Zadrżał z zimna. Miał ochotę wyskoczyć w stronę Kamiennej Łapy, przytulić ją i podziękować za uratowanie jego marnego żywota, ale nie mógł tego zrobić. Zostałby poszatkowany na plasterki. W ogóle.. Widział niewyraźne błyski w jej oczach. Coś było głębsze.
Chyba nie myślała że łyknie taką słabą wymówkę? Rybojadów nawet czuć nie było przy granicy.
Zadrżał po raz kolejny i wytrzepał się z wody. Poduszkami już nawet nie czuł śniegu.
Nosek zmienił barwę na siną.
- Jhra..
Napadł go napad kaszlu, dzięki któremu przypomniał sobie że wszystko go boli.
- Trzeba było nie wchodzić na lód. - wzruszyła łapami Kamień i poszła trochę szybciej. - Przestań się wlec jak ślimak w ciąży. Czuję patrol Klanu Nocy. - warknęła.
- Jesteśmy zbyt daleko od granicy, aby mogli nas chociażby wyczuć. Albo ty ich. - powiedział wydychając kłębek pary, który odleciał do góry i zniknął pośród chmur. Zniknął, w przeciwieństwie do problemu.
- Jak ci nos zfioleciał to się nie dziw że nie czujesz, idioto! - przyspieszyła. Chciała uciec.
Nikt nie odpowiedział, bo nie mógł. Ociężale człapiąc kichał za każdym razem gdy miał coś wychrapać.
Coś było nie tak. Bardziej nie tak niż to pokazywała.
***
Tania siła robocza osuszała obóz, a rudzi leżeli na miękkim mchu, ciesząc się odpoczynkiem.
Oczywiście.
On, jako jeden z nielicznych nierudych leżał na posłaniu nic nie robiąc. Od kilku dni męczyła go gorączka, zjadł również omyłkowo nie do końca świeżego skowronka, co dało mu masę niemiłych wrażeń. Jeżowa Ścieżka z Wiśniową Łapą wcisnęli mu jakieś zielska i to załagodzili, na szczęście. To właśnie czekoladowy wybłagał dla niego urlop i był wdzięczny, że nie musi pracować. W zamian musiał wąchać wciąż ziołowy odór.
Ponownie kichnął.
W międzyczasie odwiedziła go matka z nieprzyjemnym doświadczeniem jakiego sobie dorobiła, bowiem odrętwiała jej łapa i dorobiła się odmrożenia. Tak samo Koperkowy Powiew który oślepł z powodu jakiejś infekcji i tak samo Szemrzące Szuwary zdrętwiała mu łapa, ale poważniej. Ewidentnie nie chodził długo do medyków.
Pora nagich drzew powoli zaczynała słabnąć. Jakiś pozytyw.
***
Wakacje się skończyły, a on nawet nie wyzdrowiał. Piasek, dzięki.
Podszedł do sterty ze zwierzyną, niemal pustą. Ot, jakiś chudy królik, garść myszy, wróbel, dzierzba, szczur z błotem i nadgryziony zając. Chwycił czwarte i zaczął jeść. Smakowała jak głód i robaki.
- Idziesz na patrol z tą trójką. - powiedział niespodziewanie Bycza Szarża, zachodząc go od tyłu.
Przełknął to co mu w gębie zostało, a reszty nie miał już kiedy, bo już czarny miał wydać z siebie grożący pomruk. Trudno.
- Już.
Popędził do zagubionego Słonecznikowej Łodygi oraz chroniących się od chłodu Glinianego Ucha i Zajęczego Nosa. Ten ostatni pomrukiem przywitał się z nim. Miło.
- Chodźmy lepiej, bo przymarzniemy tutaj na dobre.
Powłóczył powoli łapami za tą zakochaną dwójką.
Dobrze że mają siebie, ale nie muszą się tak z tym obnosić. Jego rodzice nie lizali się po pyskach gdy tylko gdzieś szli. Oni tak.
Ale jednocześnie.. wyglądali uroczo.
Polizałby w tej chwili chętnie po uszach Sasanka.
Pokręcił głową, gdy rozległ się głośniejszy szelest. Poruszył uszami. Szybciej zlokalizował źródło tego dźwięku Zając.
- To tylko mysz. Boisz się ich? - mruknął żartobliwym tonem biały.
Po chwili na chuderlawe zwierzątko skoczyła Muszy Lot i zaraz, jakby nie widziała patrolu, chwyciła i poszła do obozu.
- Nie. Zająców również. - powiedział i kaszlnął. Powietrze było takie zimne.
- Idziemy na granicę z rzeką. - powiedział jak prawdziwy król, władca, lider, takim tonem jakby dopiero co nie robił sobie żartów z Jałowkiem i myszami. Dziwny.
Zaczął coś szeptać do swojego Gliniusia kochanego słodziaczka i przyśpieszył kroku. Cóż, Słonecznik i tak zamykał pochód. Zaczął szybciej przebierać łapami mimo tak ogromnej niechęci. Ugh.
Tymczasem Zając i Glina szeptali ze sobą coraz namiętniej. Zainteresowany chciał podsłuchać rozmów, ale docierały do niego skrawki słów takie jak "pewny", "oczywiście" i "ryzyko". To go pobudziło bardziej, ale ściszyli rozmowy i już nic nie rozumiał.
Wszyscy coś ukrywają przed nim. Ciekawe.
- Wszyscy? - powiedział niespodziewanie Zając, odsuwając się od Gliny. Ponownie zastrzygł uchem.
- Wiecie.. - zerknął na Jałową Łapę z uśmieszkiem typowym dla Gliny gadającego o jego "romansie" z Kamienną Agonią. O nie. - Chciałbym pomówić parę słów na osobności z naszym zakochańcem. Chciałbym mu dać parę rad, tak od serca. - powiedział, a Jałowek rzucił mu błagalne spojrzenie.
- Ja nie-
- Ty tak. - powiedział, ponownie przybierając ten władczy ton. Poczuł nieprzyjemne mrowienie w palcach i bynajmniej nie od śniegu.
Czy będzie mu naprawdę tłumaczył miłosne sprawy?
Poszedł za nim, deptając mu po ogonie. Odeszli dalej, tak by tamci ich nie usłyszeli. W brzuchu coś go skręciło, nawet nie wiedząc czemu.
- Hehe- - powiedział Zajęczy Nos, usiadł i momentalnie zmienił minę na poważną.
- Nie mam ochoty na dawanie ci rad miłosnych. Nie po to Cię tu zawlokłem. - powiedział, a jego ton był chłodny i pozbawiony emocji. Jakieś poddenerwowanie? Stres? Ekscytacja? Nic. Tylko pustka i błysk ślepałek. Przez ten głos skręcenie brzucha zamieniło się w odłamek lodu. Był jednak ciekawy.
- W-więc? - spytał, jąkając się. Uh, jak kretyn!
- Obserwowałem cię przez ostatnimi dniami. Wiedziałem coś od dawna.
Niebieski przełknął nerwowo ślinę.
Wpatrywali się nawzajem w oczy. Jałowa Łapa już dawno przegrał tą walkę, ale jednocześnie nie potrafił odwrócić wzroku.
- Nienawidzisz tego ustroju, prawda? Nienawidzisz Piaskowej Gwiazdy?
Przez chwilę myślał że się przesłyszał.
- Co? Znaczy, tak! - powiedział trochę za głośno.
Nie myślał że kiedykolwiek usłyszy takie pytanie.
- Więc... - świdrował jego twarz głęboko zielonymi oczami. Ten pysk i głos. Nigdy by się nie spodziewał że ten milutki uczeń, który bawił się z nim w chowanego może się tak zmienić.
- Co byś powiedział gdybym ci zaoferował jedną z wspanialszych rzeczy w naszym klanie - możliwość zmiany. Zmiany chaosu, który wprowadziła Piaskowa Gwiazda. Chcę ci dać też możliwość poprawy życia nie tylko swojego, ale także innych. A w zamian proszę tylko o jedno - dołącz do nas i pomóż, gdy następnym razem będziemy znów działali.
Zadrżał. Tak bardzo chciał. Wyprostował się i uniósł głowę w oznace pewności siebie. Próbował zabrzmieć tak jak on, chłodnym głosem.
- Oczywiście.
Później już wszystko poszło jak z płatka. Zajęczy Nos zaproponował, by wszyscy się spotkali, gdzieś tam na jakimś spotkaniu tej rebelii. Szedł za nim jak posłuszny piesek i słuchał wszystkiego co mają do powiedzenia.
- Spotkamy się koło Toma. Możesz pójść ze mną. Nie spotykamy się wszyscy aby nie wzbudzać podejrzeń. - powiedział biały.
Gdy znalazł się tam, wśród reszty kotów oniemiał.
Koperek, ojciec, Glina..
I Kamienna Agonia.
Widział że ona się na niego patrzy, a on się gapił na nią. W końcu podszedł niepewnie do kotki nie do końca wiedząc co ma powiedzieć.
<Kamienna Agonio?>
Wyleczeni: Jałowa Łapa, Koperkowy Powiew, Szemrzące Szuwary
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz