Czarny naprawdę cieszył się, że lider i zastępca przystali na jego propozycję. Ciągła praca oznaczała brak czasu na rozpacz, która była ostatnim, czego kocur potrzebował. Wystarczająco długo pozwalał, by nim kierowała. Na dodatek powierzyli mu dowodzenie nad częścią prac, co przyjął z ogromną wdzięcznością. Czuł się potrzebny, a właśnie to ostatnio stało się dla niego bardzo ważne.
Porozmawiali chwilę, omawiając postępy prac i dalsze plany. W pobliżu bawiły się dzieci liliowego. Jego jedyna słabość - podpowiedział czarnemu jego umysł. Pokręcił głową, ignorując pytający wzrok kocura. Ich widok, sposób, w jakie point na nie patrzył… To wszystko w jakiś dziwny sposób sprawiało, że Wilcze Serce czuł pewien rodzaj pustki. Jego myśli od razu poszybowały w stronę Żywicy, a później Sroki… Dopiero obraz Cętki sprowadził go na ziemię. Otrząsnął się i spojrzał na Iglasty Krzew. Ich wzrok się skrzyżował.
- Przepraszam, odpłynąłem.
- To kolejny dowód, że przyda nam się przerwa - odparł tylko liliowy, choć jego spojrzenie zdradzało ciekawość. Jeszcze chwilę siedzieli w milczeniu, aż w końcu każdy ruszył w swoją stronę. Wyczerpany Wilcze Serce, zupełnie ignorując oblepiające go błoto, rzucił się na legowisko i zasnął. Czekało ich jeszcze sporo pracy.
*time skip*
Turkawie Skrzydło. Wiewiórczy Ogon. Stonogowa Łapa. Zaraza zbierała swoje żniwo i nic nie zapowiadało jej końca. Wilcze Serce dwoił się i troił, polując i kopiąc wał przeciwpowodziowy nawet wtedy, gdy nie zebrał wystarczającej liczby wojowników do pomocy. W obozie widziano go niewiele, zawsze towarzyszył mu ironiczny uśmiech. Gdy tylko spotykał któregoś ze znajomych, zagadywał do niego, jak gdyby nigdy nic. To trzymało go przy zdrowych zmysłach. I miał nadzieję, że pomaga też reszcie.
Był przy tym, jak do Iglastego Krzewu przyszła zapłakana Gęsie Pióro. Wiedział, że to oznacza tylko jedno. Któreś z ich dzieci umierało. Ścisnęło go w środku. Obserwował, jak rzuca się w stronę legowiska medyka, pachnący przerażeniem i bólem. Zebrani wojownicy zaczęli szeptać między sobą. Wilcze Serce odchrząknął, skupiając na sobie ich uwagę. Przynajmniej tyle mógł zrobić. Rozdzielił obowiązki pilnując, by każdy miał tyle pracy, by nie przeszkadzał zastępcy lidera przez najbliższy czas.
Miał nadzieję, że kaszel, który słyszał, wcale nie należał do Błotnistej Gwiazdy…
Po krótkiej walce z chorobą odszedł jego mentor, Płomienisty Świt. Zaskakujące, jak choroba zbliżała do siebie klanowiczów… Nie pamiętał, kiedy ostatnio spędził tyle czasu z Wróbelkiem (starał się ją odwiedzać najczęściej jak mógł, szczególnie że wcześniejsza epidemia zabrała większość starszyzny i miał wrażenie, że puste legowisko jest zdecydowanie za duże dla dwóch starszych kotek), a dosłownie dwa wschody słońca temu pogawędził trochę z rudzielcem. Z rozrzewnieniem wspominał, jak na początku nie potrafili się dogadać. Ukradkiem otarł łzę. Przypomniał sobie te wszystkie zabawne momenty, które razem przeżyli. Przechodząca akurat Miedź posłała mu zaskoczone spojrzenie, widząc że równocześnie śmieje się do swoich wspomnień i próbuje zapanować nad pieczeniem zaczerwienionych oczu.
Kątem oka dostrzegł Iglasty Krzew idący za liderem do jego legowiska. Ruszył za nimi. Miał zamiar zapytać o pracę nad wałem, ale nie zdążył dogonić kocurów, zanim zniknęli w wejściu. Usiadł obok, mając zamiar poczekać, aż skończą rozmawiać ale szybko do niego dotarło, że to bez sensu. Mogli siedzieć tam i pół dnia, w tym czasie mógł spokojnie coś upolować. Jak postanowił, tak zrobił.
Gdy wrócił, Iglasty Krzew zwoływał akurat zebranie. Wyglądał jeszcze gorzej niż wcześniej. Wilcze Serce miał wrażenie, że od ich walki minęły całe lata, w ciągu których kocur postarzał się co najmniej dwukrotnie.
Doskonale rozumiał jego ból. Nie zdziwił się wcale, gdy korzystając z pierwszej nadarzającej się okazji, liliowy zniknął. Nie było to może najlepsze posunięcie z perspektywy klanu, wieść o odejściu lidera była szokiem dla wszystkich i to właśnie Igła powinien powiedzieć im, co dalej i dać nadzieję, że to przetrwają. Nie miał do niego żalu. Starając się delikatnie dając do zrozumienia, że nic tu po nich, zaproponował wszystkim rozejście się. Część posłuchała, z opuszczonymi głowami i ogonami. Ktoś na niego krzyczał, inny zarzucał, że ostatnio dziwnie się zachowuje, jeszcze inny próbował gonić liliowego. Ale to dobrze. To znaczyło, że dalej potrafią odczuwać emocje, mimo wszystkiego, co ich spotkało. Wilcze Serce uśmiechnął się krzywo, dając im nowy powód do kłótni, a później ruszył w ślad za Iglastym Krzewem.
Nie zdziwił się, gdy znalazł go przy grobie Borsuczej Gwiazdy.
Czuł się niezręcznie, widząc jak zanosił się szlochem, błagając o pomoc i radę. W tym momencie… Wilcze Serce zupełnie zapomniał o ich nieporozumieniach i złośliwej łatce, jaką przypiął liliowemu. Zobaczył w nim zwykłego kota, wojownika oddanego klanowi, zrozpaczonego ojca, zagubionego lidera, któremu świat właśnie zwalił się na głowę, wyciągając z zanadrza wszystko, co miał. I właśnie w tym momencie poczuł szacunek do płaczącego kocura. Miał nowego alfę i był gotowy zrobić wszystko, żeby mu pomóc.
Bezszelestnie podszedł i usiadł obok niego. Ciszę przerywał tylko szloch Igły.
W końcu czarny postanowił się odezwać:
- Wiesz jaki wycisk mi dawał, gdy został moim mentorem? Pamiętam, jak w pół dnia kazał mi posprzątać i pójść po nowe posłania dla starszyzny, upolować trzy piszczki dla Gęsiego Pióra, pomóc medyczkom i upolować coś dla starszyzny. Sukinlis od razu wiedział, że mi się nie uda, ale liczył na moją cholerną dumę. I wiesz co? Gdyby nie on, pewnie nie wstałbym z tego pieprzonego legowiska do teraz. O, albo jak zabrał mnie na polowanie. Dogryzaliśmy sobie od samiutkiego wschodu słońca, później “przypadkiem” sprzątnął mi zwierzynę sprzed nosa, a potem to już samo jakoś poszło… - Uśmiechnął się z podziwem, pozwalając, żeby łzy spływały po jego pokrytym bliznami pysku. - Podziwiałem tego starego lisa. - Łzy płynęły teraz wartkim strumieniem, ale Wilcze Serce dalej się uśmiechał.
<Gdyby ktoś chciał nawiązać do kopania wałów, śmierci lidera albo po prostu pogadać z Wilczym to zapraszam. Iglasty Krzewie? Powspominamy? :’)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz