Wrócił z treningu, zmęczony, brudny, wkurzony. Nie dość, że wpadł w norę, to jeszcze nie udało mu się złapać łasicy. Szedł więc naburmuszony i nawet Kalinkowa Łapa, która go dorwała, gdy wracał z mentorem, nie pomogła. Próbowała go zagadywać, oferowała wspólną zabawę. Fałszywy jednak machnął na nią ogonem, szczerząc kły.
- Daj mi spokój, nie mam humoru - burknął w końcu.
Kotka zasmuciła się nieco, jednak życząc mu miłego dnia, odeszła. Poszła do swoich znajomych, a Fałszywy westchnął głęboko. Skierował łapy do legowiska medyków. W końcu tak się poobijał, że potrzebna tu była interwencja Firletki albo Bursztyna. Eh, tak już jest, kiedy chce się zostać wielkim, silnym wojownikiem, ale na twojej drodze stanie głupia nora.
Prychnął pod nosem, docierając do legowiska pachnącego ziołami. Przekroczył “próg”, rozglądając się.
- Halo? Firletko? Bursztynie? - Miauknął.
- Jestem jestem! - Usłyszał z głębi legowiska. Po chwili wyłoniła się niebieska szylkretka. - Bursztyn wyszedł po zioła. Coś ci dolega?
- Tak. Miałem mały wypadek na treningu - odparł. Nie powie jej w końcu, że załatwiła go nora.
- Pokaż no. - Obejrzała go, by po dłuższej chwili wybrać odpowiednie zioła. Zrobiła z nich papki i położyła na rany ucznia. Następnie zrobiła wywiad z kocurem.
- Chcesz maku? Bardzo cię boli? - Zapytała troskliwie.
- Nie trzeba. Jestem twardy - odparł, przewracając oczami. Za dużo tej troski.
- Skoro tak uważasz - wzruszyła ramionami. - Ale pamiętaj, że zawsze możesz wpaść po ziarenko. Jesteś rozsądny, wiem, że nie przesadzisz. Po maku można nieźle odlecieć, dlatego trzeba uważać.
Rozgadała się, a Fałszywy słuchał jej grzecznie. Chłonął wiedzę jak gąbka. Z makiem nie należy przesadzać, zanotowane. Podziękował jej za pomoc. W wejściu minął się z Górską Łapą. Nie miał jeszcze okazji z nim pogadać od zgromadzenia, gdyż kocur został cofnięty do rangi kociaka.
- Górska Łapo - zwrócił się do niego imieniem uczniowskim, by pokazać się w lepszym świetle. - Bardzo dobrze zrobiłeś, że zaatakowałeś tamtą zdrajczynię. Mogłeś jej wydłubać oko, ale rozumiem, że musiałeś odpuścić przez wzgląd na Lwią Gwiazdę.
- Ta, a ci co do tego? - burknął. Fałszywy przyjrzał mu się. Wyglądał słabo.
- Chorujesz? - Zapytał, unosząc brew.
- Odwal się - trzepnął ogonem, mijając go.
Fałszywy czekał, aż Firletka wyjdzie do kocura. Kątem oka patrzył, jak go bada, wyszło, że ma odwodnienie. Nie chciał, by wyszedł na jakiegoś natrętnego, więc ulotnił się, nim kocur zakończył wizytę u medyczki.
Otrzepał sierść, by następnie usiąść sobie z boku i zacząć myć futro. Ranki nieco go piekły, ale ledwo to czuł. Musiał najpierw zrobić porządek z sierścią, by olśniewać innych. W końcu nikt za niego nie podliże się liderowi, co nie?
Był tak zaabsorbowany czyszczeniem, że nie zauważył małego, okrągłego cienia.
- Hejka! - Usłyszał. - Co to jest na twoim futrze?
- Znowu ty?! - Warknął. - Nie nauczyłeś się niczego?
- Czyli czego? - Zapytał beztrosko Orla Łapa.
- Że masz się odwalić! - Syknął, kładąc po sobie uszy.
- A to! To nie - Orla Łapa uśmiechnął się szeroko do pointa.
- Grrrr. - Warknął na niego, kontynuując mycie futra. Postanowił zignorować kocurka.
- A co lubisz jeeeść? - Zapytał po chwili żółtooki.- Bo ja lubię wszystko!
Fałszywy mu jednak nie odpowiedział. Jak wcześniej zdecydował, ignorował go. Był upartą cholerą, ten bachor Zimorodka. W kółko wracał, nawet z większym uśmiechem, niż poprzednim razem. Point zauważył nawet, że odrosły mu wąsy, które wyrwał kocurkowi jakiś czas temu. Nie żałował tego, ba, teraz myślał, że nawet za małą nauczkę mu dał, skoro wracał.
- Nie mam czasu. - Odparł w końcu.
- Odpowiadasz mi, więc chyba masz! - Zauważył, a Fałszywemu żyłka na skroni wyszła.
- Jak mówię, że nie, to nie! - Syknął, jeżąc sierść. Tylko Orla Łapa jak do tej pory potrafił wyciągnąć z niego złą stronę kocura. Utalentowany był pod tym względem.
- A to powiesz mi, co lubisz jeść, skoro już gadamy?? - Zapytał beztrosko, jakby nie dotarły do niego poprzednie słowa Fałszywego.
- Spadaj na drzewo. - Burknął w odpowiedz, ruszając tyłek. - I nie idź za mną.
- Jak za tobą nie pójdę to jak cię później znajdę? - Zapytał skołowany karzeł.
- Nie znajdziesz. - Odparł, patrząc na niego kątem oka. Odszedł czym prędzej, by go niziołek nie dogonił.
Skrył się w legowisku wojowników. Westchnął ciężko, patrząc cały czas, czy aby go żółtooki nie szuka. Wyglądało jednak na to, iż sobie odpuścił. I całe szczęście. Usiadł wygodnie na jednym z mchowych posłań, zapominając, że nie jest to legowisko uczniów.
- Oooo Fałszywa Łapa! - Usłyszał melodyjny głos nad uchem. - Co cię tu sprowadza?
Odwrócił głowę, dostrzegając wchodzącą Zajęczy Omyk. Rozluźnił się, skoro to tylko ona, a nie jakiś osiłek, chcący go stąd wykurzyć.
-Chciałem porozmawiać. - Wymyślił na szybko wymówkę. - Ale nie mogłem cię nigdzie znaleźć.
- Trzeba było tak od razu! Byłam na patrolu. Wiesz, widziałam lisa na własne oczy! Ale na szczęście z daleka, bo już by było po mnie. - Zaczęła opowiadać.
- Lis? Trzeba to zgłosić Miętowemu Strumieniowi oraz Lwiej Gwieździe. - Zauważył. - Mogę to zrobić za ciebie. I tak skończyłem trening na dziś.
- Będzie mi miło! - Odparła, a Fałszywy miał wrażenie, że wokół niej kwitną kwiaty na sam dźwięk jej głosu. - Dziękuje! Jesteś taaaki kochany!
Po czym kotka przytuliła go, nim niebieskooki miał szansę zareagować. Nie przepadał za towarzystwem kotek, a tym bardziej za ich ckliwymi gestami. Mimo tego pozwolił jej się przytulić, chociaż po chwili odsunął się.
- A co jeśli Miętowy Strumień wyczuje ode mnie twój zapach i będzie chciał mnie pobić? - Zapytał.
- Ojej! Nie pomyślałam o tym. - Odparła zmartwiona. - Ale nie przejmuj się, kochanieńki! Ja mu wyjaśnię. Chociaż powiem ci, że nie mogłam się oprzeć. Jesteś taki uroczy i poważny jak na swój wiek, no nic tylko tulić!
- Haha...tak, ale to ja już pójdę. Do później! - I czmychnął, nim kotka zdążyła złapać go ponownie w objęcia. Nie chciał mieć na karku zastępcy, nawet jeśli był postarzałym bucem.
Wciągnął głębszy wdech, po chwili tarzając w trawie. Musiał pozbyć się zapachu kotki. Gdy już, na jego oko, to uczynił, poszedł do lidera. Zastał go siedzącego wraz z zastępcą, na którego widok przełknął nerwowo ślinę. Przybrał na pysk stoicki spokój, podchodząc. Wcale mu się łapy nie trzęsły, wcale.
- Patrol widział niedaleko granic klanu lisy. - Oznajmił.
~*~
Przeżył! Ha! Udało mu się! Teraz to już nie miał się czego obawiać.
Raźnym krokiem szedł pod wieczornym niebem przez obóz. Usiadł na uboczu, by zmyć resztki lekarstwa od Firletkowego Płatka. Nie pójdzie z nimi spać, bo usyfi sobie mech.
- Dobry wieczór! - Usłyszał nad sobą, gdy był klatkę piersiową. Orla Łapa. Znowu on?? Za co!?
- Nie dobry - burknął.
- A co się stało? - Orla Łapa poniuchał go. - Pachniesz jak kotka, trawa i nasz lider. Czy wszystko z tobą w porządku??
- A jak nie to co ci do tego? - Zapytał zirytowany. Miał dość jego towarzystwa, a nie ułatwiał tego fakt, że spali w jednym legowisku. Chciał już zostać wojownikiem, by się przenieść.
- A to, że patrz! - Karzeł położył przed nim sikorkę. - Dla ciebie!
Orla Łapa usiadł jak zaczarowany, wpatrując się to w ptaka, to w zmieszanego, ale też zirytowanego Fałszywego.
- Że co? Czemu?? - Zapytał skołowany point.
- No bo kazałeś mi spadać na drzewo, więc chyba lubisz ptaki? Bo one na drzewach są! - Miauknął dumny z siebie, że to odkrył. Fałszywy skrzywił się.
- Uhh - mruknął niemrawo, a jego żołądek upomniał się o posiłek. Kocur nie jadł nic od rana. W pewnym sensie Orla Łapa wyświadczył mu przysługę, nawet jeśli był to podrąbanie sikorki ze stosu.
Fałszywy wziął ją i zaczął obdzierać z piór. Gdy to zrobił, przystąpił do posiłku.
- I jak smakuje? - Zapytał Orla Łapa. Widocznie ślinka mu ciekła na widok kolacji pointa.
- A dobrze - odparł Fałszywy, kontynuując jedzenie.
Arlekin siedział nadal obok niego i patrzył, jak on je. Niebieskooki czuł się niezręcznie, był obserwowany przez dwoje wielkich oczu.
- Odwróć się. Nie patrz na mnie. Czemu ty tu w ogóle jeszcze siedzisz?! - Miauknął zirytowany.
- No bo sprawdzam, czy ci smakuje!
- Smakuje, więc spadaj stąd. - Machnął ogonem, uderzając nim o ziemię.
- A ty kładziesz się już? - Zapytał młodszy.
- Nie.
- O, no dobrze… - Odparł potulnie Orla Łapa, odwracając się z zamiarem powrotu do legowiska.
- Orla Łapo - zawołał go jeszcze. Miał ochotę rzygnąć, jednak dobre wychowanie nakazywało mu podziękować.
- Hm?
- Dziękuję za posiłek. - Miauknął obojętnie, kryjąc, że ledwo przeszło mu to przez gardło. Pyszczek Orzełka rozjaśnił się.
- Nie ma za co!! - Miauknął wesoło.
Fałszywy w końcu miał chwilę spokoju. Dokończył kolację, umył sierść, ułożył ją. Następnie wstał, było już bardzo ciemno. Ziewnął krótko, kierując łapy do legowiska. Ułożył się na swoim mchu, tuż obok Aroniowej Łapy oraz Droździej Łapy. Po niedługiej chwili zasnął.
wyleczony: Górska Łapa (chwilowo Góra)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz