- Tak?
- Boli mnie brzuch, ciągle się załatwiam i swędzi mnie pod ogonem! - szybko wytłumaczył swoje objawy Jesiotr.
Czekoladowy usiadł na uboczu.
- A i jeszcze tata! - zwrócił uwagę medyczki na niego syn. Jesionowy Wicher zmarszczył czoło. - Kręciło mu się w głowie. - szybko dodał.
- Nie... Znaczy tak... Ostatnio mi słabo. Mam suchość w ustach... Szybko się męczę, czasami boli mnie głowa, no i te zawroty... - powiedział do uczennicy. - Nie mów mi tylko, że to starość - jęknął.
Mglista Łapa chwilę się zamyśliła. Najpierw zajmie się młodym. Nakazała usiąść kociakowi i podeszła do niego, zerkając na kotkę, która o dziwo boi się ziół. Ewidentne przyglądała się im, jakby co najmniej na nią patrzyły. Tyle dobrze, że była zajęta i Mgiełka mogła skupić się na innych pacjentach, nie bojąc się o to, że ta wybiegnie z legowiska, mówiąc, że nie pamięta, czemu tam się w ogóle znalazła. Zmrużyła oczy. To naprawdę był bardzo dziwny przypadek. Wróciła myślami do syna czekoladowego.
- Mówisz, że boli cię brzuch?... - retorycznie zapytała i dotknęła łapką głowy kocurka. Miał lekko podwyższoną temperaturę, ale tylko lekko. W dodatku młodego prześladowała biegunka. Jeszcze z takim przypadkiem Mgiełka się nie spotkała. Zmierzyła wzrokiem Jesiotra. Co był dzisiaj za dzień? Same dziwne choroby do niej się udawały. Była w szoku. Chwilkę zastanawiała się nad tym, co może być kocurkowi i po chwili do jej głowy wpadła myśl, która przypomniała uczennicy jedną z lekcji mentora. Dotyczyła ona przedziwnych istot zwanych pasożytami. To bardzo dziwne stworzenia i mogą dawać przeróżne objawy. Od bólu brzucha przez biegunki, bóle głowy aż nawet do omdleń. Po wypytaniu kociaka i rodzica kociaka wzbogaciła się o wiedzę, że młody nie mógł zjeść niczego, czego jeść nie powinien. Nie był to Kaczorek, a u tego mogłaby polemizować. Ten więc przypadek pasował jej tylko do pasożytów. Nakazała poczekać kocurkom i udała się po potrzebne zioła. Wracając, znów zerknęła w stronę kotki z utratą pamięci. Teraz zaczęła delikatnie wąchać roślinki. Miała skrytą nadzieję, że kiedy uda jej się ogarnąć pacjentkę, jej pamięć wróci na swoje miejsce.
- Podejrzewam u Jesiotra pasożyty, tutaj są zioła na takowe dolegliwości - spojrzała na czekoladowego - Musisz je wszystkie połknąć, ale nie martw się, dodałam tam też nektar wrzosowy, więc nie powinno być to takie złe w smaku - zwróciła się teraz do Jesiotra. Patrzyła, jak ten dzielnie walczy z wykrzywioną miną. Dał radę. Jeden z głowy.
- I powiedz mi, jakby mu nie przeszło Jesionowy Wichrze. Jestem pewna, że chodzi tu o pasożyty, jednak do wnętrza twojego syna zajrzeć nie mogę - dodała niemal obojętnie i po chwili jej wyraz pyszczka znów zrobił się skupiony. - A co do ciebie, ile ostatnio piłeś? Twoje objawy sugerują mi, że chodzi tutaj o odwodnienie - podejrzliwie spojrzała na kocurka. Wydał się zmieszany.
- Możliwe, że nie przesadzałem.
- No więc... - nie dokończyła, bo przerwała jej niejaka kotka z demencją, wybiegająca w popłochu z jej legowiska. Mgiełka z przerażeniem spojrzała w tym kierunku, po czym skierowała wzrok na miejsce, gdzie posadziła wcześniej kotkę. Nie było ziół. Musiała je zjeść. Odetchnęła. Jednak po chwili dotarło do niej, co właśnie się stało. Kotka, która traci pamięć i nie pamiętała gdzie ani po co była, właśnie wybiegła z jej legowiska i udała się w tylko sobie znanym kierunku. W mgnieniu oka zdecydowała się ruszyć za nią, już nie kończąc wypowiedzi skierowanej do jej kolejnego pacjenta.
- Pomóż mi Jesionowy Wichrze! - wrzasnęła, była pewna, że sama sobie nie poradzi z dogonieniem i zaciągnięciem z powrotem do leża medyków kotki. Za co Klanie Gwiazdy?-pomyślała. Czemu Porannej Zorzy akurat nie było w legowisku, tylko musiał urządzać sobie jakieś przechadzki? Mgiełka nie wiedziała, gdzie od czasu do czasu pojawiał się mentor, ale nie pytała. Jego sprawa. W każdym razie nie o to teraz ma się martwić. - Sasankowy Płatku wracaj! - wrzasnęła teraz do spłoszonej kotki, nawet nie zwracając uwagi na to, czy Jesionowy Wicher zdecydował się jej pomóc. Doprawdy Mgiełka pierwszy raz w swojej dość krótkiej karierze medycznej, spotkała taki dziwny przypadek.
<Jesion? Pomożesz dogonić zbiega?>
Wyleczony Jesionowy Wicher, Jesiotr i Sasankowy Płatek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz