Siedząc w towarzystwie czterech klanów i patrząc na rozgrywającą się przed nim krwawą scenę... Był pewien, że w momencie, w którym uczeń z Klanu Klifu rzucił się na jedną z wojowniczek Klanu Nocy, białe futro podniosło się na jego karku – nie ze strachu czy wrogości, a z ekscytacji. Wychylił się wtedy nieco, by wszystko to zapamiętać jak najlepiej… Aby w tej chwili przypomnieć to sobie, siedząc przy grobie Pierwszego Deszczu. Czuł wtedy, że było to niebezpieczne, że raz po raz koty rzucą się sobie do gardeł, a w tym jemu. Że dla kogoś będzie to ostatnia noc. Nic więc dziwnego, że zawiódł się, gdy nic takiego się nie stało. Jedyne, z czego się cieszył, to to, że jego mentor – Jabłko – był częścią tej sytuacji. Był ciekaw, czy gdy zapyta się o to, dowie się, o co chodziło… Czy Jabłko posunie się do tego samego na ich treningu? Do zaatakowania swojego ucznia? Co mogłoby go na tyle sprowokować? Co w tamtym momencie popchnęło go do takiego czynu? Chmura nie wiedział do końca, co się stało, ale jedno było pewne – ktoś z Klanu Nocy zabił kogoś z Klanu Klifu, a Jabłko w tym uczestniczył. Ciekawe. Jego treningi w końcu staną się interesujące.
Otrząsnąwszy się z tego nietypowego stanu, Chmura schylił się, by wziąć w pysk stokrotkę znajdującą się na grobie jego matki i odłożyć ją na bok. Wypuścił ze świstem powietrze przez nos, by po tym wbić swoje łapy w ziemię i kopać w niej. Chciał się dostać do Pierwszego Deszczu. Nie wiedział, czy po tym czasie ostało się coś poza kośćmi… Mimo to był pewien, że widząc to poczuje coś… Cokolwiek. To samo, co na zgromadzeniu. Niejeden kot po śmierci tej kocicy patrzył się na Chmurę współczująco, a kilka z nich pytało się jak się czuje i mówiło, że na pewno jest mu źle, że będzie dobrze… Tylko że jej syn nie czuł nic z tych emocji. Pojawił się w nim jedynie dyskomfort, że musi się przyzwyczaić do czegoś nowego. Wydawało mu się, że to dobrze, że Pierwszy Deszcz spotka się ze swoim partnerem. Inni mieli na ten temat inne zdanie. Poczuł się, jakby zrobił coś źle. Na początku nie interesował się tą całą uwagą, jednak po jakimś czasie stało się to na tyle niekomfortowe, że wziął sprawę w swoje łapy i oto znalazł się tu, próbując dostać się do ciała swojej matki.
– Uch… Bezchmurna Łapo?
Odwrócił się, spotykając się ze wzrokiem zdezorientowanego kocura o jasnym, pręgowanym futrze i niebieskich oczach. Wieczornik… owe Wzgórze. Wieczornik. Chmura wpatrywał się w niego, samemu nic nie mówiąc i czekając na to, co ten powie. Wojownik zbliżył się do niego, na co czarno-biały nieco się zmarszczył. Widząc to, jasnofutry cofnął się o krok, uśmiechając się niepewnie.
– Co… Robisz? – odezwał się w końcu Wieczornik, przyglądając się z daleka uczniowi. – W tym miejscu pochowana jest twoja mama, prawda?
Wystarczyło, by Chmura spojrzał się na niego z wilka, a kocur o srebrnym rudym futrze powstrzymał się od kolejnego kroku. Rozejrzał się, chyba nie wiedząc, co zrobić w tej sytuacji. Syn Pierwszego Deszczu wykorzystał to, wracając do wykonywanej przed chwilą czynności. Nie czuł się zagrożony. Wiedział co nie co o Wieczorniku – jego imię i to, że był po prostu miękki, a przynajmniej na takiego wyglądał z tego, co udało się Chmurze zobaczyć. Jednego jednak był ciekaw…
– Czym jest wieczornik? – zapytał się więc, nie odwracając się od grobu Pierwszego Deszczu.
Było to pytanie nietypowe, biorąc pod uwagę to, w jakiej sytuacji się znaleźli. Nie dość, że dowie się czegoś nowego, to odwróci uwagę od tego, co się działo przed oczami Wieczornika. Chmura bowiem nie przygotował się na ewentualność, w której ktoś go nakrywa.
< Wieczornikowe Wzgórze? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz