- Może chciałbyś się przejść ze mną po zioła? - Ospale zapytała świeża medyczka. - Trzeba je uzupełnić po porze nagich drzew i szybciej pójdzie we dwójkę niż w pojedynkę, a pacjentami mógłby zająć się Poranna Zorza. - Zaczęła lekko się tłumaczyć Mgiełka. - Póki jeszcze jest... - dodała ciszej i skuliła uszy.
Zastrzygł uszami. Czy dobrze zrozumiał? Póki jeszcze jest? Co to miało znaczyć? Czyżby klifiak knuł za plecami, jak się uwolnić od swoich ciemiężców? Aż tak naprawdę było mu tu źle? Wątpił. Na pewno lepiej niż w Klanie Klifu, rządzonym przez szaleńca.
- Jak to póki jeszcze jest? - Wojownik chyba zaciekawił się tą kwestią, bo z pytającą miną spojrzał na Mglisty Sen.
- No, póki jeszcze... N-nie poszedł... na emeryturę? - Lekko się skuliła.
- Jak to póki jeszcze jest? - Wojownik chyba zaciekawił się tą kwestią, bo z pytającą miną spojrzał na Mglisty Sen.
- No, póki jeszcze... N-nie poszedł... na emeryturę? - Lekko się skuliła.
Widać było, że medyczka coś kręciła. Już otwierał pysk, unosząc jedną brew, kiedy kotka mu przerwała.
- To idziesz ze mną po te zioła, czy nie?
Westchnął. Taktyczna zmiana tematu. Niech nie myśli, że się od tego tak łatwo wymiga. Postanowił jej jednak na razie odpuścić i skinął głową. Może i był niepoważny, zakładając na swoje barki kolejne obowiązki, ale wiedział dobrze, że zioła się przydadzą. A nie chciał puszczać Mglistego Snu samej. Wyglądała na zmartwioną i niewyspaną. To spotkanie medyków w czasie Sierpowatego Księżyca musiało wyssać ją z sił. Nigdy nie przejmował się tym co tam robią. Słyszał o rozmowie z przodkami. Jednak czy to było aż tak męczące?
- Chodźmy - miauknął wychodząc na zewnątrz.
Niedługo rozpocznie się Pora Zielonych Liści. Czuł to dzięki promieniom ogrzewającym jego grzbiet. Z dnia na dzień robiło się cieplej. Bardzo go to cieszyło. Koniec mrozów oznaczał dla niego ulgę.
Kiedy kotka wyszła, ruszyli poza obóz. Mglisty Sen szybko wytłumaczyła mu jakich ziół szukają. Pierwszy raz był na takiej misji, więc był kompletnie zielony. Starał się jednak zapamiętać opisy roślin i wypatrzeć je w poszyciu.
***
- To wszystko? - zapytał kładąc kolejną trybulę pod łapami kotki.
- Hm... - zastanowiła się. - Jeszcze kocimiętka. Musimy iść do siedliska Dwunożnych.
Słysząc to nieco się spiął. Pamiętał jego pierwszą podróż z wujkiem w tamto miejsce. Również wtedy poszli zbierać kocimiętkę. Nie pamiętał dokładnie całego zdarzenia, jednak Dwunożnego z wielką rurą trudno było zapomnieć.
- Coś nie tak? - miauknęła widząc jego wahanie.
- Nie... Nic. Kiedyś tam byłem z Aroniową Gwiazdą. Spotkaliśmy Dwunożnego z czymś głośnym w łapach. A potem się topiłem w rzece. To była Pora Nagich Drzew - wytłumaczył.
- Jak chcesz możesz wrócić i zanieść zioła, a ja sama tam pójdę. - zaproponowała medyczka.
- Nie! Tam jest zbyt niebezpiecznie. Nie chcę mieć na sumieniu kolejnego kota, chodźmy. Zioła zostawmy tu pod drzewem. Weźmiemy je wracając - Machnął łapą, zagarniając medykamenty we wskazane miejsce.
Kiedy się z tym uporali, ruszyli w stronę farmy. Miał nadzieję, że historia się nie powtórzy i nie napotkają na niedogodności.
<Mglisty Śnie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz