- I co, będziesz tak stać i się gapić, pierdoło? - prychnęła w kierunku Wróbelka. Kocurek spuścił uszy na te słowa, a Wiaterek odwróciła się tyłem do brata.
- A-a-a pob-bawi-s-s-z się z-z-e mn-ą? - zapytał płaczliwie.
Co on powiedział? Ma się z nim pobawić? Jeszcze czego!
- Co ty myślisz, że kim ja jestem? Żebym się z tobą bawiła? Walnij się lepiej w ten głupi łeb, nie będę przecież za tobą biegać.
Kremowy zaniósł się szlochem i natychmiastowo pognał do Słonecznej Myśli.
- No, to pięknie. - mruknęła sama do siebie. Było jasne, że arlekinka zaraz ją zgani za bezczelność w stosunku do własnego “brata”. Po co on w ogóle jej był? Tylko przeszkadzał i zabierał jedzenie. Głupi darmozjad. Już wolałaby być jedynaczką.
Ale teraz musiała się gdzieś ukryć, nim mama ją znajdzie. Szybko rozejrzała się po żłobku. Tu nie ma miejsca. A więc była zmuszona wyjść na zewnątrz. Na szczęście nie padał śnieg, a ten leżący na ziemi nie zdążył stopnieć. Szybko wcisnęła się pod jakiś krzak, sycząc na gałązki wbijające jej się w futro. Miała nadzieję, że Słoneczna Myśl nie będzie jej tu szukać.
- Co tu robisz? - usłyszała pełen ciekawości głos Rozkwitającej Łapy. No tego było jej teraz najbardziej potrzeba.
- Z kim rozmawiasz, Rozkwitająca Łapo? - zapytała podejrzliwie Słoneczna Myśl, która niespodziewanie pojawiła się przed żłobkiem.
- Z Wiaterkiem...
- Dziękuję za informację - przerwała jej arlekinka z ironicznym uśmiechem na pysku – Wietrze, wychodź, mamy do pogadania.
Wiaterek z ociąganiem wyczołgała się z pod krzaka, posyłając Rozkwitowi nienawistne spojrzenie.
Warknęła ze złością, gdy ruda chwyciła ją za kark i zaczęła ciągnąć do żłobka. Za plecami kotek rozległy się kroki.
- Rozkwitająca Łapo, moja siostra na ciebie czeka... - rozległ się głos jakiegoś kocura. Ale kto mógł czekać na jej kuzynkę? Kogo siostra?
- Dobrze, już idę. - odpowiedziała
Szylkretowa zaparła się łapami, obracając głowę w kierunku głosów.
<Pokrzywowa Łapo? Jesteś dzieckiem medyka, więc miło traktować cię nie będzie...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz