- Ugh. Zgrzyt, gdzie jest matka? - Warknęła kocica, podnosząc głowę z futra Cykorii. Jej wzrok wbił się w jej siostrę, która siedziała w składziku z ziołami. - Już dawno powinna wrócić.
- Zmora spotkała po drodze jakieś koty i postanowiła im pomóc. - Opowiedziała druga kocica. - Gdybyś widziała, w jakim stanie są oni, to nie przeszłabyś obojętnie.
- To tylko wymówki, które zawsze używasz. Po prostu powiedz mi, że ponownie poszła do swoich dwunożnych po zioła i do wyroczni, a nie wciskaj mi kłamstwa. - Kotka wróciła wzrokiem na cynamonowego. - Chociaż mam mojego partnera przy boku. Inaczej byś musiała słuchać mojego narzekania.
- Powinnaś się cieszyć, że nawet przy takich upałach posiadamy wszystkie potrzebne zioła. Nawet jeśli są zabierane od dwunogów. Zmora dba, chociaż o to. Dobrze, że przyjęła nas pod swoje łapy, bo inaczej zginęłybyśmy przy następnym opadzie białego puchu.
- Przesadzasz jak zwykle Zgrzyt. Może ty byś skończyła, wąchając kwiatki od spodu, ale ja trzymałabym się dobrze. Pewnie los pokierowałby mnie na drogę mojego kochanego piórka i siedzielibyśmy gdzieś razem w norze jak teraz. Prawda kochany? - Zapytała Cykoriowego Pyłku, co tylko zestresowało go. Jak miał odpowiedzieć? Co jak odpowie źle i znowu oberwie? - Och, małemu ptaszkowi wyrocznia odebrała głos. Na szczęście ma mnie, a ja wiem, o czym myśli i jestem tym ja. - Cichy śmiech liliowej dotarł do uszu wojownika, przez co tej skierował swój wzrok na nią. Ryk tylko warknęła coś pod nosem, ponownie wtulając się w jego futro. Zapanowała chwilowa cisza, którą przerwał głos czyiś kroków. Z każdym mrugnięciem powieki stawały się one głośniejsze. Ktoś się zbliżał i miał nadzieję, że nie jest to czarna kocica.
- Ugh, wreszcie wróciła. - Powiedziała ciemna kotka, wstając i udając się do drugiej z towarzyszek kocura. - Ile można było na Ciebie czekać Zm-... - Zaczęła, kierując swój wzrok w stronę wyjścia z legowiska, jednak nie dokończyła. Zamiast Zmory, na którą oczekiwała Ryk, w wyjściu pojawiło się znane mu rude futro. Od razu rozpoznał zdrajcę klanu, którym okazał się Ważkowy Lot. Był tu już raz, widział go. Niestety rana pozostawiona mu przez pewnego wojownika, stwarzała dla niego dużo problemów, które zielarki mogły szybko naprawić. Teraz ponownie się pojawił, trzymając królika w pysku, którego położył pod łapami liliowej kotki.
- Zapłata za ostatnią przysługę. - Rzucił krótko, gdy zły wzrok samotniczek padł na niego. Rozglądnął się wokół, a jego wzrok padł na przewodnika, który wpatrywał się w niego od dłuższego czasu. - Widzę, że Zmory nie ma, a chciałem z nią porozmawiać. Za to dalej trzymacie mojego przyjaciela i to nawet w dobrym stanie. Jak się trzymasz Cykoriowy Pyłku? Powinieneś mi dziękować, że znalazłem Ci kogoś, kto jest w stanie Cię pokochać. Jeszcze byś zginął przez głupią miłość skierowaną do mej siostry. Jesteś ślepy, jeśli nie mogłeś dostrzec jej ostry kłów i pazurów.
- Za to ty jesteś głupi, uważając, że zdrada klanu da Ci jakiekolwiek korzyści. - Odsyknął niebieskooki. - Obserwująca Gwiazda z pewnością tu mnie znajdzie, a ty zginiesz z naszych łap. Klan Gwiazdy poślę Cię do bezgwiezdnego miejsca, gdzie będziesz gnić wraz z Niknącym Widmem. - Śmiech, to jedyne co usłyszał w odpowiedzi od Ważki. Dwójka samotniczek była zdziwiona nagłą wymianą zdań kocurów, jednak postanowiły nie ingerować. - Teraz żałuje, że nie dałem Małej Koszatniczce wydłubać Ci i Pszczelej Łapie oczu. Teraz pewnie leżałbyś martwy.
- Ojej, głupiutki przewodnik żałuje swoich czynów. No cóż, czasu nie zmienisz. - Rzucił rudy samotnik. - Tak samo, jak nie wycofasz słów odnośnie braku akceptacji Kniei, które mi powiedziałeś. Byłeś taki naiwny… Musiałbyś zobaczyć jej minę, kiedy jej powiedziałem o tym. Niezapomniany widok. Teraz może żałować swoich słów i czynów jak ty.
- Byłeś moim przyjacielem, a postanowiłeś rzucić to w bok dla jakichś ziół. Mam nadzieję, że mimo wszystkiego Kwiecista Łapa zatopi w tobie swe kły!
- Nawet teraz nie możesz przyjąć do siebie, że jest przewodnikiem, a nie uczniem. - Ważka zrobił krok w stronę Cykorii, na co ten odsunął się od niego, uderzając o ścianę nory. - Ja uważam za to, że z chęcią wbije swe kły w Ciebie, gdy teraz wie, że popełniłeś taki błąd. Utopi Cię, a może zakopie żywcem w tunelach, kto wie? A Obserwująca Gwiazda nawet nie spojrzy w twą stronę i pozwoli jej działać. Wiesz czemu? Bo jest kot-... - Przerwał, zdając sobie sprawę, że w jego słowa wsłuchują się też inne koty. - Bo jest ona okropną przywódczynią, a gdy reszta Klanu Burzy zda sobie z tego sprawę, to wyląduje w swej kochanej dziurze. - Zbliżał się w kierunku cynamonowego, jednak nim zdołał stanąć przed nim, to Ryk zagrodziła mu drogę.
- Myślę, że wystarczy Ci tej małej rozmowy. Bo powoli zaczynasz przekraczać granice naszej małej umowy, a wtedy nici z naszej opieki. - Po tych słowach Ważkowy Lot cofnął się do składziku, na co ta tylko prychnęła. - Zmory nie ma. Przyjdź jutro o zachodzie słońca, nim postanowię wbić me pazury w twe futro. - Ostatni raz rudy kocur posłał zły wzrok w stronę Cykorii, nim zniknął z jego pola widzenia.
- Denerwuje mnie już on. Nie rozumiem, jak matka może z nim wytrzymywać. Już dawno powinniśmy go zabić. - Rzuciła tylko Zgrzyt, powracając do sortowania ziół. - Tyle problemów dawno by znikło. Jak jeszcze raz zacznie swoją gadkę o miejscach kotek, to mu tak pysk powykrzywiam, że nie wiadomo, czy będzie to kotka, czy kocur.
- Też mam go dość, jednak może matka wie, co robi. Może jednak dalej mamy z niego jakieś korzyści. - Wzrok kotki powrócił na przewodnika, a jej pysk momentalnie zmienił się ze złości na łagodny uśmiech. - Próbował skrzywdzić moje piórko. Teraz jest przerażony i zestresowany. Mamy jeszcze jakieś ziarna maku?
- Wcześniej narzeka na zbieranie ziół, a teraz chcę z nich skorzystać. Nigdy Cię nie zrozumiem Ryk. A odpowiadając na twe pytanie, mamy, ale małą ilość. Nie musisz wykorzystywać wszystkiego na swego ukochanego.
Pointka zwróciła wzrok w stronę składziku, do którego później zmierzyła, aby przeszukać w nim skalne półki w poszukiwaniu wcześniej wspomnianego zioła. Z pewnością nie spodziewała się, że czarna kocica wejdzie do nory i wbiję w nią swój wzrok.
- Dobry wybór Ryk, właśnie tego potrzebowałam dla naszego nowego pacjenta. - Powiedziała kotka, co sparaliżowało samotniczkę. Obróciła się powoli, kierując swe brązowe oczy na kota stojącego w wyjściu. - Nie możesz ciągle odurzać swojego partnera, bo tylko wprowadzisz go w zły nawyk. Odłóż to. - Młodsza tylko prychnęła, odkładając nasiona maku na wcześniejsze miejsce, po czym jakby obrażona ułożyła się obok Cykoriowego Pyłku.
- Kto niby jest taki ważny, że zasługuje bardziej na zioła niż moje piórko? - Zapytała Ryk, wtulając się w jego futro. - Gdyby nie ta ruda kupa futra, to nie musiałabym go uspokajać.
- Ważka był tu dziś? Huh. Czego chciał?
- Coś tylko rzucił, że chce Cię widzieć, a Ryk umówiła was na jutrzejszy zachód słońca. - Powiedziała Zgrzyt.
- Inaczej by się nie odczepił mego piórka! Nie wiem, co oni mają wspólnego, ale na pewno nic dobrego. Wspominali o jakiejś… Jak ona miała na imię? O! Obserwującej Gwieździe i Klanie Burzy. Jakieś dziwne te nazwy.
- Wiesz, że jestem obok Ciebie, prawda? To nie są dziwne nazwy, a Klan Burzy to moje miejsce ur-... - Zaczął kocur, jednak przerwała mu ponownie kotka.
- Ciii! Dziwne miejsca i nazwy. Na szczęście nie jesteś już tam, a z nami.
Zmora odwróciła się, wbijając wzrok na coś, co było za nią. Głową tylko wskazując do środka nory, nim sama nie znalazła się cała w składziku. Zaraz za nią wszedł jakiś kot, którego widział on pierwszy raz na oczy.
- Nie przejmuj się nimi, oni tak zwykle. Pozwól, że Ci ich przedstawię. - Zaczęła czarna kocica. - To jest Zgrzyt i Ryk, moje dwie córki. Częściej je tu spotkasz niż mnie i nie musisz się ich obawiać. Znają się tak dobrze na zielarstwie, jak ja. - Ogonem wskazała na obie kocice, a na końcu wskazała na Cykorię. - A ten tu… Nie nazwaliśmy go jeszcze. Zwracaj się do niego, jak tylko chcesz, Ryk woła na niego piórko.
- Jestem Cykoriowy Pyłek, a nie jakieś piórko. - Rzucił cynamonowy, jednak szybko żałował swoich słów, bo przeszył go mocny ból, spowodowany przez kły Ryku. Kocica ugryzła go w kark jakby nic!
- Czy ktoś pytał Cię o zdanie? - Zapytała starsza kotka z uśmiechem na pysku, a słysząc pisk bólu przewodnika, kontynuowała. - No właśnie. Lepiej jak siedzisz cicho piórko. - Odwróciła się tyłem do nieznajomego, chwytając nasiona maku i kładąc je pod łapami kota. - To powinno pomóc Ci z bezsennością. Uznaj to za podarunek od nas w ramach miłej rozmowy.
Nieznajoma tylko wlepiła wzrok w mak przez chwilę, po czym położyła jakieś mocno pachnące zioła i biorąc ziarna, opuściła tak szybko norę, jak się w niej znalazła. Wydawało mu się to dziwne, jednak nie tak dziwne, jak nagły atak kogoś, kto miał być jego partnerką. Coś było nie tak z tymi kotami i to wyczuł od razu. Na Klan Gwiazdy, czemu to on tu musiał się znaleźć? Czemu nie porwały Ważki? On zasługiwał na takie tortury bardziej niż on. Po krótkim zastanowieniu doszedł do wniosku, że były wojownik Klanu Burzy byłby zbyt ryzykowny, aby trzymać go uwięzionego w norze.
- Za mocno go ugryzłaś. A mówiłam Ci, że miałaś to robić lekko. - Powiedziała Zmora, gdy bura kotka zniknęła z nory. Chwyciła ona pajęczynę i podeszła do cynamonowego, przykładając ją do jego nowej rany. Ryk tylko przewróciła oczami na słowa matki. Musiał się stąd wydostać jak najszybciej.
npc: Ważkowy Lot, Zmora
wyleczeni: Marionetka, Umakini, Mrówkolew
<Marionetko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz