- Jasne. - mruknął. - Bardzo żałuję, że nie jesteśmy w jednym klanie. - polizał ją po głowie, czując się trochę głupio. Nie był przyzwyczajony do okazywania pieszczot. - Byłoby nam o wiele łatwiej.
- Wiem, Płonący Grzbiecie. -zamruczała cicho. - Ale mimo to Klan Burzy jest moją rodziną i nigdy bym go nie opuściła.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Dlatego nie próbowałbym cię nawet od nich oddzielać. Głupio mi trochę, że przeze mnie zdradzasz własną rodzinę.
- W oczach kodeksu, owszem, to zdrada, ale nasze serca nie rozróżniają granic między klanami. - powiedziała pocieszająco, a ten kiwnął niemrawo głową. Pomyślał, że tak naprawdę cztery klany nie są potrzebne. Czy nie mógł by być jeden, silny, panujący nad całym lasem i rzeką klan, gdzie nie byłoby różnic podziału? Nie rozumiał motywu Gwiezdnych, ale postanowił, że nie będzie próbował podważyć ich decyzji. To nierozsądne.
Pręgowane Piórko wtuliła swoją głowę w półdługie futro kocura, pachnące runem leśnym. Odwzajemnił ten gest. Po chwili jednak spojrzał jej w oczy.
- Już czas.
- Na co? - zapytała otumaniona.
- Czas na powrót. - rzekł ze smutkiem, ostatni raz ocierając się o kotkę. - Do zobaczenia.
***
Gdy spotkali się znowu, księżyc świecił jasno.
Futerko kotki iskrzyło niczym woda w strumyku, które dzieliło tereny klanów. Jej oczy płonęły entuzjastycznie, ale zaważył w nich iskierkę niepewności.
- Cześć. - miauknął.
- Płonący Grzbiet. - kocica zgrabnie przeskoczyła strumień w miejscu, gdzie był najwęższy i zaczęła lizać mu pyszczek. Odwzajemnił gest, a z każdym liźnięciem bariera zawstydzenia zanikała, aż w końcu byli rozluźnieni i szczęśliwi, jak dwa koty na pół obcych terenach być razem nie mogą.
Pierwsza przemówiła kotka:
- Płomyk...
- Hmm? - mruknął sennie. Uchylił powieki, gdy ta nie odpowiadała. Patrzyła się niewidzącymi oczami w punkt daleko przed nimi. - Coś się stało? - zapytał zaniepokojony.
- Nie, tylko chciałam z tobą porozmawiać.
- A o czym? - dopytywał, jednak kotka wcale się na niego nie patrzyła. W końcu przemogła się i musnęła go przestraszonym spojrzeniem.
- O kociętach.
Serce zabiło mu szybciej. Jeśli się rozmnożą, to będzie oczywista zdrada klanu. Ale czy naprawdę mu zależało na jego klanie? Szepczący Wiatr zniknęła. O Milczącej Gwieździe wolał nie mówić, a klan obdarzał go nieufnością przez ten wypadek z Czarną Łapą. Jedynym ufającym mu kotem był Borsuczy Goniec, z którym zamierzał niedługo porozmawiać. Myślał, że starszy kocur go zrozumie. Co zatem miał do stracenia? Jeśli może zapewnić szczęście swojej partnerce w ten sposób, to nie ma co się wahać.
Polizał ją po karku.
- Czy kocięta cię uszczęśliwią? -zapytał.
- Byłabym najszczęśliwszą matką na świecie, wierz mi. - zapewniła Pręgowane Piórko. Jeszcze raz ją polizał, po czym lekko złapał skórę na karku.
<Prynga? Sry za gniot>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz