- Chyba powinniśmy iść do siedliska dwunożnych - powiedziała kotka. - Może, któryś z kotów pamięta twoją mamę?
- Nie, na pewno nie - powiedział Jaś lekko zmieszany. - To było inne siedlisko dwunożnych. Pamiętam, że w na naszym podwórku było takie duże drzewo, a tutaj nikt takiego nie ma.
- No nie - westchnęła Sarenka zawiedziona. - Chyba wydłuży się nam ta wyprawa!
- Co? Czemu? - zdziwił się kocur.
- Jest jeszcze jedno siedlisko dwunożnych. Ale najkrótsza i najbezpieczniejsza droga do niego wiedzie przez sam środek terytoriów Klanu Wilka i Klanu Burzy, a potem przez bagno.
- A co to bagno? - zapytał Jaś nie do końca rozumiejąc koleżankę.
- W sumie to nie wiem - mruknęła kotka. - Mama mówiła mi jak tam iść, ale nigdy tam nie poszłam.
- Czyli czeka nas przygoda! - zawołał optymistycznie Jaś. - Chodź! Kto ostatni w lesie ten jeży bobek!
Kocurek ruszył biegiem przez Siedlisko Owiec nie słuchając nawet wołania towarzyszki.
- Ej! To nie fair! Ty masz cztery sprawne łapy!
~~~ W poszukiwaniu przeszłości ~~~
Odcinek 1 - Na leśnym szlaku
Sarenka skierowała się w stronę, w którą opadał teren. Mięśnie miała napięte, a uszy nastawione jak radary. Oboje musieli być gotowi na atak Klanu Wilka, którego patrol w każdej chwili mógł się pojawić. Starali się iść jak najciszej stawiając łapy ostrożnie na leśnym poszyciu. W końcu trafili na pewien duży kamień. Kotka obwąchała go delikatnie.
- Świeży zapach Klanu Wilka - mruknęła. - Patrol przechodził tędy niedawno.
Jaś podążył jej przykładem i sam również obwąchał kamień. Cuchnął Klanem Wilka trzy razy mocniej niż wszędzie wokół. W istocie, trop był świeży. Idąc dalej ścieżką wyłapywali też inne tropy Klanu Wilka, jednak mniej widoczne niż tamten. Oczywistym stało się dla nich w końcu, że szli w kierunku przeciwnym niż patrol. Pozwoliło im to rozluźnić mięśnie. Nie musieli się już tak bardzo obawiać bliskiego spotkania z wojownikami.
Nagle Jaś poczuł w brzuchu skurcz. Nie chciał jednak nic mówić, ale po chwili jego brzuch sam głośno wykrzyczał swój żal. Sarenka zatrzymała się i odwróciła do kolegi.
- Zaraz zawołasz do nas cały Klan Wilka! - prychnęła.
- Wybacz, to nie moja wina, że mój brzuch domaga się jedzenia! - odsyknął Jaś. Nagle znów dało się usłyszeć ten dźwięk, jednak tym razem to na pewno nie był on. Jaś uznał to za idealny obiekt drwin. - No Sarenko! Jak możesz tak hałasować?
Kotka oburzona położyła po sobie uszy. Wtedy do nosa Jasia dotarł smakowity zapach. Od razu się przyczaił i przez paprocie podkradł bliżej jego źródła. Kilka długości lisa od nich żerował sobie spokojnie mały króliczek. Jaś widział w nim doskonałą okazję. Podkradł się jeszcze bliżej i wyskoczył. Zwierzak zaczął uciekać, ale kocur szybko go dogonił i jednym pacnięciem łapy przygwoździł do ziemi. Łatwo skręcił zwierzątku kark i upolowaną zdobycz zaniósł do swojej przywódczyni.
Kotka bez słowa zaczęła jeść, a gdy tylko zaspokoiła swój głód resztę oddała towarzyszowi. Jaś ze smakiem pożarł resztki królika. Już chciał przykryć co zostało warstwą leśnego runa, kiedy kotka go powstrzymała.
- Zostaw - mruknęła radośnie. - Niech Klan Wilka wie, że ktoś poluje na ich terytorium. Będą się potem głowić kto jest taki bezczelny.
Jaś skuszony propozycją figla przystał na pomysł koleżanki i zostawił kości królika na widoku. Zaraz zadowolony podreptał jej śladem.
Przeszli jeszcze długi kawałek w dół zbocza swoją wąską, wyraźnie mało uczęszczaną ścieżką, kiedy usłyszeli wesołe krzyki. Oboje gwałtownie przywarli do ziemi, a Jaś ogonem zgarnął na Sarenkę trochę liści. Po chwili dostrzegli ruch kawałek dalej. Czołgając się wpełzli za pobliskie drzewo, gdzie było ich mniej widać. Sarenka wychyliła się lekko by spojrzeć.
Kilka długości lisa od nich przez leśne poszycie dreptały dwa koty. Jeden, szarawy dumnie kroczył przed siebie odpowiadając doraźnie obskakującemu go dookoła szylkretowemu uczniowi. Oba koty zdawały się nawet nie podejrzewać obecności kryjących się nieopodal samotników.
Sarenka wysunęła mimo wszytko pazury swojej przedniej łapy. Jaś próbował ją uspokoić mając nadzieję, że zaraz odejdą. Delikatny wiatr jaki dało się wyczuć między drzewami wiał w ich kierunku co było dobrym znakiem. W końcu wojownik i uczeń odeszli dalej, a po dłuższej chwili ich głosy ucichły.
- Idą do tych brzóz - szepnęła Sarenka, jakby w obawie, że nadal mogą ją usłyszeć. - Musimy być ostrożni. W lesie może być więcej wojowników.
Jaś skinął głową i zaraz oboje ruszyli dalej. Starali się iść szybciej, ale nadal ostrożnie. W końcu dotarli w znajome miejsce. Przed nimi roztaczała się szeroka polana z wielkim, przewróconym pniem. Jaś radośnie uniósł ogon.
- To ta polana gdzie zbierają się koty! - zawołał i zaraz się skulił, jakby w obawie, że zaraz z każdej strony wypełzną wojownicy.
- Mysi móżdżek - prychnęła kotka. - Klany spotykają się tylko w pełnię.
- A dzisiaj nie ma pełni? - zapytał kocur.
- Nie, jeszcze nie - odparła. - Chodź, pokażę ci coś fajnego!
Sarenka zaśmiała się wesoło i z lekkim trudem zaczęła wspinać się na pień tego przewróconego drzewa. W końcu znalazła się na górze i spojrzała stamtąd na swojego kolegę.
Jaś z fascynacją podziwiał cień wojowniczki górującej nad polaną. Była taka niesamowita. Taka majestatyczna! Wyglądała jak pani całego lasu, ba! Jak pani lasu i siedlisk dwunożnych! Kocur zamruczał podniecony tą myślą.
Sarenka widząc zachwyt kolegi uśmiechnęła się i zaraz zjechała po pniu z powrotem od niego. Jaś otarł się głową o jej bok.
- Powinnaś sobie taki sprawić w naszej stodole - powiedział zadowolony.
- Co nie? A nie ten głupi stóg siana! - zawołała Sarenka.
< Sarna? >
Opisz przeprawę przez tereny Klanu Burzy i ew. przez bagna, tylko pls nie rób nam kłopotów. I powoli zachodzi słońce. No i staraj się opisywać jak najmocniej naszą wyprawę, żebyśmy w 3 opowiadania nie dotarli do Barwinka, no bez przesady! To ma być przygoda na co najmniej 10!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz