Spojrzała na niego nie uśmiechając się. Wciąż nie była pewna czy dobrze zrobiła. Może lepiej było go tam zostawić? Tak na pastwę losu. Wróciłby spokojnie do swojego legowiska. Tutaj… No nie było wielkich luksusów ale musiała mieć na niego oko. No i podać pomocną łapę, przynajmniej na ten wieczór. Potem niech robi co chce, jej to nie obchodziło. Potrząsnęła nieznacznie głową.
- Rozumiem. Ciebie też miło poznać drogi Mamrocie - powiedziała, podnosząc brwi. Deszcz chlupotał dalej o podłoże. Gdy tak patrzyła na młodego samotnika, pomyślała sobie, że mogłaby pomóc. Ale nie. Była już dostatecznie zmęczona. To jedno wciąż w niej zostało, po co robić coś, co nie jest dla niej korzystne? Dlatego wyrwała trochę mchu ze swojego legowiska i umościła dwa. Kocurek wziął się z powrotem za robienie sobie posłania. Każdy kłębek wyciskał z wody, która zdawała się być wszędzie.
Czy postąpiła dobrze? Nie wiedziała. A czy dobrym pomysłem było zabieranie go tutaj? Chyba nie. Przynajmniej zdążyli trochę przed burzą. Ostatnio strasznie wiele lało. Kałuże były wszędzie. Dlatego po chwili zawołała już kremowego, że tyle pewnie wystarczy i pomogła wymościć odpowiednio suchy mech na podtopionym podłożu. Widziała niepewność, gdy tamten wykonywał każdy ruch. Widziała jaki niezdecydowany był. Trochę także… Zachowujący dystans. Starał się, by sprawiać wrażenie miłego. Był miły, lecz niezbyt przekonany do jej dobrych intencji. Może nie obraził jej, ale… Coś po prostu ją ukłuło od środka. W klanie nigdy nikt nie był do siebie nastawiony, jak jeden samotnik do drugiego. Nie było gwarancji, że ta rozmowa to tylko pogaduszki. Podczas jakiejkolwiek wymiany zdań z nieznajomym włóczęgom lub nawet znajomym, każde słowo które wypowiesz, może być odwrócone przeciwko tobie. W klanie raczej… Nie nastawiano się do siebie agresywnie. Mówiono z szacunkiem, życzliwością. Oczywiście nie każdy do każdego. Ale… I tak było inaczej. Mimo nawet własnych obaw, miała kamienną twarz. Niczego nie wyrażała. Po prostu, była.
- Dobra, może być. - Po chwili strzepnęła ogonem. Mamrot pokiwał głową.
- Najwyrażniej.
Oboje przysiadli pod osłoną. Byli trochę przemoczeni (kremowy bardziej), lecz przynajmniej mieli teraz spokój. Niby marne miejsce na spanie, całe z błota, ale nie było co narzekać. Jak bagna to bagna. Kiedyś sobie tak myślała, że może na czas Pory Nagich Drzew bądź końca Pory Opadających Liści, po prostu zmieniać położenie. Jak kiedyś mieszkała bliżej Klanu Nocy, to tak serio wszędzie nie było aż tak wielkiej ilość mułu. Nawet jeżeli miała małą odległość do granicy, to raczej było wygodniej… Plusy tego miejsca, to bezpieczeństwo przed lisami, które w tamtych przypadkach mogły się zbliżyć blisko legowiska oraz tak serio więcej zwierzyny. Żaby lubiły bagna, a na nie aż tak często nie polowano. A poza tym, zawsze udawało się znaleźć padlinę zdatną do jedzenia. Oczywiście nie raz, nie dwa musiała kilka dni wyżywiać się zaledwie garstką pożywienia, lecz to zawsze coś. A minusami było… No otoczenie, niezbyt miłe, wręcz niemożliwe do osiedlenia. Po prostu… Nie lubiła tego miejsca. Musiała jednak myśleć logicznie, brać pod uwagę wszystko. Sama o siebie dbała, jeśli popełni złą decyzję, po prostu zawiedzie. Przynajmniej nie miała na głowie całej grupy kotów. Gdyby podróżowała z kimś, albo on by dbał o nią albo ona o niego. Biorąc to pod uwagę, wszakże wolała samotność. A nie istotę plątającą się pod łapami. Wiedziała, że w jej życiu będzie musiała podjąć mnóstwo wyborów. Dzisiaj już nie musiała.
Chwyciła kawałki jedzenia z rana. Przełykała powoli, ciesząc się posiadaniem czegoś zdatnego do spożycia. Kocurek wziął się za jedzenie swojej myszy. Niby była na jej terenie… Darowała mu. Po prostu. Gdyby była w złym nastroju, posiekałaby mu uszy. Uch. Każda zdobycz miała wielką wagę. Gdy tylko skończyła jeść, wyszła na chwilę, by wyrzucić resztki. Jak tylko wróciła, zastała młodziaka skulonego. Na początku nie wiedziała, czy może coś się stało, czy może nie, ale jego równomierny oddech zdradzał, że jest już w objęciach snu. Ona sama też położyła się ignorując następne krople spadające na ziemię. W oddali usłyszała grzmot. Zamknęła mocno ślepia, chcąc odczuć pewność. Pewność, bo ma co jeść, co pić i żyje w ogólnym spokoju. Może nie miała rodziny. Lecz to teraz była sprawa niskiej wagi. Wciąż jednak czuła wewnętrzne poczucie braku kogoś bliskiego.
***
Ta żaba jej zaszkodziła. Przekonała się o tym, jak już czwarty raz poszła w krzaki. Teraz to był szósty. Brzuch bolał ją tak strasznie jak nigdy dotąd. W tym momencie, wolałaby czuć głód niż to coś. Mamrot jeszcze chrapał, cicho, ale jednak. Ona sama postanowiła spróbować złapać coś innego niż płaz. Może znajdzie się mysz? Choć tak serio w taką pluchę nie była pewna. Prędzej zwierzyna zapadłaby się w błoto niż trzymała na powierzchni.
Była już trochę od gniazdka. Tutaj spotkała Mamrota, może znajdowała się tu zwierzyna? Może nie? Tylko przypuszczenia, żadnej pewności. Miała tego dość. Czemu wszystko nie było tak proste jakby chciała! Dlaczego tutaj walczyło się o głupią nornicę! Nie chciała być dłużej samotnikiem. Ale nie wiedziała innego wyjścia. Była wygnańcem, nic nie mogła poradzić. Nikogo tu nie było. Tylko cisza, rozbrzmiewająca wśród nielicznych drzew oraz krzewów. Usłyszała trzask łamanej gałązki. Po tym następny. Na początku myślała, że to jakieś zwierzę, więc podkradła się powoli, nisko przy ziemi. Starała się utrzymać konkretną pozę ogona, by nie latał w nie wiadomo jakie strony, ale zahaczył o coś. Usłyszała świst, gdy to coś obróciło się gwałtownie w jej stronę. Nie miała co zwlekać, skoczyła wprost na zdziwionego włóczęgę. Przycisnęła kota do ziemi, jednak tamten tylko kopnął ją w brzuch, a ona wylądowała trochę dalej. Futro miała całe z błota, wstała szybko i otrząsnęła się z brudu.
- Jesteś na moim terenie!- warknęła w pysk.- Zostawiłam nawet oznaczenia zapachowe by żaden głupek się tu nie przywałęsał.
- Ten smród? O, to czułem bo całym nim zalatujesz. - Kocur widząc, że czarno-biała i tak nie ma dobrych intencji, nie chciał już się wysilać na miłe słowa.
- Uważaj co mówisz!
Po tym tamten tylko odszedł. Bez wyjaśnień, od tak. Została tylko mgła. Prychnęła lekceważąco, po czym zawróciła. Szła powoli, zaskoczona tą sytuacją. Czemu tamten idiota postanowił się pokazywać akurat tu!
- Wszyżdko dobrze? - usłyszała gdzieś przed sobą głos. Młody poszedł za nią! Przecież chyba spał. Zresztą, mógł się obudzić… Po prostu pójść jej śladem...
- No a jak widzisz drogi Mamrocie! - syknęła zirytowana. - No niezbyt!
<Mamrocie?>
7 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz