– Dobłe... – miauknęła siostrzyczka, już z ustami pełnymi od kolejnego kawałka. Szybko jednak przypomniała sobie o bracie, który przecież nadal czekał, aż rodzeństwo mu coś zostawi. – Chodź, Zimorodku! – zachęciła, uśmiechając się do niego.
Szybko wyjrzał zza mchu, nadstawiając uszu. Czy... Czy to prawda? Nie przesłyszał się? Jednak mu coś zostawili! Szybkim, skocznym krokiem dotarł do leżącej na ziemi, obgryzionej z różnych stron piszczki i po raz kolejny wgryzł się w soczyste mięsko. Mmmm... Pycha! Wciągnął jej ogon z głośnym "ślump" i oblizał pyszczek.
- Ale pychotka! - zawołał.
Szkoda tylko, że to była jedna mysz, a nie kilka. Z chęcią by jeszcze jakąś zjadł. Niestety mama wolała im jeszcze nie znosić takiego pożywienia, by przypadkiem ich brzuszek się nie zbuntował i nie zwrócił posiłku. No nic. Musiał się dostosować do jej wytycznych i zapomnieć o mięsku. Szybko zresztą udało mu się to zrobić, ponieważ już wciągał swoje rodzeństwo w kolejną zabawę.
***
Minęło parę wschodów słońca. Myszki były teraz widziane dość często. Niestety... Na ich trójkę zawsze przypadał jeden kawałek. Bardzo mu się to nie podobało. W końcu nadszedł czas, aby znaleźć miejsce, skąd bierze się posiłek. Do tego celu musiał namówić Rosę, by ta ponownie wybrała się z nim na ekspedycję w ten nieznany, dziwny, zewnętrzny świat. Wybrał na ten moment wieczór, kiedy to mama po kąpieli kładła się spać. Trącił siostrę łapą, widząc jak ta powoli odpływa. No nie! Jeszcze nie czas na spanie! Mieli ważną, bardzo ważną misję do wypełnienia!
- Rosa - Pociągnął ją za ogon.
Kotka ziewnęła szeroko i spojrzała pytająco na brata.
- Co się stało, Zimorodku?
No jak to co? Wyprawa! A właśnie... Chyba zapomniał jej o tym powiedzieć. No nic. Wskazał głową na wyjście. Nie chciał rozmawiać przy mamie. Mogła tak naprawdę udawać sen i wszystko podsłuchiwać. Powoli skierował się w stronę wyjścia. Dopiero, gdy znalazł się w znacznej odległości od karmicielek i ich pociech, spojrzał na sunącą za nim jak cień, córkę Żywicznej Mordki.
- Plan jest taki. Szukamy myszek - szepnął. - To tajna misja. Będziemy bohaterami jak się uda nam je znaleźć! Wchodzisz w to?
Oczywiście, że nie oczekiwał od niej odmowy. W końcu nigdy jej się to nie zdarzyło, co mocno mu imponowało. Cieszył się, że przynajmniej jedno z jego rodzeństwa, było tak żądne przygód jak on sam!
<Roso?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz