Dzisiejszy dzień był... normalny. Mamusia nieco mu odpuściła i pozwoliła na wyjrzenie ze żłobka. Wydawała się w lepszym humorze. Może udało mu się jej udowodnić, że był idealnym dzieckiem? Spełnił jej jedno z wielu oczekiwań? Miał taką nadzieję! Lubił, gdy się uśmiechała, a nie złościła. Kochał ją całym serduszkiem, chociaż budziła w nim swoimi krzykami strach.
Obserwował przechodzące koty z miłym uśmieszkiem, który widniał na jego pyszczku. Siedział dumnie i nawet się nie garbił, robiąc to z własnej woli, a nie pod przymusem. Czuł się... odrobine wolny, ale nie aż tak, aby przekroczyć niewidzialną linie swoją łapką i wyjść do świata. Wiedział, że mimo wszystko czujny wzrok Zięby przewiercał go na wskroś.
I właśnie wtedy padł na niego czyjś cień. Zadarł główkę w górę, stając oko w oko z rudzielcem. Przypominał mu młodszą wersję dziadka, tylko miał zamiast pomarańczowych oczu, niebieskie.
— Dzień dobry — przywitał się grzecznie ze starszym wojownikiem. W zasadzie skoro już się zbliżył, mógł go wypytać o wiele rzeczy, które skrywał świat! Mama nie powinna być na niego o to zła. Jego rozmówca był rudy, a więc mógł nawiązać z kocurem jakiś bliższy kontakt, nie obawiając się, że da mu po skórze.
— Cześć... — miauknął nieznajomy, kładąc mysz pod jego łapkami. — To dla twojej matki. Przekażesz?
Pokiwał łebkiem. Oczywiście, że przekaże! Był bardzo miły, że przyniósł jej coś na ząb. Widząc jak jednak ten ma zamiar właśnie odejść zatrzymał go, swoimi kolejnymi słowami.
— Jak się nazywasz? Ja jestem Piasek.
— Zwiędły Hiacynt — dostał odpowiedź.
Dziwne imię... Takie... Niecodzienne i dość smutne. Dlaczego właśnie zwiędły? Nie wyglądał staro, zmarszczek też nie miał. Czyżby to było imię za panowania Kamiennej Gwiazdy, która pogardzała rudymi?
— Czy mógłbyś jeszcze nie odchodzić? — poprosił. — Chciałbym nieco dowiedzieć się o świecie. Ty jesteś wojownikiem, pewnie byłeś poza obozem. Jak tam jest? — Wbił w niego swoje ślepia, czekając z utęsknieniem na opowieść.
<Hiacynt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz