— A wiesz, co zrobili twoi rodzice? — zapytała Północny Mróz, ku zdziwieniu córki Fasolowej Łodygi. Kocica delikatnie się uśmiechnęła, czego oczywiście Cis nie mogła zauważyć, a jednak po tonie głosu poczuła, że coś się zmieniło.
Czy Północny Mróz chciała jej dokuczyć jak reszta kotów, które spotykała?
— Tak, proszę pani — wyszeptała Cis, spuszczając głowę w dół i kładąc uszy w dół. — Niestety tak.
***
Cisowa Łapa zaczęła trening. Nie spodziewała się, że będzie tak fajnie, nie spodziewała się, że każdy patrol, polowanie czy nauka walki będą tak ją odstresowywać. Co prawda, szło jej lekko gorzej niż innym uczniom i potrzebowała dużo więcej czasu na opanowanie danej rzeczy, ale to nie gasiło entuzjazmu kotki. Prawdę mówiąc, to cieszyła się tylko coraz bardziej, odsuwając śmierć Wilczej Łapy na dalszy plan. Jedynie jeszcze trapiły ją grzechy rodziców i wiedziała, że już do końca życia będzie z nimi powiązana. Cisowa Łapa bała się, wtedy, że do końca zostanie postrzegana tylko jako córka medyczki i samotnika. Tak strasznie się tego bała…
Pewnego wietrznego, deszczowego dnia zdecydowała się poznać jeszcze opinię jakiegoś niezależnego kota na temat tego, co zrobili rodzice srebrnej. Chciała po prostu posłuchać szczerej wypowiedzi, bez podkoloryzowania. Od razu do głowy przyszła jej Północny Mróz więc wybrała się na jej poszukiwania po obozie. Ledwo chwilę zajęło Cisowej Łapie odszukanie cętkowanej kocicy, która siedziała na progu legowiska wojowników. Zajęła miejsce obok niej.
— Dzień dobry — przywitała się córka Fasolowej Łodygi, siląc się na uśmiech. — Proszę pani, słyszałam trochę o moich rodzicach, wiem mniej więcej, o co chodzi, ale powie mi pani więcej? Chciałabym wiedzieć, co mogę zrobić, by już to się za mną nie wlokło.
<Północny Mrozie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz