Wraz z Nadejściem Pory Nagich Drzew, powróciły wszystkie zmartwienia, których zdążyła się pomału pozbyć. Bardzo powoli, gdyż żałobna rana, ciągle dręczyła jej serce. Mimo upływu kolejnych dni, nie mogła obojętnie przyglądać się pobratymcą. Wciąż odpływała myślami do straszliwej powodzi, podczas której zginęło tyle dzielnych kotów. Chociaż członkowie Klanu Lisa, starali się wychodzić na prostą, kotka obawiała się, że zajmie im to znacznie więcej czasu. Martwiła się, że straci kolejnych bliskich. Może właśnie dlatego, tak ciągnęło ją do spędzania czasu z Brzózką i Sokołem? Myślała także, gdzie mogłaby wyciągnąć Nostalgię, albo jak zagadać do Iskry. Była nawet chętna wybrać się na kolejny patrol z Myszołowem, Puchem i Płomykówką. I za każdym razem, powtarzała sobie, że będzie coraz lepiej. Dusza optymistki faktycznie stała się dla niej ukojeniem. Starała się, niczym mały kociak, zarażać wszystkich pozytywnym humorem.
Ostatnie liście opadły z drzew, zapowiadając, że pora zimowa rozpoczęła się na dobre. Szyszka bez zastanowienia, wychyliła pyszczek z legowiska wojowników, rozglądając się z zaciekawieniem. Pierwszy śnieg pokrył polanę ich obozu (tego najprawdziwszego), a chłodny wiatr, przyjemnie muskał ją po uszach. Wojowniczka poruszyła wąsami w rozbawieniu, gdy postawiwszy łapę na białym puchu, od razu ją cofnęła. Napłynęły wspomnienia, gdy podczas pierwszej Pory Nagich Drzew, nie posiadała się ze szczęścia, wbiegając w coraz to większe zaspy.
Wywlekła się na zewnątrz, nabierając głęboko powietrza. Jedyna woń unosząca się na miejscu, to ta należąca do poszczególnych kotów. Wzruszyła ramionami. Zwierzyna nie mogła odejść zbyt daleko, chociaż w ciągu ostatniego księżyca złośliwie się ukrywała. Szyszka nie czekając, pomknęła w stronę wyjścia, następnie kierując pewne kroki głębiej w bagniste tereny. Pomimo zmiany pory, wszystko wyglądało znajomo i była przekonana, że się nie zgubi.
***
Przycupnęła, obserwując poruszającą się mysz. Małe stworzonko mogło poszczycić się puchatym futerkiem, oraz nietypowym wysokim wzrostem. Zjadało w spokoju ziarenko, nieświadome przyglądającej mu się wojowniczki. Szyszka cierpliwie czekała, powstrzymując przy tym głośny, zmęczony oddech. Wyruszyła o porannej porze, a teraz słońce górowało wysoko na błękitnym niebie. Do tego kolejne płatki śniegu, spadały z gracją w jej stronę. Poruszyła koniuszkiem ogona, gdy mysz poruszyła noskiem. Nie mogła jej teraz wyczuć! Nie, kiedy ta była tak blisko. Szyszka ze spokojem, podkradła się bliżej. Napięła mięśnie, gotowa do skoku. Szare stworzonko pisnęło zaskoczone, obrywając czarną łapą. Szyszka odebrała myszy życie, dziękując w duchu za taki posiłek. Może i nie było to imponujące, biorąc pod uwagę, ile łapali w Porze Nowych Liści, ale zawsze coś!
Czarna kotka zjeżyła futro, słysząc ryk potwora. Znajdowała się zbyt blisko Drogi Grzmotu. Pokręciła głową, wpatrując się dłuższy czas we wspomnianą trasę, powoli przenosząc wzrok na granice z Klanem Burzy.
Gdy znudzona, zawróciła w stronę obozowiska, mysz zwisała zwycięsko z jej pyszczka. Lubiła Porę Nagich Drzew, nawet jeśli była ciężka. Jedna śnieżynka z delikatnością opadła na jej nos, doprowadzając Szyszkę do cichego chichotu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz