Westchnęła głośno, wychodząc ze żłobka żwawym krokiem i rozglądając się za swym uczniem, by zobaczyć, czy się przypadkiem nie obija. Skała znowu poświęciła swój cenny czas dla tego kociaka. Sama nie znała powodu, dla którego w ogóle go odwiedzała, a tym bardziej udzielała mu odpowiedzi na te wszystkie, dosyć nużące pytania. Momentami czuła po prostu potrzebę, aby to robić. Tak bez jakiegokolwiek sensownego wyjaśnienia, w końcu i tak zawsze robiła to, na co miała ochotę. Jeśli zapragnie jej się rozmów z liliowym kocurkiem, to po prostu do niego pójdzie i tyle.
Odnalazła Świetlistą Łapę, która prezentowała zdobyte umiejętności przed siostrą i bratem. Czarnej zabiło serce z dumy, bo widziała w podopiecznej zaangażowanie. Jej świetne nauki się przynajmniej nie zmarnują. Wyszczerzyła się, napotykając wzrok białej. Skinęła w stronę żółtookiej głową, a kiedy ta odwzajemniła gest, uśmiechnęła się jeszcze mocniej. Powróciła do legowiska, gdzie przysiadła przy bracie i bez wahania zaczęła go pacać łapą po ogonie, nie zwracając uwagi na fakt, że ten szedł właśnie spać.
***
Zerwała się z samego ranka, budząc przy okazji Jastrzębia jak i całą zgraję wojowników, swoim głośnym zachowaniem. Wszelkie pomruki niezadowolenia zignorowała, wychodząc z legowiska i wdychając z radością świeże powietrze. Słońce zdążyło już zadomowić się na niebie, a jego plask palił niemiłosiernie po grzbietach kotów. Skalny Szczyt westchnęła, ale bez zbędnego marudzenia poszła na wszelkie patrole i trening z uczennicą, biorąc do towarzystwa swojego brata i jego ucznia. Starała się na każdym kroku zaprezentować Świetlistą Łapę z jak najlepszej strony, byleby bury to zobaczył.
Po powrocie i spożyciu świeżej nornicy, zaszła jak zwykle do żłobka. Od pewnego czasu przychodzenie tu stało się jej rutyną. W wejściu omal nie wpadła na liliowego kocurka. Mleczyk siedział w miejscu, patrząc na nią wyczekująco, jakby od rana wiedział, że wojowniczka w końcu do niego przyjdzie.
- O, tutaj jesteś - mruknęła, uśmiechając się przyjaźnie. Optymizm w młodym i jego zapał dawały jej nadzieję na to, iż pręgowany nie skończy źle w życiu.
- Czekałem na ciebie, cieszę się, że znowu przyszłaś - miauknął, nie kryjąc radości.
Skała była zaskoczona jego przemianą na przełomie tych paru księżyców. Był już dosyć wysoki jak na kociaka, a jego mowa stała się wyraźniejsza, dzięki czemu w końcu bez problemu go rozumiała.
- Chodź, pogadamy sobie na zewnątrz - oznajmiła, spoglądając ukradkiem na Jastrzębi Podmuch. Niebieska najwyraźniej przyzwyczaiła się do tego, że czarna przychodzi i "porywa" jej codziennie syna, choć i tak posyłała czasami młodej wojowniczce nieufne spojrzenia.
Mleczyk pokiwał spokojnie głową na jej słowa i wyszedł z kociarni, bez wahania kierując się w ich ulubione do pogawędek miejsce. Pod drzewem zawsze było dużo cienia, a rosnące dookoła krzaki spełniały role ochronnego muru od wścibskich ślepi.
Córka Borsuczego Kroku usiadła zadowolona blisko kory, znajdując sobie jak najwygodniejsze miejsce. Liliowy po prostu przystanął niedaleko niej.
- No, więc co tam u ciebie? - zaczęła czarna, biorąc głęboki wdech. - U mnie na przykład jest bardzo dobrze! Moja uczennica robi duże postępy w nauce, ale jak wiadomo, to tylko dzięki temu, że ma taką wspaniałą mentorkę jak ja! Mojemu bratu szczęka opadła, jak zobaczył jej niesamowite umiejętności. Poza tym, ty też za jakieś dwa księżyce będziesz uczniem. Módl się do Klanu Gwiazd, aby trafił ci się jakiś dobry mentor, a nie leniwa klucha, bo wtedy nie masz co liczyć na dobrą nauki. - Skrzywiła się na samą myśl o takiej sytuacji. Widziała w Mleczyku potencjał, toteż liczyła, że nigdy nie zaprzepaści swojej okazji na bycie silnym wojownikiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz