Stokrotka przed sobą zobaczyła dziwne koty. Nie ruszały się, nic nie mówiły, tylko leżały. Nie usłyszała nawet ich oddechu. Pustymi oczami spoglądały na niebo.
- Ciociu Konwalio, co im dolega? - miauknęła mała niebieska koteczka, wskazując na trupy kotów.
- Ich się nieda-a uleczyć... Odeszły z tego świata. Polują z Klanem Gwiazdy. - jęknęła ,,ciocia".
- Ale-e ciocia Cętka mówiła, że każdą ranę da się uleczyć.
- Jej nie o to chodziło. Nie ma lekarstwa na śmierć. Chodźmy. - mruknęła Konwalia powoli wstając z ziemi.
- Jak dorosnę to je wynajdę. I dlaczego Cętkowany Kwiat płacze?
- Cioci umarła bardzo bliska osoba... Jej matka. - odpowiedziała łaciata koteczce.
- Mama? Pójdziemy do mojej mamy? Pewnie bardzo tęskni...
Konwaliowe Serce głęboko westchnęła.
- Może jutr-rto? - mruknęła smutno. - Możemy pozbierać kwiatki i nauczyć się trochę podstawowych ziółek.
- Dobrze ciociu.
****
- Co to za roślinka? - zamruczała Stokrotka pokazując na polance czerwony kwiat.
- Zobaczymy, przynieś.- miauknęła ciotka.
Niebieski kociak pobiegł po mak. Ostrożnie oderwał kwiat. Stokrotka położyła czerwony kwiat przed medyczką.
- To mak. Widzisz te nasionka? Łagodzą ból psychiczny. Pozbierajmy te rośliny. Ty pójdziesz tam, a ja tam. Tylko uważaj, bo tam są kolce.
Córka Konwaliowego Serca pokiwała głową.
****
Miała już dużo tych kwiatków. Zobaczyła jeszcze jedną, piękną roślinę. Wystarczyło tylko kilka kroków, by do niej dotrzeć. Niestety, od niebieskiej odgradzały go kolce. Wielkie kolce.
Pomyślała, że może uda jej się przez nie przejść. Myliła się. Niechcący nadepnęła przednią łapą na jeden. Zawyła z bólu.
<Konwalio?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz