Po okolicy poniósł się cichy, duszony w sobie płacz. Rozpoznał ten głos. Kocur bez namysłu wstał z ziemi i podszedł bliżej granicy, rozglądając się za księżniczką, jednak nigdzie jej nie dostrzegł. Wziął głęboki wdech i postawił łapę na terenie Klanu Nocy. Skrzywił się, gdy lewe oko zaczęło go piec. Dlaczego akurat teraz?
Nie minęło wiele czasu, a srebrny znalazł się na barwnej, usianej jasnymi kwiatami łące. Zatrzymał się. W ciemności dostrzegł piękne futro Mandarynkowego Pióra. Kotka siedziała plecami do niego, łkając. Spojrzenie medyka zmiękło, gdy zbliżył się do kotki i położył ogon na jej barkach. Wojowniczka powoli odwróciła się, unosząc mokry od łez pysk ku górze i wpatrując się w niego z rozpaczą.
— Skowronku… — zaczęła, zaciskając na moment powieki.
Pręgowany cętkowanie posłał swojej wybrance spojrzenie pełne bólu i czułości. Kto mógł ją tak skrzywdzić? Dotąd powściągliwa i dumna kotka, teraz siedziała przed nim, starając się powstrzymać łzy. Zielonooki usiadł obok niej.
— Spokojnie, jestem tu… Co się stało?... — Z jego ust wydobyło się ciche pytanie.
— Ja… Ja nie powinnam… Nie chciałam…
Kocur odwrócił na moment wzrok. Nie potrafił patrzeć na księżniczkę w takim stanie. Serce krajało mu się za każdym razem, gdy widział kolejną łzę, powoli spływającą po jej idealnym policzku. Ponownie spojrzał kotce w oczy, spinając lekko mięśnie.
— Czego? Czy… Czy ktoś cię skrzywdził?
— Nie… Chyba nie… Skowronku… Ja cię kocham.
Zamarł na moment, wstrzymując oddech. Poczuł, jak oblewa go lodowaty pot, a oko znów dało się we znaki. Powinien się bać. Powinien od razu uciec, wrócić do legowiska i zapomnieć o wszystkim co miało miejsce, ale nie potrafił. Oh, Klanie Gwiazdy… No właśnie. Nie mógł. Wbrew woli poczuł ciepło. Serce mu zatrzepotało. W jego zielonych ślepiach zabłysnęły iskierki. Łzy.
— Ja… Ja też cię kocham. — wyszeptał, spoglądając prosto w oczy Mandarynkowego Pióra.
W tej samej chwili poczuł, jak kotka przytula się do niego. Do nozdrzy kocura dopłynął zapach ryb oraz kwiatów. Odwzajemnił ten gest.
── ✧《✩》✧ ──
Obudził się w swoim legowisku. Rozwarł szczęki w szerokim ziewnięciu, powoli ruszając do wyjścia ze Skruszonej Wieży. Już—już miał przekroczyć próg, gdy za sobą usłyszał zmartwiony głos Pajęczej Lilii.— Skowroni Odłamku, odwróć się, proszę. — miauknęła, marszcząc brwi.
Asystent medyka wykonał polecenie medyczki.
— Coś się stało?
— Twoje oko… — kotka posłała mu zdenerwowane spojrzenie. — Wszystko dobrze?
Czekoladowy rozejrzał się nerwowo, uderzając ogonem o tylne łapy.
— Co jest nie tak z moim okiem?
— Ono… Oślepło.
Wszystkie zdarzenia z poprzedniego dnia wróciły. Przypomniał sobie rozmowę z Mandarynkowym Piórem, przekroczenie granicy, wyznanie miłości, powrót do obozu… Przypomniał sobie również dzień, w którym został mianowany. Klan Gwiazdy. Przypomnienie. Czy to… Czy to była kara od jego przodków?
Skruszonej WieRZy?
OdpowiedzUsuńZauważyłem, że to częsty błąd w opowiadaniach z Klanu Burzy. Czy to jakaś umowna nazwa własna i błąd tkwi na stronie z terenami, czy jednak częste niedopatrzenie?
Nie jest to nazwa własna i taka pisownia najprawdopodobniej wynikała z niedopatrzenia autora. Tekst został poprawiony
Usuń