Lisica nie kłamała. Oczom dwójki wędrowców ukazał się niezwykły las, otoczony zewsząd zaporami. Oboje widzieli podobne konstrukcje już wcześniej, czekoladowej niejeden taki płot zdarzyło się pokonywać, w większym lub mniejszym pośpiechu.
- Oto ci, którzy przeżyli, żyjący w sąsiedztwie umarłych - wymruczała, zapatrzona w horyzont. Jej towarzysz posłał jej zaskoczone spojrzenie, ale daremnie czekał na wyjaśnienia. Obiecał sobie zapytać ją o to gdy będzie miał okazję.
Kocica uniosła łeb, przez chwilę badając otoczenie. Zapach, który dotarł do jej nosa był tak nikły, że spokojnie mógł należeć do błąkających się po niczyich ziemiach samotników. Wiedziała jednak, że tak nie było. A przynajmniej w to chciała wierzyć.
Odetchnęła głęboko. Rzuciła ostatnie spojrzenie za siebie, natrafiając na wiecznie zaskoczone spojrzenie czarnego.
Nie mogła dłużej czekać.
Odbiła się i błyskawicznie wspięła po ogrodzeniu. Napięła mięśnie jeszcze mocniej, balansując ogonem. Musiała utrzymać pełne skupienie, żeby nie spaść. W końcu ciężko opadła na trawę.
Nie obejrzała się, gdy tuż za nią rozległ się hałas, a później niezgrabne pacnięcie.
Zrobiła to. Dotarła aż tutaj.
Jej serce przyspieszyło.
Nie mogła się teraz wycofać.
Ciszej niż zwykle postawiła krok. Jedynymi towarzyszącymi temu odgłosami był szmer wiatru, śpiew ptaków i jej przyspieszony oddech.
Zastrzygła uszami. Zamknęła ślepia, próbując złapać tańczącą przed jej nosem woń.
Ktoś się zbliżał.
Położyła ogon na grzbiecie Kudłacza, dusząc rodzące się w jego gardle warknięcie.
- Wróciłam - miauknęła.
<Nostalgio? Ktoś z OL? :3>
klep :hehe_cma:
OdpowiedzUsuń