*Pora Nagich Drzew*
- Nie martwisz się, że Klan Klifu pewnego dnia zdecyduje się nam je odebrać? - zapytał Królicze Serce.
Owszem... martwił się tym odkąd na zgromadzeniu wydało się, że Orzechowy Zmierzch zaatakowała i zabiła klifiaka. Sądził, że Lwia Gwiazda będzie żądał rekompensaty od Klanu Nocy, za niedopilnowanie swojej wojowniczki. Dlatego też, kiedy kolejny raz spotykali się na wielkim głazie, miał obawy, że kocur w końcu przypomni sobie o terenach, które im odebrali i zażąda ich zwrotu. O dziwo nic jednak takiego się nie stało, więc nadal trwał w niepewności. Bo głupio byłoby sądzić, że Klan Klifu o tym zapomni.
- Martwię. W sumie uważam, że to kwestia czasu. Widzisz Króliczku... Klan Klifu i Klan Nocy odkąd pamiętam mają własne zatargi. Jeżeli jest za spokojnie, to znak, że niedługo nadejdą zmiany... - miauknął, wzdychając.
Miał nadzieję, że to jednak nie stanie się za jego panowania. Już był za bardzo zmęczony tą całą władzą. Fakt, że był zdany tylko na siebie, nie pomagał. Bliscy go opuścili... Zbożowy Kłos ciąglę narzekała na jego partnerkę i groziła, że zrobi z niej dywanik... To odbijało się poważnie na jego samopoczuciu. Bał się, że pewnego dnia po prostu już nie wytrzyma. Nie tak widział swoje liderowanie. W młodzieńczej wyobraźni wyglądało to znacznie lepiej.
Ruszyli dalej. O dziwo przez jakiś czas nawet było przyjemnie... Niestety... Ognisty Język stwierdził, że skoro już odpowiedział na pytania Króliczego Serca, to przyszła kolej na niego.
Nie za bardzo wiedział jak odpowiedzieć na zadawane przez kocura zagadnienia. Po prostu... Powtarzały się już, wielokrotnie, a mu znudziło się dawanie tych samych odpowiedzi. Najwyraźniej czarny nadal nie rozumiał co do niego mówił, mając nadzieję, że w końcu zmieni zdanie. Spojrzał błagalnie na Królicze Serce, który też za bardzo nie wiedział jak pozbyć się natrętnego wojownika albo zająć mu głowę czymś innym.
- Zobaczcie... ślady - Szałwiowy Szlak wskazał na śnieg.
Owszem, ślady były dość wyraźne. Wyglądały na należące do jakiejś drobnej zwierzyny.
- Upoluje ją! Pokaże, że jestem godny bycia zastępcą! - zawołał Ognisty Język, dając nura w las.
- Przynajmniej mamy go z głowy... - westchnął patrząc na kocury, które spoglądały na lidera z zaskoczeniem.
***
*przed ucieczką, po zgromadzeniu*
Leżał u medyka. Rana nadal go bolała, ale było znacznie lepiej niż dzień temu. Pierwszy raz stracił życie! Emocję jakie mu towarzyszyły oraz sam fakt, że wrócił były nie do opisania. Kiedyś to pewnie byłby koniec. Na wieki wieków. Nawet nie spodziewał się, że to na tym polega, to całe wracanie do żywych. Owszem widział jak Aroniowa Gwiazda również po swojej śmierci podnosił się i żył dalej, co dla innych mogło być straszne i zadziwiające, ale poczuć to na własnej skórza, a zobaczyć... to dwie różne rzeczy.
Patrząc w swoje łapy, mając nadal świeże wspomnienia Klanu Gwiazdy, nie dostrzegł kiedy w przejściu stanął jego dawny uczeń z piszczką w pysku. Dopiero jego chrząknięcie i ułożenie posiłku pod łapami, zwróciły jego uwagę.
- Witaj, Królicze Serce. Coś się stało? - zapytał.
Widząc jego zaskoczony wyraz pyska, chciał tylko się roześmiać i palnąć łapą po łbie! No tak, zapomniał! Był ranny, umarł, a on pytał kocura czy coś się stało? Znów za bardzo o siebie nie dbał.
- Wybacz. Dziękuję za posiłek.
<Króliczku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz