Obserwował malca jeszcze zanim ten zdał sobie sprawę z jego obecności. Judaszowiec widział, że ten coś knuł – w szczególności, gdy na pyszczku kociaka wymalował się niezręczny uśmiech, gdy tylko zauważył, że nie był tu sam.
— Cześć, wujku?... — miauknął Promyczek, rozglądając się i szybko dodając: Powiesz mi, jak zdobyłeś te łyse miejsca na swoim ciele? Podczas jakichś walk, prawda? Opowiesz mi o nich?
Judasz zamrugał parę razy. Hę? Spojrzał w dół, by zerknąć na parę swoich bezwłosych placków. Ach, tak. Oczywiście.
— Pochodzą z ciężkich bitew — mruknął. Nie zamierzał się nikomu z tego tłumaczyć, a co dopiero bachorowi. Zresztą, jaką czelność miał by w ogóle zadać mu takie pytanie?! Puścił to jednak płazem. Był to w końcu jego siostrzeniec. Choć głupi, to nadal jego siostrzeniec... Ugh.
— Naprawdę? A dlaczego wyglądają inaczej? O, dlaczego ta jest inna? — dopytywało kocię, wskazując łapką na ślady po pazurach pod prawym okiem wojownika.
— Bo to zostało mi dane przez śmiertelnika. — Obnażył pazury i jedną z łap dotknął tego miejsca, delikatnie przejeżdżając wzdłuż swojego policzka. Oczywiście tak, by się nie zranić. — Natomiast to... — Przystawił łapę do lewej strony twarzy, wskazując na łysą skórę — rana zadana przez ciemne duchy. Te z Mrocznej Puszczy — dodał śmiertelnie poważnym tonem.
Zauważył momentalnie, jak pyszczek Promyczka otwiera się zdziwiony, a jego oczy powiększają się ze strachem.
— Co?! Naprawdę? — miauknął, niedowierzając.
— Tak. I jeśli tylko spróbujesz uciec z obozu, to będzie czyhać i na ciebie... — pogroził, co wystarczyło, by maluch wziął nogi za pas, uciekając prędko w kierunku dobrze znanego i bezpiecznego żłobka. Judaszowiec uśmiechnął się pod wąsem. On to miał jednak smykałkę do zajmowania się kociętami...
***
Te przebrzydłe potwory terroryzujące ich tereny były tylko kolejnym dowodem do całej listy znaków i gróźb Klanu Gwiazdy. Kolejnym, którego jakimś cudem nie wszyscy potrafili zrozumieć. Judaszowcowy Pocałunek mógł tylko bezsilnie prychać pod nosem, zastanawiając się, ile jeszcze jego klan będzie musiał wycierpieć, nim wszyscy zrozumieją. Mieli wśród swoich chwast. Chwast, który musiał zostać wypleniony – za długo zatruwał już ich ziemie.
Kocur zdążył już prześwietlić swojego rywala. Srokoszowa Gwiazda bał się go. Robił wszystko, byle tylko jego wróg, Judaszowiec, nie dobrał się do władzy. Choć uciszał jego zawołania, tak samo też unikał jego wzroku. Tchórz, myślał sobie z każdym kolejnym spojrzeniem w stronę ich lidera Judaszowcowy Pocałunek. Mysie serce bez krzty honoru. Nie potrafił wstawić się z nim do otwartej równej walki, bo wiedział, że ją przegra. Judasz musiał więc tylko czekać, aż gwiezdni wezmą łapy w swoje ręce...
— Miejmy tylko nadzieję, że prędzej niż później — wymamrotał pod nosem, kręcąc głową, w akcie głośnego myślenia. Siedzący nieopodal i bardzo zajęty próbami otwarcia kraba Promienna Łapa na chwilę spojrzał na swojego wujka, skonfundowany.
— Mówiłeś coś do mnie? — zapytał, spoglądając na niego jednym okiem. Judaszowcowy Pocałunek otworzył leniwie oczy, jakby z pretensjami, że ktoś miał czelność przerwać mu kontemplację. Wpadł jednak na pewien pomysł. Gdy niepewny uczeń wrócił do poprzedniego zadania, łapiąc zębami twardą skorupę stworzenia, do którego środka próbował się dostać, Judaszowiec nagle zapytał:
— A ty? Co uważasz na temat Srokoszowej Gwiazdy? — wymruczał, wbijając w niego przyszpilające spojrzenie.
<Promyk?>
EVENT NPC: Srokoszowa Gwiazda
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz