Raban na zewnątrz przykuł uwagę Lisiej Łapy, która ze znużenia dłubała dziurę między pędami rośliny, która stanowiła ścianę legowiska starszych. Młoda kotka podniosła głowę, rzucając pytające spojrzenie Żywicznej Mordce, ten jednak wzruszył tylko barkami, nerwowo przebierając łapkami w miejscu. Futro na jej karku zjeżyło się, gdy tylko do jej nosa dotarł zapach krwi. Poderwała się z miejsca w mgnieniu oka i mimo wewnętrznego sprzeciwu podeszła do wejścia.
To, co zobaczyła wywołało niemały uśmiech na pyszczku uczennicy. Oddychała ciężko, nie potrafiąc się uspokoić. Łzy spłynęły po jej policzkach, kapiąc na ziemię. Zakaszlała cicho, czując w pyszczku posmak krwi. Choroba nadal ją męczyła, lecz ostatnimi dniami zdawała się uspokoić i nawet złagodnieć.
Lisia Gwiazda zdechł.
Nareszcie zdechł!
- Lisia Gwiazda nie żyje! - usłyszała radosny krzyk jakiegoś kota.
- Nareszcie pozbyliśmy się tego psychola! - zawołał ktoś inny, równie szczęśliwy co jego poprzednik.
- Wolność!
- Niech żyje Berberysowa Gwiazda! Niech żyje! Berberysowa Gwiazda! Berberysowa Gwiazda! - kotka otarła łzy z pyszczka, obserwując jak kolejne, wychodzące z szoku koty ściskają się wzajemnie w euforii. Jedynie Berberys, Szczaw oraz Miętowy sprawiali wrażenie nieobecnych. Wpatrywali się na łeb kocura, z którego krew przestała już lecieć a ta, która zabarwiła piach, już dawno wsiąknęła w grunt. Widziała rozpacz na pyszczku szylkretowej kotki oraz łzy spływające po policzku jej syna.
Miała świadomość, że cierpią, nie potrafiła jednak odczuć tego samego co oni. Ojciec, a raczej potwór, skrzywdził ją zbyt mocno by jakkolwiek było jej go szkoda.
Miała świadomość, że cierpią, nie potrafiła jednak odczuć tego samego co oni. Ojciec, a raczej potwór, skrzywdził ją zbyt mocno by jakkolwiek było jej go szkoda.
Zakaszlała. Kolejne krople krwi spłynęły po jej brodzie. Szybko je starła. Przed oczami miała obraz wygiętego, martwego ciała matki. Przerażający uśmiech na mordzie Lisiej Gwiazdy... Sapnęła, otwierając szeroko żółte ślepia.
Jej sylwetka odbijała się w tafli wody kałuży, która powstała zeszłej nocy podczas nagłej ulewy. Nienawidziła tego jak wygląda. Co z tego, że miała, jak inni twierdzili, urocze pstrokate futerko? Wolała być czarno-biała! Jak własna matka! Rude plamy zbyt mocno przypominały czyją jest córką. Tak samo jak pędzelki oraz długie uszy, które opadały na końcówkach. Dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo karykaturalnie wygląda. Wszystko zwieńczał krótszy niż u normalnego kota pyszczek.
Myślała o Króliczym Sercu, który obiecał, że powie wszystko Aroniowej Gwieździe. Czy miała możliwość dołączenia do klanu nocy? Pierwszy raz w życiu zastanowiła się nad tym dłużej. Miała cichą nadzieję, że nakrapiany lider przyjmie ją do siebie... względem klanu klifu czuła nienawiść jednak... nie miała pewności, że rodzeństwo zgodzi się pójść z nią a ona nie chciała ich opuszczać, przecież tylko oni jej zostali.
Myślała o Wróblowym Sercu, którego poznała na ostatnim zgromadzeniu. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie jego pociesznej mordki. Chciała go kiedyś jeszcze zobaczyć.
Obiecała sobie, że jak tylko wyzdrowieje postara się wypatrzeć go przy granicy. Skoro nareszcie była wolna... miała zamiar z tego skorzystać.
Myślała o Wróblowym Sercu, którego poznała na ostatnim zgromadzeniu. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie jego pociesznej mordki. Chciała go kiedyś jeszcze zobaczyć.
Obiecała sobie, że jak tylko wyzdrowieje postara się wypatrzeć go przy granicy. Skoro nareszcie była wolna... miała zamiar z tego skorzystać.
oooo czekam :>>
OdpowiedzUsuńPójdzie na randewu
Usuń