Wdrapała się na drzewo. Wciąż nie przepadała za tą czynnością, ale dzięki temu mogła więcej zobaczyć. Siedziała na tyle wysoko, by upadek dla niej nawet w tym wieku, gdy już nie była małym kociakiem, mógłby się również zakończyć w najlepszym przypadku złamanymi kończynami. Dlatego postanowiła, że nie ważne co, nie spadnie. Balansowała po gałęziach, gdy wdrapywała się wyżej, bądź decydowała się zejść niżej na stabilniejszą odnogę. Drzewo na które się wdrapała znajdowało się blisko granic, skąd mniej lub bardziej miała lepszy widok na tereny sąsiadujących klanów. A przynajmniej ten teren, który był najbliżej granicy. Już od dobrych kilku minut nie zauważyła ani jednego Burzaka ani Klifiaka, którzy mogliby kręcić się blisko granic zajęty patrolem. Najwidoczniej mieli inne sprawy na głowie, bądź po prostu patronowali w tej chwili inne miejsca. Nawet żadne inne zwierzę nie przemierzało granicy, nie licząc ptaków, które szybowały nad głową Kawki i koronami drzew. Gdzieś z dołu dobiegł ją odgłos, który świadczył o tym, że ktoś próbuje się do niej wdrapać. Nie była w nastroju na czyjeś towarzystwo, to też sama zaczęła schodzić, chcąc się minąć z kotem. Zeskoczyła kilka gałęzi w dół, gdy w tem zauważyła czarno-białe futro mentorki.
— Zastanawiałam się, gdzie to cię od rana wywiało Kawcza Łapo. — powiedziała przyglądając się uważnie swojej uczennicy, która odwróciła wzrok od kotki starając się wymyślić jakieś uzasadnienie, dlaczego nie pojawiła się na dzisiejszym treningu — To pierwszy raz jak zdecydowałaś się opuścić trening. A zazwyczaj uczniowie takie numery wykręcają na początku, gdy jeszcze zdaża im się tęsknić za czasem spędzonym w kociarni. — Kotka dostrzegła na jej pysku rozczarowanie, w końcu do tej pory Kawka była wzorową uczennicą i sama prosiła o wydłużony trening
— Nie mam nic na swoją obronę — odparła wzdychając ciężko i zeskoczyła o kilka gałęzi niżej. Sroczy Lot ze zwinnością przemieszczała się za nią ku dołu, by później, gdy już znajdowały się na bezpiecznej wysokości zeskoczyć na ziemię. Kawka jednak zwlekała ze skokiem, wolała ostrożnie zejść. — Czy skoro tak czy siak zmarnowałam już pół dnia, to czy możemy już jutro dopiero kontynuować trening?
— Zgoda. Widzę, że coś zaprząta ci głowę i wątpię, że byś coś teraz wyniosła z moich nauk — miauknęła — Lecz jutro masz się skupić na ćwiczeniach. I za to, że mnie nie poinformowałaś o tym, że dzisiaj się nie zjawisz, jutrzejszy trening zaczniemy wcześniej, także się lepiej wyśpij. Nie będzie taryfy ulgowej.
Kawka skinęła głową i mimo tego, że musiała wcześniej wstać, na jej pysku zagościł uśmiech. Miała nadzieję, że to chłodne powietrze wskazujące na to, że pora nagich drzew jest bliżej niż ktoś by przypuszczał, pomoże w jakiś sposób jej skupić się na ważnych rzeczach, a nie myślach, które powodowały u niej problem z koncentracją.
Sroczy Lot zniknęła pomiędzy roślinnością, a Kawka jeszcze przez chwilę kręciła się wzdłuż granic, aż w końcu sama zdecydowała wrócić do obozu. Po drodze zdecydowała się jednak zapolować, żeby nie wrócić po całym dniu nic nie robienia z pustymi łapami. Już na samym wejściu do niego nim udało jej się odłożyć zwierzynę na stos została zaczepiona przez swoją siostrę, która rzuciła w jej kierunku rymowankę, odnośnie tego, że Kawka sama udała się na wagary i była teraz hipokrytką, po tym jak kilka księżyców temu zrobiła o to bure liliowej. W odpowiedzi uśmiechnęła się do Morelki przyjaźnie, w końcu jej siostra miała tym razem całkowitą rację.
— Nie mam nic na swoją obronę — odparła wzdychając ciężko i zeskoczyła o kilka gałęzi niżej. Sroczy Lot ze zwinnością przemieszczała się za nią ku dołu, by później, gdy już znajdowały się na bezpiecznej wysokości zeskoczyć na ziemię. Kawka jednak zwlekała ze skokiem, wolała ostrożnie zejść. — Czy skoro tak czy siak zmarnowałam już pół dnia, to czy możemy już jutro dopiero kontynuować trening?
— Zgoda. Widzę, że coś zaprząta ci głowę i wątpię, że byś coś teraz wyniosła z moich nauk — miauknęła — Lecz jutro masz się skupić na ćwiczeniach. I za to, że mnie nie poinformowałaś o tym, że dzisiaj się nie zjawisz, jutrzejszy trening zaczniemy wcześniej, także się lepiej wyśpij. Nie będzie taryfy ulgowej.
Kawka skinęła głową i mimo tego, że musiała wcześniej wstać, na jej pysku zagościł uśmiech. Miała nadzieję, że to chłodne powietrze wskazujące na to, że pora nagich drzew jest bliżej niż ktoś by przypuszczał, pomoże w jakiś sposób jej skupić się na ważnych rzeczach, a nie myślach, które powodowały u niej problem z koncentracją.
Sroczy Lot zniknęła pomiędzy roślinnością, a Kawka jeszcze przez chwilę kręciła się wzdłuż granic, aż w końcu sama zdecydowała wrócić do obozu. Po drodze zdecydowała się jednak zapolować, żeby nie wrócić po całym dniu nic nie robienia z pustymi łapami. Już na samym wejściu do niego nim udało jej się odłożyć zwierzynę na stos została zaczepiona przez swoją siostrę, która rzuciła w jej kierunku rymowankę, odnośnie tego, że Kawka sama udała się na wagary i była teraz hipokrytką, po tym jak kilka księżyców temu zrobiła o to bure liliowej. W odpowiedzi uśmiechnęła się do Morelki przyjaźnie, w końcu jej siostra miała tym razem całkowitą rację.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz