Wszystko go bolało. Bolały go zmęczone po bitwie mięśnie. Bolał go paniczny krzyk Pierwszego Deszczu, gdy wnieśli ciało Oszronionego Futra do obozu. Bolał go widok Kurkowej i Niezapominajkowej Łapy, którzy rozpaczali nad martwą Wrzosową Polaną. Bolało go cierpienie rodzin, które straciły swoich bliskich przez głupią bitwę.
Chciał tylko pójść do swojego legowiska i zapomnieć o wszystkim.
Jednak nawet tam wszystko wydawało się obce i chłodne. Jabłkowa Łapa stanął na progu, rozglądając się. Nie było Oszronionego Futra. Nie było Sarniego Susa. Nigdy więcej ich nie zobaczy, nigdy więcej z nimi nie porozmawia. Westchnął cicho i skierował się w stronę swojego posłania.
Jednak legowisko nie było puste – zwinięta na swoim gniazdku, Orzechowa Łapa spała spokojnie. Liliowego przeszedł dreszcz – wyglądała na bardzo smutną, jakby przed chwilą płakała. Martwiła się o rodzinę? Point westchnął cicho. Musiał jej powiedzieć o śmierci Wrzosowej Polany. Delikatnie trącił nosem przyjaciółkę, zmuszając się do przybrania spokojnego wyrazu pyska.
– Co się stało? – zapytał cicho, a oczy Orzechowej Łapy zalśniły z bólu.
– Moja mama… Ona… Ona nie żyje – wydukała kotka, chowając pysk między łapami. Jabłkowa Łapa dopiero teraz zauważył zadrapania pokrywające jej ciało.
– Byłaś tam – stwierdził głucho, a przyjaciółka pokiwała głową. – Nie powinnaś tego widzieć – szepnął, wtulając się w kotkę, która jęknęła i zaszlochała cicho. Jabłkowa Łapa przyłożył głowę do jej boku. Ani ona, ani Kurka, ani Niezapominajek nie powinni tego przeżywać. To wszystko było takie niesprawiedliwe. Ta bitwa w ogóle nie powinna się odbyć! – Chodź, zabiorę cię do medyka. Powinien opatrzyć twoje rany – mruknął, nawet nie siląc się na wesoły ton głosu. Był tym wszystkim okropnie wycieńczony. Orzeszka pokiwała głową i pociągnęła nosem, posłusznie ruszając za nim.
***
Jabłkowa Łapa czuwał przy ciele Oszronionego Futra przez całą noc. Nie był jedyny – bardzo wiele kotów zdecydowało się pożegnać swoich zmarłych przyjaciół. Ta bitwa zabrała ze sobą tyle żyć… Point wzdrygnął się i spłaszczył uszy ze złością. Nikt nie musiał umierać. Oni wszyscy mieli przed sobą jeszcze wiele księżyców życia! Decydując się na wojnę, przywódcy świadomie poświęcili swoich poddanych.
Był tak zmęczony i rozżalony, że nawet nie słuchał krótkiej przemowy Jesionowej Gwiazdy. Siedział skulony obok Pierwszego Deszczu przy świeżo wykopanym grobie mentora. Nie musieli nic mówić, żeby rozumieć swój ból – oboje stracili kogoś ważnego i nie potrafili tego zaakceptować.
– Jabłkowa Łapo, wyjdź na środek – nagle rozległo się zawołanie Jesionowej Gwiazdy, a mały kocurek drgnął zaskoczony. Czego przywódca od niego chciał? Posłusznie podniósł się i z cichym westchnieniem wysunął się na przód. Czyżby lider dowiedział się o spoufalaniu z przeciwnikami? – Ja, Jesionowa Gwiazda, przywódca Klanu Nocy, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia – zaczął lider, a liliowy spojrzał na niego z zaskoczeniem. – Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika. – teraz point był pewny, że czekoladowy przeprowadzał ceremonię mianowania. Pochylił głowę z szacunkiem i wbił wzrok w przywódcę. Czy Jesionowa Gwiazda obawiał się kolejnego ataku i postanowił szybciej zakończyć jego szkolenie? – Jabłkowa Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia? – zapytał przywódca, a uczeń zmarszczył nos. Czy rzeczywiście chciał ginąć przez głupie niesnaski? Rzucił niepewne spojrzenie w stronę Zbożowego Pola, który wpatrywał się w niego z radością.
– P–przysięgam – obiecał, czując, jak jego łapy robią się miękkie. Czy aby na pewno robił dobrze?
– Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Jabłkowa Łapo, od tej pory będziesz znany jako…
– Poczekaj! – zawołał point i natychmiast tego pożałował. Lider wbił w niego zaskoczone spojrzenie. – Po prostu… Mam prośbę – zaczął, przestępując z łapy na łapę. Jesionowa Gwiazda strzepnął uszami, marszcząc pysk. – Chciałbym… C–chciałbym być znany jako Jabłkowa Bryza – wypalił, a jego ogon zafalował. – Moja mama… Ona poświęciła za mnie życie – stwierdził cicho. – To jedyny sposób, w jaki mogę oddać jej cześć.
Jesionowa Gwiazda przez chwilę wpatrywał się w ucznia, po czym przyjaźnie skinął głową.
– Jabłkowa Łapo, od tej pory będziesz znany jako Jabłkowa Bryza. Klan Gwiazdy cieni twoją ofiarność i dobroć, oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Nocy – zakończył lider, a wojownik pierwszy raz od bitwy uśmiechnął się szeroko. Klan zaczął skandować jego imię, a onieśmielony liliowy spuścił głowę, czując ciepło pod futrem. Odwrócił się w stronę przyjaciół – Kurka i Orzeszka siedzieli niedaleko grobu Wrzosowej Polany, wcale nie wyglądając na szczęśliwych. Jabłkowa Bryza poczuł ból w piersi – nie pomyślał, że przez mianowanie znowu będzie musiał ich opuścić. Po chwili otoczyli go dalsi znajomi, gratulując zostania wojownikiem. Ta ceremonia prawdopodobnie dodała im nadziei, której tak bardzo potrzebowali.
***
Wyrwanie się z tłumu zajęło mu dłuższą chwilę. Gdy w końcu gratulujący dali mu spokój, z przyzwyczajenia skierował się do legowiska uczniów. Wzdrygnął się – nie, to nie było już jego miejsce, teraz mieszkał z wojownikami, ze Zbożowym Polem. Mimo to chciał odwiedzić przyjaciół, choćby ten ostatni raz.
– Orzeszko? – zamruczał, widząc zwiniętą na swoim posłaniu kotkę. Legowisko było prawie puste – jedyną znajdującą się w nim osobą była właśnie ona. – Chciałabyś… Porozmawiać o tym? – zaproponował, siadając obok przyjaciółki. Nie powinna być z tym sama, podobnie jak Kurka i Niezapominajek.
< Orzeszko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz