— Chyba się starzeję. Odrobinkę. Odrobineczkę.
Zastrzygł uszami na głos kocura. Na pysku namalował mu się uśmiech. Mokra Gwiazda widocznie wyczuł jego obecność, gdyż odwrócił się i ich spojrzenia się skrzyżowały. Westchnął. Może nie chciał, by Jeżyk słyszał jego rozmyślania o mijających księżycach? Tak, Mokra Gwiazda miał już swoje lata młodości za sobą, ale który kot nie doświadczył czasu? Sam Jeżyk się starzał, chociaż minie jeszcze sporo czasu do jego emerytury. Na pewno Mokry nie powinien się przejmować księżycami, a skupić na klanie i tym, co sprawia mu największą przyjemność oraz satysfakcję.
— Odrobinkę. — miauknął rozbawiony do lidera. — Zaczynasz już mówić do siebie, przyjacielu?
Nawet nie czekał na odpowiedz. Podszedł bliżej, ocierając się krótko o sierść kocura, zanim zerknął w stronę legowiska wojowników. Żadnemu z nich nic nie dolegało. Medycy musieli uważać na zapasy ziół, które w jednej chwili były duże, żeby w następnej zmaleć. Cóż, na pewno nie chcieli mieć kolejnych żyć na sumieniu. Stan zdrowia każdego pobratymca, trzeba było dokładnie zbadać.
— Zjesz ze mną? Ostatnio znowu zbyt schudłeś. Nie pamiętasz już jak się przemęczyłeś i zemdlałeś? — miauknął asystent medyka głosem nieznoszącym sprzeciwu. Mokry mógł być przywódcą, ale Jeżyk jako medyk miał obowiązek dbać o jego zdrowie. Nie zamierzał stracić przyjaciela tylko dlatego, że ten znowu bardziej troszczy się o klan, niż o własne samopoczucie.
— Właściwie nie jestem głodny i muszę wybrać mentorów dla kociaków.
— Małą mysz chociaż zjedz. Zapewni ci siły.
Dwójka kocurów udała się w stronę sterty zdobyczy. Usiedli przy niej, żeby móc chwycić po myszy, jednej dla każdego. Każda zwierzyna była cenna, nawet najmniejsza i najchudsza myszka. Jeżyk obwąchał swoją uważnie, tak na wszelki wypadek, zanim zanurzył kiełki w świeżym mięsie. Spojrzał stanowczo na Mokrego, czekając, aż lider zrobi to samo. Po chwili wahania, lider wreszcie wziął gryz.
— Myślałeś już konkretnie nad jakimś wojownikiem?
— Tak. Na pewno chce wziąć Krowią Łatę i Narcyzowy Pył.
Jeżyk skinął głową, między przeżuciem kolejnego kawałka mięsa. Połknął.
— Psiankowa Szyja jeszcze nie miała ucznia. — podsunął. Siostra mówiła mu, że chętnie zajmie się szkoleniem jakiegoś młodzika. Miała teraz doskonałą szansę.
Mokra Gwiazda zamyślił się.
— Niech będzie. — wreszcie miauknął. — Został ostatni kot. Może Tańcząca Zorza?
— Dobry wybór.
Chociaż Jeżowa Ścieżka zgadzał się z wyborem Tańca na mentora dla jednego z kociąt zastępczyni, dopadła go nagła wizja Słonikowej Łapy i Melodyjnej Łapy. Gdziekolwiek byli, liczył, że sobie radzą.
Dokończył posiłek w ciszy, pilnując, żeby przyjaciel też zjadł odpowiednią ilość myszy.
Kiedy oboje mieli już napełnione brzuchy, podnieśli się z miejsca, każdy gotowy ruszyć do własnych obowiązków.
***
Minęło trochę czasu od mianowania kociąt zastępczyni. Kotka wróciła do obowiązków, natomiast jej pociechy nosiły teraz dumną rangę uczniów. Czekoladowy nie miał jeszcze okazji im pogratulować, co zamierzał szybko zmienić. Aktualnie krzątał się w legowisku, sprzątając stary mech. W niektórych miejscach byłam zasyfiony, ale nic dziwnego, jeśli zatrucia powróciły i jedynym sposobem, było szybkie zwymiotowanie. Jeśli jakiś kociak postanowi w przyszłości zostać medykiem, zdecydowanie Jeżowa Ścieżka pierwsze co mu zleci, to sprzątanie medycznego miejsca.
Ciszę panującą wokół, przerwało pojawienie się Mokrej Gwiazdy, którego zapach był dla Jeżyka tak znajomy, że od razu go rozpoznał. Z resztą znał się na tropieniu, a to pobudziło jego zmysły. Podszedł bliżej kocura, witając go uśmiechem i porzucając swoją chwilową pracę.
— W czym mogę ci pomóc?
— Uh, właściwie to przyszedłem w odwiedziny.
Jeżowa Ścieżka uśmiechnął się szerzej. Zaprosił kocura gestem ogona do środka. Spędzanie czasu z przyjacielem zawsze było przyjemne. Usiedli trochę bliżej zakamarka z ziołami. Pająk akurat plótł kolejną sieć. Mokra Gwiazda przyjrzał mu się zaciekawiony.
— Mały handel. — poruszył wąsami. W szczegóły nie musiał się wdawać, Mokry i tak poznał część opowieści, gdy wracali po pamiętnym Zgromadzeniu do obozu.
— Wiesz, Jeżyku, tak ostatnio myślałem i może mnie czegoś poduczysz?
— Oh. — otoczył łapy ogonem. — Nie mów mi, że nagle z przywódcy staniesz się medykiem.
Puścił mu oczko rozbawiony. Nie miał jednak powodu, by nie udzielić przyjacielowi małej lekcji, która kiedyś, kto wie, może uratuje mu życie. Podsunął bliżej niego korzeń łopianu.
— Korzeń łopianu. Łagodzi ból po szczurzych ugryzieniach. A to — przyciągnął bliżej pachnącą roślinę. — Jest trybula. Na bóle brzucha i rany.
Mówił na tyle wolno, by Mokry go zrozumiał. Oczywiście nie zamierzał uczyć go wszystkiego co sam umiał. To wymagało czasu i bycia na stanowisku. Wystarczyła podstawowa wiedza.
<Mokry?>
Miodek uczeszcza, polecam xD
OdpowiedzUsuń