Za czasów uczniowskich
Kotkom nie udało się odnaleźć Syczkowej Łapy. Gąsiorkowej Łapie wydawało się, że widziała go gdzieś poza obozem, ale najprawdopodobniej złoty kocur zdążył już wrócić do obozu, więc ich wyprawa była zupełnie niepotrzebna.
“Trzeba było zostać w miejscu i po prostu poczekać, ale no już nic. Przynajmniej mogłyśmy się przejść i rozprostować łapy” pomyślała. Uczennice usiadły przed legowiskiem uczniów i przez chwilę siedziały w milczeniu, wpatrując się w gwiazdy.
— Chcesz się spotkać jutro? — zaproponowała Zalotna Łapa. Gąsiorkowa Łapa była fajną towarzyszką do rozmów, to znaczy, przynajmniej nie najgorszą. Liliowa kotka przytaknęła głową.
— Mhm! Jasne! Leć do Syczkowej Łapy, pewnie jest już w legowisku — odparła. Szylkretka posłała kotce uśmiech i skierowała się do środka legowiska.
— Ty nie idziesz? — spytała, będąc już jedną łapą w środku. Gąsiorkowa Łapa pokiwała głową.
— Chcę jeszcze chwilę posiedzieć na dworze i pocieszyć się nocnym powietrzem i gwiazdami! — miauknęła. Szylkretka mruknęła coś pod nosem i zniknęła w cieniu legowiska.
***
“Co to było? Może jakaś dwójka uczniów głośno ze sobą rozmawiała” pomyślała i ponownie ułożyła się do snu. Nie miała ochoty jeszcze wstawać, z tego co zdążyła wywnioskować było dosyć wcześnie. Niestety nie udało jej się ponownie zawędrować do krainy snów, gdyż dostała czyjąś łapą po pysku. Nie było to silne uderzenie, ale wystarczające na tyle, żeby uczennica uzyskała całkowitą przytomność.
— Hej! Kto mnie budzi! — warknęła niezadowolona, podnosząc się z miejsca. Jak się okazało stał przed nią Blade Lico, wyglądał jakby mu nie było do śmiechu, przez co kotka położyła po sobie uszy i nerwowo się uśmiechnęła.
— Och! Witaj, Blade Lico! Nie… nie spodziewałam się ciebie tu tak wcześnie — mruknęła, odwracając od niego wzrok. Nie mogła uwierzyć, że przed chwilą nakrzyczała na tego ważniaka! Na pewno zaraz zacznie jej to wypominać, powie jej, że jest leniwa i za długo śpi! Wojownik odchrząknął.
— Witaj
— Daję ci kilka minut, abyś doprowadziła się do porządku. Widzimy się przed wyjściem z obozu — zażądał. Zalotna Łapa nie miała dziś ochoty iść na trening, ale innej opcji nie widziała. Biały kocur odwrócił się i wyszedł z legowiska.
— No świetnie. Większość jeszcze smacznie sobie śpi, a ten sobie wymyśla, że mam tak wcześnie wstawać! — burknęła pod nosem i wygodnie usiadła na swoim posłaniu.
“Chyba się nie zezłości, jak jeszcze chwilkę sobie poleżę, prawda?” pomyślała. Oczy same jej się kleiły! Nie ma szans, że będzie aktywnie uczestniczyć w treningu, skoro ledwo żyje!
“Kiedyś zrobię bunt…” westchnęła, zaczynając wylizywać sobie futro na klatce piersiowej. Jej sierść była rozczochrana, a także przyozdobiona różnymi, drobnymi gałązkami i mchem.
— Przynajmniej wiem, że sen był fajny… — szepnęła do siebie. Z resztą każdy w tym legowisku spał, nawet jakby zaczęła krzyczeć i tak nikt by jej nie usłyszał! Uczennica nie chciała się męczyć sama, a do jej głowy wpełznął pewien niecny pomysł. Uśmiechnęła się szeroko i przestała wylizywać, zamiast tego zaczęła szukać wzrokiem swojego przyjaciela - Prążkowanej Łapy. Tak, miała zamiar go obudzić, aby musiał walczyć o przetrwanie razem z nią. Gdy już go w końcu dostrzegła, ostrożnie wstała i ruszyła w jego stronę. Będąc już bardzo blisko uderzyła go łapą w bark. Starała się nie wyrządzić mu dużej krzywdy, ale chciała, aby się wybudził. Srebrny kocur jęknął i obrócił się na drugi bok. Zalotna Łapa zacisnęła zęby i uderzyła go ponownie, pochylając się nad jego uchem
— Prążkowana Łapo! Trening! — szepnęła mu prosto do ucha, na co kocur podniósł się z miejsca.
— Trening! Spóźniłem się? — wypalił nagle. Włosy na głowie mu sterczały, cały wyglądał przekomicznie. Kotka nie mogła się powstrzymać, z jej gardła wydobył się cichy chichot. Podeszła do niego i polizała go po głowie, układając jego rozczochrane futro.
— Nie… nie spóźniłeś się! — mruknęła. Prążkowana Łapa się zgarbił i westchnął.
— Czemu mnie budzisz? Jest tak wcześnie! — miauknął ponuro i spojrzał na wyjście z legowiska. Zalotna Łapa przewróciła oczami.
— Oj tam wcześnie! Jest idealna pora na trening! — odparła. Uczeń przechylił głowę.
— O czym ty gadasz… to w końcu jestem spóźniony, czy nie? — spytał. Teraz już sam nie wiedział, czy ma iść na trening, czy wciąż może odpoczywać.
— I tak, i nie. Zabielone Spojrzenie jeszcze śpi, ale ja i Blade Lico chętnie weźmiemy cię ze sobą! — zaśmiała się. Kocur zmarszczył brwi schylił się, chowając sobie głowę w posłaniu.
— Prążku! No chodź ze mną na trening, ja nie chcę sama się tam męczyć! — jęknęła, klepiąc swojego przyjaciela po karku.
— Daj mi spać! — westchnął zakrywając sobie uszy łapami.
— Nie udawaj kociaka! Musisz być obowiązkowym uczniem i iść ze mną! — miauknęła niezadowolona. Prążkowana Łapa podniósł niechętnie głowę i już otwierał pysk, ale w tym samym czasie do legowiska zajrzał Blade Lico.
— Zalotna Łapo, pośpiesz się! — miauknął. Kotka odwróciła głowę w jego stronę.
— Już idę! — zawołała i ponownie zwróciła się w stronę srebrnego kocura. Prążek pokiwał głową.
— No niech ci będzie! Ale to tylko dlatego, że bardzo cię lubię — mruknął przez zaciśnięte zęby.
— Świetnie! To wyszykuj się szybko i chodźmy! — zaśmiała się. Sama usiadła obok niego i dokończyła czyszczenie swojego futra. Siedzący obok niej uczeń zaczął niechętnie robić to samo.
— Ale jak mnie następnym razem obudzisz przed czasem, to nigdzie nie pójdę — westchnął. Szylkretowa kotka przytaknęła na jego słowa.
— No, jasne, jasne! Na pewno nigdy więcej cię nie obudzę — miauknęła i wyszczerzyła ząbki w jego stronę. Prążek przewrócił oczami.
— Dobra, jestem już gotowy… chodźmy, zanim twój mentor zdąży nas okrzyczeć! — zachichotał. Oba koty podniosły się z miejsca i wybiegły z legowiska po drodze żartując i szturchając się nawzajem. Przy wyjściu z obozu stał już biały kocur, widocznie znudzony i zniecierpliwiony.
— Ile można było czekać! — burknął, odwracając głowę w stronę swojej uczennicy. Widać było jak zaciska szczękę. Po jakimś czasie odchrząknął.
— Widzę, że przyprowadziłaś kolegę — zauważył. Zalotna Łapa pokiwała głową.
— Nie było to takie proste! — zaśmiała się. Blade Lico uśmiechnął się pod nosem, ale szybko jego pysk ponownie przybrał neutralny wyraz.
— Widzę, że dbasz o jego kondycję — mruknął w ramach żartu. Po tych słowach odchrząknął.
— Pójdźcie i obudźcie Zabielone Spojrzenie. Zalotna Łapo, musisz powiadomić mentorkę Prążkowanej Łapy o tym, że dziś to ja zabieram go na trening
— Wyjdę już z obozu i poczekam przed nim — miauknął. Zalotna Łapa zrobiła kilka kroków w tył i zetknęła się ze swoim przyjacielem.
— Chodźmy — szepnęła i oba koty skierowały się w stronę legowiska wojowników. Widać było, że nie bardzo im się spieszyło, z resztą kto by chciał tak wcześnie rano wychodzić z obozu? Im dłużej tu siedzieli, tym ich spokój był dłuższy. W końcu uczniowie dotarli do miejsca docelowego.
— Prążku, ty idź jej powiedz! Ja już nie pamiętam jak wygląda twoja mentorka — westchnęła. Srebrny kocur pokiwał głową i wszedł do środka. Szylkretce nie udało się usłyszeć słów ich rozmowy, ale nie trwała ona długo. Prążkowana Łapa po chwili wyszedł z uśmiechem na pysku.
— Już z nią porozmawiałem
— Cieszyła się, że może dłużej pospać… w przeciwieństwie do mnie — odparł. Kotka wzruszyła ramionami i razem z kocurem wyszła z obozu.
***
Trójka kotów dotarła do wejścia do tuneli. Zalotna Łapa jeszcze ani razu tam nie była, przez co dreszcz przeszedł jej po ciele. Jak dla niej wyglądały całkiem strasznie, na pewno będzie w nich ciemno, zimno, wilgotno i będzie cuchniało! Kto wie, czy przypadkiem któryś z nich nagle się nie zawali?
“Świetnie! Nie dość, że jest wcześnie rano i jestem zmęczona, to jeszcze będę musiała przeciskać się w tunelach” pomyślała. Coraz bardziej zaczęła żałować tego, że nie uparła się i nie została w obozie. Wtedy miałaby święty spokój i mogłaby jeszcze odpoczywać. Uczennica przeniosła wzrok na swojego przyjaciela, który z wytrzeszczonymi oczami patrzał na czarne dziury, którymi wchodziło się do podziemi.
— Och, przepraszam, że cię tu ze sobą zabrałam — szepnęła mu do ucha. Sama nie chciała tu być, a co dopiero musiał myśleć Prążek, który nie musiał tu być.
— No trudno, tak czy siak kiedyś by mnie to spotkało — westchnął. Blade Lico odwrócił się w ich stronę.
— Jak już się domyślacie, po naszych terenach biegną długie tunele, no i oczywiście musicie nauczyć się nimi przemieszczać — miauknął. Zalotna Łapa nie wyglądała na zadowoloną, Prążkowana Łapa także.
— Dlaczego? — mruknęła, starając się jak najdłużej unikać wciskania się do tuneli. Blade Lico pokręcił głową.
— Jak to dlaczego! Tunele są ważną rzeczą dla naszego klanu! W razie zagrożenia możemy się nimi przemieszczać, no i można w nich polować na przykład na króliki. Skoro tu są, to znaczy, że mają jakieś zastosowanie i nie możesz go kwestionować — odparł, podnosząc brodę do góry. Szylkretka przewróciła oczami, musiała się zastanowić nad kolejnym pytaniem.
— A jak dawno zostały stworzone? Nie zawalą się? — spytała, unosząc jedną brew do góry. Biały wojownik ze świstem wypuścił powietrze z płuc.
— Ha? Zawalą? — odchrząknął. W ciszy oba koty spoglądały na siebie.
— Nie wiem, czy się zawalą. Kiedyś na pewno, ale jak na razie powinny być bezpieczne — mruknął w końcu, jego głos był ściszony.
— Chcesz ryzykować nasze życie? — spytała wskazując ogonem na srebrnego kocura. Blade Lico zmarszczył brwi.
— Ja wiem co próbujesz osiągnąć, ale ci się to nie uda. Przestań zadawać głupie pytania i ładuj się do tego tunelu — miauknął poważnym tonem. Zalotna Łapa rzuciła na Prążkowaną Łapę, dając mu znak, że ma podążać za nią. Uczennica stanęła wraz ze swoim przyjacielem na skraju tunelu.
— I co mamy robić? — spytała. Biały wojownik rozdzielił ich od siebie, stając pomiędzy nimi.
— Ty, Prążkowana Łapo, wejdziesz do tego tunelu — nakazał.
— Ty, Zalotna Łapo, wejdziesz do innego — dodał. Serce szylkretki przez chwilę zabiło mocniej.
— Musicie się nawzajem odnaleźć i przy okazji nie zgubić. Nie będzie to ciężkie, o ile będziecie współpracować — miauknął. Dwójka uczniów stała w milczeniu, dopóki Blade Lico nie nakazał szylkretce iść za nim. Zaprowadził ją do innego wejścia, przy którym ją zostawił.
— Powodzenia — mruknął.
Zalotna Łapa wcisnęła się do środka. Było tu ciemno i duszno, a kotka czuła, że ta konstrukcja w każdej chwili może się zawalić.
— No, dalej, idź dalej! — usłyszała głos swojego mentora. Dla własnego spokoju zaczęła iść do przodu, ale zrobiła tylko kilka kroków, zanim zamarła w bezruchu. Teraz już całkowicie zniknęła w cieniu, Blade Lico nie mógł jej już dostrzec, a co za tym idzie, nie mógł jej poganiać.
“Gdzie może być Prążkowana Łapa… gdzie on może być?” pomyślała.
— Prążku! — krzyknęła, posuwając się dalej. Uznała, że nie może tu siedzieć bez końca, bo inaczej biały kocur jej nie odpuści. Nagle stanęła przed rozwidleniem.
— Uh, z której strony ja przyszłam? — szepnęła do siebie. Wydawało jej się, że jej przyjaciel powinien być po lewej stronie, dlatego tam właśnie skręciła. W końcu przed sobą dostrzegła blask czyichś oczu. Stanęła jak wryta, zamarła w bezruchu.
— P-Prążku? — spytała, ale nie usłyszała nic w odpowiedzi. Zamiast tego usłyszała jak dziwne stworzenie obraca się i zaczyna od niej uciekać. Uczennica rzuciła się w pogoń za nim, z nadzieją, że ten wyprowadzi ją na świat zewnętrzny. Nie wiedziała za czym dokładnie biegnie, ale wiedziała, że biegnie.
W końcu dostrzegła światło w tunelu. Kształt przed nią zaczął się ujawniać, oczywiście okazał się nim być zając. Kotka wybiegła za nim na zewnątrz, ale dalej już nie biegła. Zaczęła cieszyć się, że udało jej się wydostać. Teraz tylko musiała odnaleźć Prążkowaną Łapę i Blade Lico, choć nie miała pojęcia, gdzie oni mogą się teraz podziewać.
NPC: Blade Lico, Prążkowana Kita
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz