Przed oczami mignęła mu jakaś biała sierść. Spiął się cały. Nie... to niemożliwe... Ruszył powoli w stronę lisiaka, by się przekonać, że go wzrok nie myli. Nie mógł być to Koszatek. Nie miał szans na przeżycie. W końcu trzymał go tak długo pod wodą, że ten umarł. Nie biło mu serce, nie oddychał, był martwy. A więc... Co to za białe coś? Szybko przemknął pomiędzy walczącymi, zbliżając się do celu. Na chwilę zamarł, obserwując jak kocur walczy z jakimś nocniakiem. Nie... To nie mógł być Koszatek... Bardziej wytężył wzrok i nagle go olśniło. Bocian? To on przeżył? Znalazł klan? Widząc jak do przyjaciela zbliżają się wrogowie, włączył się do walki, odpędzając wojowników Klanu Nocy. Bocian chyba jeszcze się nie zorientował, że był tuż przy nim. Chciał mu tak bardzo przylać... Jednak rozkaz do odwrotu zmusił go do zaniechania tej decyzji. Szybko ruszył za lisiakami, kierując się w stronę ich obozu. Ciekawe gdzie teraz mieszkali... Niech nie mówią, że tym terenie opanowanym przez lisy.
Po szybkim biegu dotarli do jakiejś zapory. Nie miał pojęcia co to jest, ale klanowicze, przeciskali się pod spodem tego czegoś, wychodząc po drugiej stronie. Szybko ruszył za nimi, czując jak siatka drażni mu skórę na grzbiecie, po czym wznowił marsz. Przy okazji rozglądał się po otoczeniu z ciekawością. Na drzewach rosły dziwne owoce. Były takie czerwone i duże. Naglę jedno z ich prawie spadło mu na głowę. Prawie, bo widząc zbliżający się pocisk, uskoczył w bok, wpadając na Bociana.
- Uważaj! - warknął biały.
Odwrócił się w jego stronę, z bardzo niemiłym wyrazem pyska.
- To tak się witasz po tylu księżycach? - prychnął.
Kocur zrobił wielkie oczy, patrząc na Czermienia, który od ich ostatniego spotkania, sporo urósł oraz zdobył kilka paskudnych blizn. Chyba jeszcze nie mógł uwierzyć, kto przed nim stał, bo nadal milczał.
- A więc tu mieszkacie? - Rozejrzał się po sadzie.
<Bocian?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz