Naprawdę kochała swoich wnuków, choć nie miała z nimi tak dobrego kontaktu, jak z resztą rodziny. Może to trochę przez to, że byli w trakcie szkolenia? Na pewno muszą poświęcać dużo czasu na treningi.
A tego dnia napotkała Pokrzywka przed legowiskiem starszych. Nie mogła się powstrzymać, aby zacząć uśmiechać się najcieplej jak umiała.
– Chciałam się trochę rozruszać, ale łażenie w kółko po obozie to nie to samo co prawdziwy spacer – westchnęła z delikatnym smutkiem.
Wszyscy ciągle jej mówili, że powinna siedzieć na dupie i się nie przemęczać. Ale kiedy to męczy ją jeszcze bardziej niż ruch! Chyba chcą, żeby zgniła z nudów, albo wrosła w te swoje wygniecione posłanie.
I w związku z tym przyszedł jej do głowy taki jeden fajny pomysł.
– A może ty byś się ze mną gdzieś przeszedł? Tak niezbyt daleko tylko… Może z tobą mnie puszczą – zaśmiała się – bo przecież wymienianie mchu nie zajmie ci całego dnia, prawda?
Chwila napiętej ciszy. Pokrzywowa Łapa się zastanawiał. W końcu pokiwał ochoczo głową.
– Dobra! Tylko skończę robotę i do babci przyjdę!
Miedź uśmiechnęła się jeszcze szerzej i przymknęła oczy w zadowoleniu.
– Ja w tym czasie przegadam Igłę.
I kocurek pognał żwawo, wrócić do swoich obowiązków.
Płowa wsadziła łeb do legowiska. Igła leżał w kącie tak samo jak wtedy, kiedy go tam zostawiła. Podniósł na nią wzrok i kocica, widząc te iskierki w jego oczach, wiedziała, że ucieszył się na jej widok. Zamruczała głośno, podchodząc bliżej i ocierając się czule o jego kościsty policzek. Ulokowała się blisko niego, tak, że ich boki się stykały.
– Wyjdę dzisiaj na mały spacerze dobrze? – uśmiechnęła się niewinnie, jednak było to bardziej stwierdzenie, niż pytanie.
– Chyba żartujesz. Jest naprawdę zimno, to niebezpieczne wychodzić w taką pogodę samej. Zwłaszcza w twoim wieku.
To słodkie, jak się troszczy.
– Chcesz mi powiedzieć, że jestem stara i mam tu sobie spróchnieć? No i przecież nie pójdę sama, tylko z Pokrzywkiem. On się mną zajmie w razie czego.
Iglasty Krzew westchnął ciężko i przewrócił oczami. Zawsze tak robił, kiedy się wahał. A jak już się wahał, to była od tego prosta droga, aby pointka postawiła na swoim.
– No Iiiigłaaaaa – jęknęła jak mały kociak i zaczęła lekko obijać się o niego.
– Jesteś taka uparta.
– A ty taki uległy – zachichotała, na co on wyraźnie się oburzył. Wcale nie był uległy! Miedź była wyjątkiem – wrócę cała, obiecuję.
I żeby jeszcze go udobruchać, zaczęła wylizywać mu policzek.
Zjawił się, jak obiecał. Mały, srebrny kocurek wślizgnął się do legowiska, uśmiechając się wesoło. A Miedziana Iskra jeszcze ostatni raz liznęła Igłę, wstała i prędko podeszła do młodego, od razu zmierzając do wyjścia, jakby w obawie, że jej partner jeszcze się rozmyśli. Że też uzyskanie pozwolenia na wyjście z obozu wymagało tyle wysiłku. Nie była znowu kociakiem, żeby trzeba było aż tak się o nią troszczyć!
Ah, nareszcie, wolność. Głęboko odetchnęła świeżym powietrzem. Zimny śnieg, jakiś taki czystszy poza obozem, może i niezbyt przyjemnie drażnił starą kocicę w jej delikatne poduszki łap, ale potrafiła się z tego cieszyć. Zabawnie chrupał pod każdym jej krokiem. Lodowaty wiatr tylko czasem grzebał między sierścią kotów, powodując dreszcze na ich ciałach. Same drzewa wyglądały, jakby i im było zimno i próbowały okryć się kocem ze śniegu. Może faktycznie było całkiem zimno…
– Dobrze, Pokrzywku, ja nie mam o czym gadać, bo całymi dniami siedzę tylko w tej starszyźnie, ale może ty mi coś opowiesz? Jak ci idzie na treningach? Masz kolegów w klanie? A może ktoś ci się naprzykrza? – zapytała z ciekawością i troską w głosie.
<Pokrzywku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz