- Przyniosłem ci coś do jedzenia. - wymruczał, ocierając się o szylkretkę. Wbiła w niego zmęczone spojrzenie, a point tak jakby... się zmniejszył. Skinęła głową, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Powoli wgryzła się piszczkę, a posmak krwi zagościł na jej języku. Zacisnęła powieki, czując zbierające się w oczach łzy. Miała tego dosyć, ta wojna nikomu nie była potrzebna. Gdyby nie to, Wrzosowa Polana by żyła. Byłaby przy niej, to nic, że czasem wkurzona. Nawet to sprawiało, że czuła się bezpiecznie. Przed oczami mignął jej obraz pola bitwy i leżąca na środku szylkretka. Poczuła pustkę, jedną wielką pustkę w jej sercu. Musiała to zaakceptować - już jej tu nie ma, i nigdy już nie będzie. Była na górze, zapewne patrząc teraz na nią. Na pewno nie była szczęśliwa, słysząc o jej... problemie. Nie chciała smucić matki, ale nie mogła nic na to poradzić. Chciała do niej dołączyć, być znowu szczęśliwa u jej boku. Wzięła ostatni kęs, a liliowy otulił ją ogonem.
- Mogę ci jeszcze jakoś... pomóc? - spytał.
- N-nie. - miauknęła cicho. Nie chciała nakładać na niego dodatkowych problemów, jej wyznania już i tak mocno bo przybiły. Wymusiła na sobie uśmiech, opierając się obok Jabłkowej Bryzy. Weszli do legowiska, kładąc się na swoich posłaniach. Po chwili oboje zasnęli, ale nie na długo.
***
Czy naprawdę teraz miał nadejść jej koniec? Czy robiła dobrze? Czy sama tego chciała?
Siedziała nad brzegiem rzeki, wpatrując się w taflę. W jej głowie kłębiło się mnóstwo pytań, ale na żadne nie znała odpowiedzi. Jednocześnie i chciała to zakończyć, i żyć dalej w lesie, będąc szczęśliwą. Łzy kapały spod jej powiek, wpadając do wody.
- Czemu to wszystko... - zaczęła, lecz przerwała, słysząc przyciszony głos.
Rozejrzała się, ale wokoło nikogo nie było.
- Tu jestem... - usłyszała, obracając głowę w stronę dźwięku.
Nad powierzchnią wody lewitowała rozmyta, co chwilę zanikająca, łaciata sylwetka.
- M-mama? - spytała z niedowierzaniem.
- Proszę, nie rób tego kochanie... - rzekła istota, nim znikła w otaczających wszystko ciemnościach. Mimo iż nie dostała odpowiedzi na swoje pytanie, to i tak poczuła się... lepiej. Nadal było jej smutno, ale nie miała już takiej chęci do skoku. Po raz ostatni rzuciła spojrzenie w stronę błyszczącej tafli, i ruszyła w drogę powrotną. Musiała podjąć decyzję. Robić to czy nie? Po spotkaniu z - najprawdopodobniej - swoją matką nie wszystko wydawało się już jej takie oczywiste.
Możliwie najciszej weszła do legowiska. Nie chciała zbudzić reszty, a w szczególności Jabłkowej Bryzy. Ku jej przerażeniu, ujrzała lekko świecące w ciemności, niebieskie oczy.
<Jabłko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz