie, od razu została opryskana przez kilka kropelek. Jakie to było przyjemne w upalne dni pory zielonych liści! Podeszła bliżej.
- Uważaj, żeby nie spaść. – Miauknął jej mentor. – Chodźmy. Reszta już poszła. – Uczennica podążyła za wojownikiem i dogonili resztę patrolu. Właśnie przechodzili rzekę. Liściasta Łapa wskoczyła na kamień, potem na następny. Woda była płytsza niż gdy była pora nowych liści. Kotka przeskoczyła na brzeg i poszła do Sowiego Strażnika. Obwąchała suchą trawę, ale nie czuła niczego podejrzanego. Tylko koty z Klanu Klifu. Nie widziała też żadnych niebezpieczeństw. Uczennica podeszła do stojącej przy wielkim drzewie Wilczej Pogoni.
- Hej! – Przywitała się wesoło. Szylkretowa kotka przewróciła oczami i westchnęła cicho. Czemu jej nie lubiła? Przecież Liściasta Łapa zawsze była miła dla niej. Chociaż w sumie rzadko z nią rozmawiała i nie znały się za dobrze. Uczennica poszła z wojownikami piaszczystym wybrzeżem w kierunku terytorium Klanu Nocy. Niedługo potem zobaczyła kolorową łączkę i poczuła okropny smród ryb. Sprawdziła, czy na terytorium Klanu Klifu nie ma tego zapachu, ale nic nie wyczuła. Otarła się o kamień na granicy, by zostawić swój zapach. Powinni jej podziękować, że dała im swój ładny zapach. Przecież oni pachną o wiele gorzej! Poszła dalej, a gdy już razem z resztą patrolu oznaczyła całą granicę, wrócili do obozu.
***
Wzięła dwie myszki z ptasiego gniazda i poszła do Srebrnej Szadzi.
- Chcesz trochę? – Spytała i podsunęła koleżance myszkę pod łapy. – Czy może już jadłaś?
- Dzięki. – Miauknęła wojowniczka i ugryzła zdobycz.
- Dobre, prawda? – Miauknęła Liściasta Łapa. – Bardzo lubię myszki. Ty też? – Srebrna Szadź pokiwała głową. Też lubiła! Ale kto by nie lubił myszek! Zobaczyła, że jej koleżanka ugniatała łapką mech, patrząc uważnie na wchodzących do obozu wojowników. Przysunęła się do niej. Obserwowała koty, kręcąc się i wiercąc. Było jej niewygodnie, jak siedziała, bo pewnie gdzieś był cierń! Kręciła się i próbowała go odnaleźć, a po długiej chwili odrzuciła go i usiadła spokojnie. Nudziło jej się. Postanowiła pogadać z szylkretową kotką. – Kto był twoim mentorem?
- Najpierw Osmalona Dusza, a potem Wilczy Zew. – Miauknęła Srebrna Szadź.
- I co, byli mili? – Dopytywała się Liściasta Łapa. Jej koleżanka powoli pokiwała głową. – Okej, to ja już chyba pójdę spać. Późno jest. Dobranoc!
- Dobranoc. – Kotka weszła do legowiska uczniów i zwinęła się na swoim posłaniu. Po chwili zapadła w słodki sen.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz