No tego to się nie spodziewał.
Szedł właśnie do stosu ze zwierzyną, kiedy jego uwagę przykuły dźwięki zawziętego kopania i mlaskania. Zaintrygowany podążył za nimi, żeby odkryć… szylkretowe kocię. Z dżdżownicą wystającą z pyszczka jak się moment później okazało.
Stanął jak wryty, potrafiąc tylko gapić się z rozchylonym pyskiem na to, co miał przed sobą. Istotka jak gdyby nigdy nic wciągnęła robala i sięgnęła po kolejnego.
- Chcesz? - Podsunęła mu pod pysk tłustą, jasną larwę.
Dopiero to wytrąciło go z szoku. Odruchowo się cofnął, krzywiąc pysk.
- N-nie, dziękuję - jęknął. - Bardzo miło, że chcesz się podzielić, ale… już jadłem - skłamał. No tak. Pozory przede wszystkim. Mała tylko wzruszyła ramionami.
- Jak wolisz. Będzie więcej dla mnie. Ale jakbyś zmienił zdanie… - Pomarańczowe ślepia spojrzały na niego figlarnie.
- Nie, naprawdę nie trzeba - szybko się zastrzegł. Nigdy nie rozumiał, jak koty mogły jeść robaki. Jego siostra też to uwielbiała, chociaż jeśli o nią chodziło to pewnie dlatego, że tylko ich nie musiała specjalnie gonić. Każda inna zdobycz wymagała dużo więcej energii.
Szylkretka ze smakiem spałaszowała robaka i znów sięgnęła do wykopanej przez siebie dziury. Na jej pyszczku wymalowało się pełne skupienie. Wściekle rude, kręcone futerko mocno odcinało się na tle śniegu.
Dopiero teraz do niego dotarło, że patrzy na córkę swojego najlepszego przyjaciela i jego krzykliwej partnerki. Unikał kociarni jak tylko mógł, a szkraby widział tylko raz, więc zajęło mu chwilę, zanim ją rozpoznał.
- Pomień - miauknął, jakby wyrwany z jakiegoś transu. - Co ty tu robisz? Sama, poza kociarnią i w środku Pory Nagich Drzew?! - jęknął.
Pomarańczowe ślepka spojrzały na niego z wrogością.
- Szukam mrożonek, a co? Nie wolno?
- M-morżonek? - miauknął zaskoczony. Nieważne. - Nie powinnaś sama wychodzić, twoi rodzice na pewno strasznie się martwią. - Podszedł bliżej małej i szturchnął ją nosem, próbując skierować w stronę żłobka. W odpowiedzi usłyszał tylko niezadowolone prychnięcie.
- Ty też się nie potrafisz bawić, zupełnie jak Dym!
W głębi serca kocurowi zrobiło się przykro. Naprawdę był takim starym, nudnym prykiem? Ale przecież nie mógł jej tu zostawić! Samej groziło jej mnóstwo niebezpieczeństw, z których złapanie kataru było najmniejszym.
- Potrafię, ale… w kociarni. Tutaj jest strasznie zimno - miauknął, udając że trzęsie się z zimna. Może w ten sposób ją przekona do powrotu?
Koteczka przyjrzała mu się krytycznie.
- To przez to twoje futro - stwierdziła pewnie. - Nie jest takie piękne jak moje i na pewno nie grzeje.
Wróblowe Serce dostrzegł swoją szansę.
- To jak, pomożesz mi? Jeśli postoję tu z tobą jeszcze trochę, mogę się przeziębić - udał kichnięcie na potwierdzenie swoich słów. - W końcu nie mam takiego pięknego futerka jak ty.
<Płomień? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz