Szła już kolejny dzień, ale jednak czuła się inaczej, bo od paru dni czuła zapach innych kotów, starała się okrążyć jego źródło, by nie wyniknęły z tego sytuację, których mogłaby żałować. Parę razy czuła, że zbliżają się pojedyncze jednostki, ale potem wracały tam skąd przyszły. Zwierzyny nie brakowało, więc nie miała problemów z głodem, który jeszcze nie tak dawno jej doskwierał. Jednak nudziło jej się okrutnie, dawno nie miała do kogo pyska otworzyć. Mogła jedynie gadać sama ze sobą, czego bardzo nie lubiła. Paru innych podróżujących, których spotkała zmierzali w innym kierunku niż jej, więc nawet nie było co zaczynać rozmowy. Po paru godzinach marszu zaczęło się ściemniać, wlazła pośpiesznie na drzewo, by uniknąć lisów i tym podobnych niebezpiecznych zwierząt. Przeklinała swoje futro, które w nocy świeciło jak latarnia, dając znak wszystkim gdzie jest teraz. Obudziło ją prychanie, syczenie i gniewne pomruki dochodzące spod drzewa.
- Zamknąć jadaczki nędzne kurduple! - wrzasnęła, przy okazji zrzucając na nich kawałki kory i gałęzi. Podziałało zamknęli się jednak nie na długo.
- Co ty robisz na tym terenie?! - zapytał jeden z, jak się okazało, kotów na dole.
- Ja szukam, rzekomych klanów, które tu się znajdują - odpowiedziała.
- Tu jest teren Klanu Wilka, a po co ich szukasz? - zapytał zaciekawiony.
- Szukam, bo znudziło mnie podróżowanie i chcę gdzieś zamieszkać na stałe - miauknęłam. Ci na dole rozmawiali chwilę ściszonymi głosami.
- Jeżeli ci na tym zależy to możemy cię zaprowadzić do lidera - odpowiedział po chwili.
- Może rano, a nie w środku nocy - zasugerowała.
- Dobra, przyjdziemy tu rano - odpowiedział. Poszli w końcu. Raniuszek, wstała z drzewa i przeskoczyła a następną gałąź i następną i tak śledziła kocury, na szczęście wiatr wiał jej w pysk, przez co nie mogli jej wyczuć. Bała się, że się odwrócą, bo wtedy od razu ją zobaczą. Zdecydowała, że może teraz pójdzie z nimi, bo i tak już nie zaśnie. Więc zeskoczyła bezszelestnie z gałęzi i dogoniła kocury.
- Jednak idę teraz z wami - miauknęła.
- Ale… - zaczął jeden z nich.
- Żadnych ale - mruknęła.
Szli i szli i szli i szli, aż w końcu doszli, do czegoś co przypominało obóz. Stanęli obok jakiejś nory, do której jeden z nich wszedł. Po czym wyszedł, z innym kocurem.
- Kto ty? - spytała prosto z mostu albinoska.
<Iglasta Gwiazdo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz