Życie kocura ostatnio nie należało do najłatwiejszych. Ciąg nieoczekiwanych wydarzeń spowodował u niego nagły zastój życiowy. Nadal chodził na patrole, rozmawiał z matką, czy uczył Ćmią Łapę, ale było inaczej niż wcześniej. Miał wrażenie, jakby wcale nie żył w własnym ciele. Wszystko wydawało mu się takie... nierzeczywiste? Atmosfera w klanie była dość spokojna, choć wszyscy praktycznie głodowali. Koty uśmiechały się do siebie, gawędziły, opowiadały żarty, choć jeszcze tak niedawno umarła spora część ich klanu. On sam został ośmieszony i nazwany gejem na zgromadzeniu, a nikt, może prócz Pstrągowego Pyska, zdawał się o tym nie pamiętać. Aroniowy Podmuch czasem miał wrażenie, że jako jedyny pamięta o tym wszystkim. O jego siostrze Porzeczce, durnej Wronie, czy wkurzającym Rozżarzonym Ogonie. Wszyscy poszli do przodu, jedynie on stał w miejscu. Rozmyślał, analizował, przeklinał się za swoje błędy. Czasem tak bardzo już miał dość swoich myśli doprowadzających go do szaleństwa, że miał ochotę zrobić sobie coś głupiego. Bywały też takie dni kiedy jedyne co robił to spał. Sen wydawał się lekarstwem na wszystko. Obarczające myśli, spojrzenia współklanowiczów, cierpiącą mamę. Czemu tylko nie każdy potrafił to zrozumieć?
* * *
Patrol. Co chwilę powtarzał sobie to słowo, byle nie zapomnieć o tym nieszczęsnym wydarzeniu. Patrol, patrol, patrol. Kierując nieco leniwie łapy w stronę wyjścia z obozu, rozglądał się dookoła. Dzień był ponury, koty chude, a on głodny. Dlatego też musiał iść na patrol. Złapać pożywienie i nakarmić swój klan. To był jego dzisiejszy cel. Kaczka lub parę myszy. Bez tego nie mógł wrócić. Stanął przed wyjściem z obozu, czekając na pozostałych. Tak naprawdę nie miał najmniejszej ochoty spędzać czasu z kimkolwiek, ale pozory były ważne. Zwłaszcza przy jego zamartwiającej się matce.
— Witaj! Czym się tak zamartwiasz, słoneczko? — spytała swoim słodkim głosem Owcze Futerko.
Aronii aż się niedobrze od tego zrobiło.
— Nie mów do mnie — syknął jedynie i odszedł od kotki.
Głupia samica.
Zrobiwszy parę kroków, stwierdził, że wolałby zachorować na Czerwony Kaszel niż wziąć udział w tym patrolu. Oprócz wkurzającej pieszczoszki oczywiście przydzielono mu tą nieszczęsną Lśniącą Łapę, bachora Pstrągowego Pyska. Kocur stwierdził, że chyba nie może już być piękniej. Zirytowany ruszył przed siebie, zostawiając towarzyszy z tyłu.
— Ej, Aroniowy Podmuchu, to ma być patrol, a nie spacerek! — zawołał Kaczy Pląs, na co Aronia odpowiedział mu sykiem.
Pomimo pokrewieństwa nie przepadał za nim ani troszkę. Dlatego też przyspieszył, każąc reszcie grupy się gonić. W końcu nie zaszkodzi im trochę ruchu.
— Kwiatuszku! Wolniej! — krzyknęła za nim kulka tłuszczu, poganiając go powoli. — Proszę... Oj widzę, że coś cię gryzie, chcesz porozmawiać? — zaproponowała, mrużąc oczy z uśmiechem.
Aronia zdenerwowany jęknął. Miał naprawdę ogromną ochotę zdrapać ten durny uśmiech z jej pyska. Jednak tajemnicza woń, unosząca się w powietrzu, przykuła jego uwagę. Zignorował paplającą do niego Owieczkę, krzyczącego za nim Kaczkę i podążył tropem kuszącego zapachu. Z każdym zaciągnięciem się coraz lepiej domyślał się co to może być. I z każdym krokiem coraz bardziej tego pragnął. Dlatego też, widząc ów cudowną roślinkę stanął przed nią zdumiony. Nie miał pojęcia co ta robi tu. Czemu rośnie sobie od tak na jego terytorium i czemu nigdy wcześniej jej nie poczuł? Wciągnął ponownie miły aromat, a na jego pysk wkradł się mały uśmiech. Czyżby to była nagroda od Klanu Gwiazd? Nagroda za te wszystkie bóle i próby na jakie go wystawili? Bo jeśli tak, to kocur im wybaczył. Zerwał listek kocimiętki i zaczął żuć go, delektując się smakiem. W końcu nie wytrzymał i zaczął się tarzać w cudownym zapachu.
— Co robisz? — usłyszał pytanie.
Jego oczom ukazała się Lśniąca Łapa. Kotka wyglądała smutnie. Oczy miała przeszklone, a futro potargane przez wiatr.
Czyżby także jak on stała w miejscu?
Aronia naprawdę i wyjątkowo nie mając siły na to wszystko, mruknął jedynie.
— Spróbuj, a się dowiesz
<Lśniąca Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz