*końcówka Pory Nagich Drzew i początek Pory Zielonych Liści*
Słodkie uczucie napłynęło do kotki. Przypominało swoim ciepłem, słońce podczas najgorętszej Pory Nowych Liści. Było tak piękne, wręcz bezcenne. Przepływało przez jej ciało, od nosa po czubek ogona. Zamknęła oczy, próbując w ten sposób uspokoić szaleńczo bijące serce. Koniuszek jej ogona, drgnął lekko, zdradzając radość. Uczucie, które nie dawało o sobie zapomnieć, niosło ze sobą coś, czego nigdy jeszcze nie dane jej było odczuć. Chyba właśnie to była miłość.
Każdy odcień miłości, był inny. Była taka, którą matki przekazywały swoim kocięta, ale również ta, która wiązała ze sobą rodzeństwo. To uczucie, które czuła Szyszka, nie było żadnym z poprzednich. Mogła porównać je do czystego nieba. Wszystko co ją otaczało, przestało mieć w tej chwili znaczenie. Zmysły skupiły się tylko na tym jednym geście. Poczuła się szczęśliwa. Nie próbowała ukryć, że to jej się podobało. W jednej chwili, wszystko wydało się na nowo przyjazne. Zamruczała czule.
Miękkie łapy kotki, prawie się pod nią ugięły. Całe uczucie, wiążące ze sobą tyle emocji, nie odpuszczało, a z każdym kolejnym biciem serca, rosło na sile. Szyszce nawet by nie chciała, żeby odeszło. Wolała, żeby utrzymywało się już na zawsze. To było takie urocze.
Sokół dalej dotykał jej nosa tym swoim, a kotka nie zamierzała go powstrzymywać. Sama już nie wiedziała, dlaczego tak bardzo go do niej ciągnęło. Z jednej strony, była świadoma, że powinna się go odepchnąć, odskoczyć, nazwać to wszystko nieporozumieniem. Tylko, że ona naprawdę tego potrzebowała. Chciała, żeby był przy niej. Mimo iż jego gest był niespodziewany, serce koteczki właśnie tego pragnęło. Tej strony chciała posłuchać. Wielokrotnie słyszała, że powinno iść się za głosem serca. Jeśli właśnie tego chciało, to dlaczego miałaby się bronić?
Gdy wojownik się odsunął, pozwalając jej na nowo "wrócić na ziemię", pojawiło się zawahanie. Chociaż znali się już kilka księżyców, Szyszka nie mogła mieć pewności, czy również coś do niego czuła. Odpłynęła myślami do wszystkich chwil, które razem przeżyli. Ich znajomość była pokręcona. Poznali się, gdy ona jako uczennica, przez przypadek na niego wpadła. Do tamtego momentu, byli sobie kompletnie obcy. Później spędzali więcej czasu razem, powoli się poznając, dzieląc wspólnymi tematami i zdobywając wzajemne zaufanie. Szyszka czuła, że przy nim nie musi udawać. Dla niej był prawdziwym przyjacielem, kotem któremu była lojalna. Czuła się przy nim bezpieczna. Nie wątpiła, że szanował ją tak, jak ona jego. Chyba każdy kot, potrzebował swojego wsparcia. Mogła wierzyć, że gdyby była w niebezpieczeństwie, Sokół ruszyłby jej z pomocą.
Zaszurała łapą po ziemi, czując na sobie jego wzrok. Spoglądała na niego niepewnie. Chyba pierwszy raz, nie widziała w nim tylko przyjaciela. Do brzydkich kotów na pewno nie należał, a jego pomarańczowe oczy, były naprawdę śliczne. Przyłapała się na tym, że wpatruje się w nie jak zahipnotyzowana. Klanie Gwiazdy, dlaczego ona wcześniej nie zdała sobie sprawy z tego, że wojownik coś do niej czuje? Dlaczego wcześniej tego nie dostrzegła? Podczas tych wszystkich dni w swoim towarzystwie, nie wyłapała ani razu czułości w jego głosie. Gdyby dzisiaj jej tego nie wyznał, mogłaby żyć w nieświadomości. Była zaskoczona, że mogła się mu spodobać. W pozytywnym słowa znaczeniu, czuła się także zaszczycona.
Zdołała w końcu oderwać od niego wzrok i odwrócić go.
-C-czujesz coś d-do mnie?
Wahała się. Wiedziała, że powinna poczekać kilka dni, dla upewniania. Tylko, że to wszystko nie działo się tak szybko. Rozkwitało na przełomie księżyców i nawet jeśli teraz poprosiła by o czas, czy to by coś zmieniło? Za nic na świecie, Szyszka nie chciałaby go zranić. Był dla mniej zbyt ważny. Nie wyobrażała sobie, że może go stracić. Spróbowała wyobrazić sobie, co by odpowiedziała, gdyby zaproponował jej odejście z ukochanego Klanu Lisa. Pewnie poszłaby za nim. A gdyby o to samo spytał Gągoł? Cóż, raczej odpowiedz nie byłaby taka sama.
-T-tak mi się w-wydaję.-zastrzygła uszami, słysząc jego głos. Nie potrafiła na razie na niego spojrzeć. Nie, dopóki nie ułoży wszystkich niespokojnych myśli.-Pasowalibyśmy d-do siebie. Jesteś dla m-mnie b-bardzo ważna.
To miał być zwykły spacer. Tym czasem, w tej chwili musiała podjąć najważniejszą decyzję w swoim życiu. Czy pasowali do siebie? Jego pewność siebie, z jej łagodnością? Tak. Przebiegła wzrokiem od jego idealnie czystej sierści, aż po zdradzające oczekiwanie spojrzenie. Ciekawe, czy był przygotowany na tę rozmowę. Ona nie była, a mimo wszystko, decyzja wydawała się jasna.
-Ty dla mnie też.-miauknęła. Czy mogła wyobrazić sobie piękniejsze wyznanie uczuć? Żółte oczy kotki zalśniły. Sokół nigdy by jej nie okłamał. Musiał mówić szczerze. Chciała postąpić według tego, co uznawała za słuszne.
Podeszła o krok bliżej, wtulając się w jego znajome futro. Pozwoliła, by kocur złączył swój ogon, z tym jej.
-Chyba się w tobie zakochałam.
Odpowiedz padła z jej pyszczka szybciej, niż mogła ją powstrzymać. Chyba nic złego nie zrobiła, prawda? Czekała na jego decyzję, ciągle czując to słodkie uczucie.
<Sokole? Can you feel the love tonight c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz