— Wojownicy kierują się kodeksem wojownika. Są to zasady, których muszą przestrzegać, by być dobrymi, szlachetnymi kotami — rozpoczął opowieść kocur. — Chodzą na Zgromadzenia, trenują uczniów, polują dla wyżywienia całego klanu. Czasami podczas patrolowania granic, muszą być gotowi bronić terytorium, słuchają poleceń lidera, natomiast w razie bitew, walczą odważnie w imię klanu. Życie ucznia jest również ciekawe. To oni w przyszłości zostają wojownikami, gdy tylko przejdą odpowiednie szkolenie. Gdy zostaniesz uczennicą, dostaniesz własnego mentora, który nauczy cię polować, będziesz umiała się obronić, oraz nauczysz się, czym jest szacunek względem starszych i innych klanów. Fajne, prawda? — zapytał ją na sam koniec, wyczekując reakcji.
— Brzmi selio supel! — zawołała, w pełni usatysfakcjonowana słowami czekoladowego. — Ale cy ten kodeks jest naplafdę taki potrzebny? Fydaje się baldzo nudny. — Uczeń medyka pokręcił łebkiem z politowaniem.
— Jest, i to bardzo potrzebny. Gdyby koty nie przestrzegały kodeksu, nie słuchały Klanu Gwiazdy i robiły to, co chciały, świat pogrążyłby się w chaosie, a wszyscy bezkarnie robili złe rzeczy! Gwiezdni nad nami czuwają, a członkowie klanów są im posłuszni, dzięki temu panuje u nas spokój i porządek — wyjaśnił jej, z nadzwyczajną cierpliwością w głosie.
Słuchała go uważnie, ale nie mogła ukryć niezadowolenia. Wyobrażała sobie to wszystko trochę inaczej. Z jakiej racji oni, wielcy bohaterowie, mają słuchać się jakiś kotków z gwiazd? Dla Melodyjki nie brzmiało to zbyt sensownie, no ale cóż się dziwić. Dla niej nic, co było objęte pewnymi zasadami lub same w sobie zasadami było, było totalnie nudne i absolutnie nikomu do niczego niepotrzebne. Mogłaby super walczyć i bez Kodeksu Wojownika!
— Ale to tlochę bez sensu, zie musimy się słuchać jakiś postaci, któle są na niebie! — odpowiedziała, machając ogonem. — Myślałam, że Klan Gwiazdy obchodzi tylko medykóf! — Tym razem Jeżowa Łapa posłał jej trochę zaskoczone spojrzenie, zupełnie jakby nie rozumiał, jakim cudem młoda nie wie zbyt wiele o ich przodkach. Szylkretka jednak totalnie go zignorowała, nawet jej o tym przez myśl nie przeszło. W końcu dla niej był całkowicie normalne, że matka za bardzo nic jej nie opowiadała, a ona sama nie interesowała się raczej takimi rzeczami. Co za tym szło, nawet nikogo o to nie pytała, toteż nie miała pojęcia, ile Klan Gwiazdy znaczy nie tylko dla medyków, ale także dla całego klanu jako społeczności.
— Dla wojowników też jest bardzo ważny, Melodyjko. Kiedyś sama to zrozumiesz — mruknął.
Koteczkę znudziło już w sumie jego gadanie, więc strzepnęła uchem i bez większego namysłu rozpoczęła zabawę swoim ogonem. Kocur tymczasem, widząc to, z rezygnacją zajął się dyskusją z zagadującym go Storczykiem.
Melodyjka, w pełni zaangażowana swoją zabawą, co jakiś czas prychała. Ta wredna kita wciąż nie dała się jej złapać. Jak to możliwe, że zawsze była szybsza? Kotka w końcu przewróciła się na drugi bok, znudzona już tą rozrywką. Czekoladowy nadal siedział w żłobku. Zamrugała z zaciekawieniem, przydreptała do niego i pacnęła łapką.
— A ktoś zmusił cię do bycia medykiem? Ja bym nie mogła tak z fłasnej woli — miauknęła bezczelnie, wpatrując mu się prosto w błękitne oczy.
<Jeżowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz