Wchłonęła zapach matki, zetknięcie, jakby przysuwała ją do siebie i ogrzewała. Wyczuła jej delikatny brzuch i zaczęła ssać, pijąc pierwsze krople mleka. Było słodkie i dawało poczucie bezpieczeństwa. Prawie nie zwracała uwagi na słowa, które raz po raz wypowiadała matka.
"Wiśnia" - szeptała. Wiśnia.
co to było wiśnia?
Kotka jeszcze tego nie wiedziała, ale brzmiało interesująco. Chciała dotknąć wiśni - czym jest?
Czując kolejną porcję ciepłego mleka, zastanawiała się, kim jest matka. Jak się nazywa? Jak wygląda? Jaka jest? Ugniatała małymi łapkami. Wyczuwała ciepło, miłość, aurę matczynej troski. Dalej jednak miała wrażenie, że coś jest nie tak. Coś musiało być nie tak. Jej małe ciało zadrżało. Czy będzie szczęśliwa, tu, na świecie?
Ciemność bywała przerażająca. Kotka nie mogła otworzyć oczu, by ją zwalczyć. Jej ciało było małe i dalej rosło. Czy kiedykolwiek coś zobaczy?
Zadrżała z obawą, że jej tak zostanie. Że na zawsze będzie sama w ciemnościach, niezdolna do widzenia.
- To tylko na chwilę. - Szept. Kolejny szept. - Niedługo otworzysz oczy i zobaczysz piękno tego świata. Jesteś jeszcze mała, musisz trochę podrosnąć.
Bardzo chciała. Chciała już otworzyć oczy i zobaczyć, gdzie się znajduje. Otoczenie musiało być naprawdę wspaniałe. Czuła na sobie oddech matki, ale nic poza tym. Nie wyczuwała innych kłębów futra, które pchałyby się obok niej do sutków. Nie było żadnego poczucia obecności kogoś jej rozmiarów. Czy nie miała rodzeństwa?
- Tylko jedna. - Odezwał się przytłumiony głos. - Całe szczęście, szylkretka.
Więc była szylkretką? Pewnie to dość fajne umaszczenie. Chciała jednak zobaczyć, jakie ma oczy. Może błękitne jak ocean? Zielone? Albo pomarańczowe czy żółte? Czy będzie podobna do swojej matki albo ojca?
Przyrzekła sobie, że gdy otworzy oczy, pozna swoją rodzinę. Nie dla znajomości, po prostu ze względu na okoliczności. Musi znać swoją rodzinę, czy tego chce, czy nie.
Szybko porzuciła ten temat, złakniona odpoczynku. Ciepło pochłaniało jej siły i wkrótce zasnęła, choć nawet tego nie zarejestrowała.
- Tylko jedna. - Odezwał się przytłumiony głos. - Całe szczęście, szylkretka.
Więc była szylkretką? Pewnie to dość fajne umaszczenie. Chciała jednak zobaczyć, jakie ma oczy. Może błękitne jak ocean? Zielone? Albo pomarańczowe czy żółte? Czy będzie podobna do swojej matki albo ojca?
Przyrzekła sobie, że gdy otworzy oczy, pozna swoją rodzinę. Nie dla znajomości, po prostu ze względu na okoliczności. Musi znać swoją rodzinę, czy tego chce, czy nie.
Szybko porzuciła ten temat, złakniona odpoczynku. Ciepło pochłaniało jej siły i wkrótce zasnęła, choć nawet tego nie zarejestrowała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz