Ze zdumieniem wpatrywała się w to, jak Poziomka zdecydowanie atakuje młodego Nagietka. Robiła to bez wahania. Pełna złości oraz niedowierzania. Nie mogła w końcu wiedzieć, że złamie łapę. Powinna być szczęśliwa tak serio. Nikt jej łapy nie odgryzł, lekki uraz, wyleczy się. Młoda w to nie wierzyła aż tak mocno jak powinna. Brzoskwinka starała się ją pokrzepiać mówiąc “wrócimy do treningów, spokojnie”, lecz córka Jabłka i tak dalej mówiła “ile ja tu jeszcze będę…”. Niebieska chciałaby swojej uczennicy przypomnieć, że nie jest jedynym kotem, któremu coś się stało. W końcu, na przykład ona w jej wieku to już była po skręceniu łapy, a później jeszcze złamała. Fukała więc na nią, gdy po prostu przeholowała z użalaniem się nad swoim stanem. Teraz zadziałała z furią, niezbyt poprawnie, ale stanęła na swoim. Pokazała swoją siłę. Nie jest w końcu pizdą. Nie będzie dawać sobą pomiatać. Powinna nauczyć jej tej cechy. Inne koty potrafią tak innymi manipulować… Przyda jej się to. Wystarczy powiedzieć “inni nie mogą ci mówić co masz robić” i kropka. Taka wielka.
Kocurek wybiegł z rykiem, wpadając na wojowniczkę z całą siłą. Przewróciła się do tyłu, a zdekoncentrowany dzieciak pobiegł dalej. Widziała tylko kilka kropel krwii na podłożu. Kiedyś ją to obrzydzało, ale było przynajmniej widać, czy nie jest w poważnym stanie. Gdyby naprawdę potrzebował pomocy, już by leżał prawie nieprzytomny w czerwonej mazi. Surowo zerknęła na niebieską szylkretkę. Raczej nie tego oczekiwała od swojej uczennicy. Plotki pójdą w świat, Poziomka zaatakowała bezbronnego, młodego kota przy swojej mentorce, która w ogóle nie zareagowała. Problemem jeszcze była obecność innych medyków. Trochę zaniepokojony Wschód, jakby myślał czy pobiec sprawdzić co się stało dokładnie. Bo w końcu “może potrzebował pomocy”. No, uciekający dzieciak nie sprawiał wrażenia aż tak poszkodowanego.
- Tak się nie robi!- miauknęła ostro do uczennicy. Dodała jednak ciszej.- A jeżeli tak, to musisz doprecyzować swoją technikę- i mrugnęła do młodej. Nie planowała jej karać. Mogła najwyżej spróbować nauczyć odpowiedniego zachowania. Od tego niby byli rodzice, lecz oni usłyszą o tym gdzieś pewnie dopiero pod wieczór. To wszystko było dziwne. Poniekąd będąc mentorem, odwalała za nich trochę roboty.
- Uh, dobra… Ja naprawdę chcę być już sprawna! Przez niego później skończę szkolenie!- krzyknęła smutno młoda kotka.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz…-zamruczała cicho do bratanicy.- Nauczę cię jak najlepiej będę potrafiła! Rozumiesz?
- T-tak… Ale obiecujesz?
- Co?
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz…-zamruczała cicho do bratanicy.- Nauczę cię jak najlepiej będę potrafiła! Rozumiesz?
- T-tak… Ale obiecujesz?
- Co?
- Że NA PEWNO pokażesz mi wszystko?
- Oczywiście!- zaskoczona otworzyła szeroko oczy. Jak mogła w to nie wierzyć?
- Nie chcę zawieść rodziców, wiesz?- zauważyła jej uczennica.
- Spoko. Jakby, ja w twoim wieku też chciałam być jak najlepsza. Wtedy oczywiście, to było tylko poznawanie ziół. Dopiero dzięki innym kotom, zdałam sobie sprawę, że się obijam. No i wtedy uczyłam się na wojowniczkę. Potem… Wiadomo co. Ale zapał do pracy jest najważniejszy. Ej, mogłabyś spróbować wstać?- nagle rzuciła.
- Oczywiście!- zaskoczona otworzyła szeroko oczy. Jak mogła w to nie wierzyć?
- Nie chcę zawieść rodziców, wiesz?- zauważyła jej uczennica.
- Spoko. Jakby, ja w twoim wieku też chciałam być jak najlepsza. Wtedy oczywiście, to było tylko poznawanie ziół. Dopiero dzięki innym kotom, zdałam sobie sprawę, że się obijam. No i wtedy uczyłam się na wojowniczkę. Potem… Wiadomo co. Ale zapał do pracy jest najważniejszy. Ej, mogłabyś spróbować wstać?- nagle rzuciła.
<Poziomko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz