Jeszcze wczoraj o tej porze nikt się sądził, że przyjdzie im być uczestnikami pogrzebu Bylicy. Śmierć przyszła po starszą tak nagle. Cynamonka chcąc uczcić pamięć mentorki pojawiła się na ceremonii pogrzebowej. Słyszała co nieco o ich zwyczajach, to w jaki sposób chowają swoich krewnych. Nie chcąc im przeszkadzać, chcąc pozwolić im we własny sposób przeżywać żałobę, była kimś na kształt obserwatora. Obserwowała jak Krokus wraz z Błotnistym Zielem tworzą z kamieni okrąg, w którym zostało złożone ciało Bylicy. Obok znajdowała się wnuczka starszej. Zdawała sobie z tego sprawę jak Jeżyk cierpi po stracie ukochanej babci, to też w ciszy zajęła obok niej miejsce, smutno wpatrując się jak młodsza wtula się pyskiem w srebrne futro Bylicy. Chcąc dodać jej otuchy, po pewnym czasie delikatnie otuliła ją ogonem. Kotka nie zareagowała jakoś bardziej na jej gest.
— Czy jest coś co mogę zrobić, pomóc wam jakoś w przygotowaniach? — zagadnęła cicho, początkowo nie chciała przeszkadzać kotom, jednak chęć pomocy im zwyciężyła. Chciała ich wesprzeć, dodać otuchy w tym trudnym czasie dla bliskich Bylicy.
— Nie trzeba. Skowronek i Krokus zajmą się wszystkim. Bylica na pewno cieszy się, że przyszłaś — odparła kotka spoglądając na Cynamonkę, w jej oczach widniały łzy
Wszyscy czuwali przez całą noc. O świcie ciało Bylicy zostało odłożone na bok poza krąg kamieni, a wokół okręgu zostały zbudowane małe stosy z podstawą z trzech kamieni oraz czubkiem. Cynamonka przyglądała się zaintrygowana, po czym sama zdecydowała się ułożyć jeden z kamieni, by oddać hołd swojej mentorce. Mimo, że nie była oficjalną członkinią Kamiennej Sekty, to i tak była kimś bliskim. Po zakończeniu budowy stosów został wykopany dół. Wszystkie koty w ciszy siedziały wokół przygotowanego miejsca. Po pewnym czasie córki Bylicy, Skowronek i Krokus oddaliły się od miejsca ceremonii, po czym szylkretowa kotka wróciła z małą drewnianą szkatułką. Cetkowana do wnętrza szkatułki włożyła starą szyszkę, która jak się Cynamonce udało dowiedzieć była prezentem starszej od jej babci, Pląsającej Sójki. Skowronek ostrożnie zdjęła naszyjnik, który zdobił szyję Bylicy i również ułożyła go w szkatułce. Idąc za przykładem reszty kotów, już po chwili wewnątrz drewnianego pudełka znalazły się również kwiaty podarowane przez Błotniste Ziele. Każdy coś chciał włożyć do wnętrza szkatułki, również i Cynamonka. Ostrożnie podniosła kamyk, ten sam, który zabrała do domu z pierwszego treningu z kotką i ostrożnie położyła go na stosie innych podarunków od bliskich Bylicy. Gdy już wszyscy złożyli podarki, Skowronek zamknęła szkatułkę. Ciało mentorki Cynamonki zostało złożone do dołu wraz ze szkatułką, a jej bliscy donośniej zaczęli płakać. Skowronek wraz z Błotnistym Zielem ułożyły Bylice jak do snu i zamknęły jej powieki. Cynamonka z trudem mogła powstrzymać łzy zdając sobie sprawę, że to już tak naprawdę koniec, że już nigdy nie będzie miała okazji zamienić już więcej ani słowa z Bylicą. Opuściła głowę i dopiero, gdy miała nastąpić przemowa unosiła załzawione spojrzenie na przedmówce.
— Bylica... była naszą założycielką. Liderką, która przeprowadzała nas przez wiele przeprowadzek i ciężkich czasów, jak głodówka w starym mieście. Ale nie była tylko oficjalną osobą, która założyła Kamienną Sektę. Była też naszą matką, babką, przyjaciółką. Głową rodziny, która zawsze nas prowadziła przed siebie. Nie każda jej decyzja była dobra. Ale tak musiało być. — Skowronek patrzyła na koty i widać było na jej pysku zmęczenie i przygnębienie — nauczyła nas wszystkich jak przetrwać, jak pokonywać naszych wrogów, jak zdobywać to czego pragniemy. Przekazywała nam wiedzę, nawet gdy tego nie wiedzieliśmy swymi nie zawsze zrozumiałymi porównaniami i słowami. Niezliczonymi historiami z całego swego życia. Zawsze zaskakiwała nas tym, że była w stanie znaleźć kolejną opowieść, której nie słyszeliśmy, chodź przy ich liczbie wydawałoby się, iż wyczerpała ich zasób. — Skowronek miała wbite spojrzenie w ziemię, a jeden z jej kącików pyska nieco podniósł się do góry na ostatnio wypowiedziane słowa. — wiedziała wiele i tą wiedzę nam przekazywała najlepiej jak umiała. Nawet takie duperele jak to, że widziała dziwnie spokojnego zastępcę Klanu Wilka z oddali, czy też to, że po błocie da się zjeżdżać na większych fragmentach kory, niczym młode dwunogów na sankach. — wydała z siebie rozbawione prychnięcie — naprawdę była rozgadana. I ile nam dzięki temu dała nie jesteśmy w stanie pewnie nawet pojąć, spamiętać. Wymyślała tysiące sposobów na walkę, na to, jak coś zrobić. Tworzyła nowe wymyślne gry dla swych wnucząt. Nie była wstanie, nawet w wieku stu trzydziestu jeden księżyców usiedzieć na dupie w legowisku, tylko musiała łazić po mieście i się narażać. Ciągle musiała coś robić, coś wymyślać. Na przykład pułapki na wrogów z rozbitego szkła. Albo rysowanie planów czy też rozmieszczenia danych miejsc za pomocą pazura na kamieniu. Czy też malowanie przy pomocy barwników pozyskanych ze skał czy roślin. Przeżyła większość swych znajomych, nawet tych młodszych niż ona. Dwójkę swoich dzieci również. — na wspomnienie o zmarłym rodzeństwie Skowronek wróciła od wspominków do realiów, do tego, że właśnie żegnała mentorkę, matkę i osobę, która uratowała ją z nory, bez której zginęłaby marnie wraz z Kminek, leżąc obok ich biologicznej matki zmarłej przy ich porodzie — Dlatego dzisiaj oddajemy jej hołd. Jej, jej historią, jej przeżyciom, jej zwycięstwom jak i przegranym, temu co robiła dobrze, jak i jej błędom, a na ostatek jej mądrości jak i głupocie. — kotka gwałtownie odwróciła się, podchodząc do ciała swej przybranej matki. Tylko przez to, iż było widać, że łzy moczą srebrne futro spadając z czekoladowo-rudo-białego pyska, było wiadomo, iż kocica płacze. Z zaciśniętego gardła, co było słychać w jej głosie, wydobyły się kolejne słowa — czas włożyć cię do dołu, matko. Na wieczny spoczynek.
Skowronek przywołała ogonem najstarszą z zebranych. Błotniste Ziele, cała mokra od łez podeszła ostrożnie na trzęsących się łapach, nieomal się o własne kończyny potykając. Jasnofutra wzięła wraz ze Skowronek ostrożnie ciało Bylicy, podchodząc do dołu. Następnie kotki ostrożnie pochyliły się, by ciało powoli zsunęło się w dół, jakby nie chciałby, by staruszkę coś bolało, choć oczywistym było, że ta już nawet tego nie poczuje. Następnie kocice zeszły na dół i zaczęły układać Bylicę w wygodnej pozycji leżącej, niczym do snu. W tle słychać było lamenty Jeżyk i Krokus. Śmieć podał szylkretowej kotce szkatułkę. Tej pomogła przejąć przedmiot Błoto, bo ten już nie ważył mało z rzeczami umieszczonymi wewnątrz. Kotki ułożyły go obok Bylicy. Po chwili uznały, że zrobią to jednak jeszcze inaczej. Włożyły drewniany przedmiot między łapy kotki - jakby ta otulała go nimi, zabierała go ze sobą w świat pozagrobowy. Zebrani powrzucali do dołu kamienie - część kolekcji Bylicy, którą byli w stanie zebrać i tu uprzednio przynieść. Kotki w dole układały wszystkie Kamienie wokół ciała - one też miały powędrować ze zmarłą tam, gdzie tylko martwi mogli się dostać.
Gdy już skończyli to wszystko... Skowronek z mozołem, ociąganiem, jakby niechęcią do tak szybkiego żegnania się z błękitną kocicą, wyskoczyła z dołu i pomogła wyjść Błotnistemu Zielu. Kotki stanęły nad grobem a Błoto podeszła bliżej reszty zgromadzonych, by następnie odwrócić się, spojrzeć na ciało Bylicy i rozbeczeć się jeszcze bardziej.
— Dowidzenia, Bylico. Miło było nam cię poznać i gościć w naszym życiu. Nie zostaniesz zapomniana. — prowadząca ceremonię ledwie była w stanie się wysłowić. Następnie odwróciła łeb i wskazała łapą na dół, dając znak, by kilka kotów podeszło i pomogło zakopać ciało.
Z ich małego zbiorowiska wysunęli się ci, którzy mieli na to najwięcej sił psychicznych. Byli to Śmieć i Sroka. Zaczęli wsypywać do środka wcześniej wykopaną pod dół ziemię.
— Nie... — dało się słyszeć najpierw słaby, a potem mocniejszy, płaczliwy głos — NIE! NIE MOŻEMY JEJ ZAKOPAĆ! ONA NIE MOŻE BYĆ MARTWA! NIE! NIE! NIE! NIE! — Krokus przebiegła obok zakopujących, wskakując do dołu i zaczynając dotykać ciała w nadziei, że matka jakimś cudem się obudzi, zakaszle i na tym się ceremonia skończy — MAMO, DOŚĆ TEGO UDAWANIA! WSTAWAJ! WIEM, ŻE MOŻESZ! MOMO! NIE ZOSTAWIAJ MNIE! MÓWIŁAŚ ŻE MNIE NIE ZOSTAWISZ! MAMO!
Ostatecznie gdy próbowano miotającą się burą stamtąd wyciągnąć, ta ze stresu w końcu zemdlała. Koty wyjęły ją ostrożnie z dołu. A potem... dokończyły zakopywanie.
Nad zakopanym dołem został zbudowany z różnych kamieni, jednak najczęściej miały one barwę szarą i lekko zielonkawą, to właśnie one najbardziej kojarzyły się bliskim z Bylicą. Gdy stosy zostały zbudowane, ktoś jeszcze zdecydował się na posypania miejsca spoczynku kotki ochrą.
Cynamonka jeszcze przez chwilę czuwała wraz z innymi kotami, aż w końcu bliscy Bylicy się zebrali, pozwalając ich matce, babce jak i liderce ostatecznie odejść mając nadzieję, że jej dusza zazna spokoju.
~~~
Cynamonka przykuśtykała do szylkretki wymownie spoglądając na swoją podwinięta łapę, w której tkwił kolec. Wiedziała, że kotka co nieco zna się na leczeniu urazów, tak też kolec w jej łapie nie powinien stanowić dla kotki większego wyzwania. Dziwnie się jednak czuła prosząc ją o pomoc, a nie Dwunożnych. Był to pierwszy raz, gdy nie została zabrana do weterynarza.
— Od razu lepiej — powiedziała, gdy przedmiot został wyjęty z jej łapy — Dziękuję.
— Drobiazg. Chociaż w taki sposób mogę się odpłacić, za to że pozwalasz nam mieszkać u siebie.
Uśmiechnęła się ciepło. Kotki wcale nie musiały jej się odpłacać. Cieszyła się, że mogła częściej spędzać z nimi czas dzięki temu. Nawet Bryza częściej wpadała w odwiedziny i już nie robiła fochów odnośnie bycia domem tymczasowym dla przybłęd. Mimo to wciąż zachowywała rezerwę względem samotników, którzy przewijali się przez ogród cynamonowej.
— Wiesz, że Bylica była moją mentorką. Niestety nie udało mi się ukończyć oficjalnie treningu, a wszystko przez jej nagłą śmierć — Ostatnie słowa wypowiedziała z trudem. Mimo upływu księżyców wciąż czuła żal i poczucie niesprawiedliwości ze strony świata. — Chciałabym kontynuować trening. Jednak tym razem chciałabym nieco więcej dowiedzieć się na temat ziół dzięki którym nie tylko sama będę mogła sobie pomóc, ale również i wam... Chciałabyś co nieco mnie o nich nauczyć? — spytała nieśmiało
<Jeżyk?>
[Trening med]
[przyznano 5%]
[wyleczeni: Cynamonka]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz