przed straceniem wzroku i incydentem z Mandarynkowym Piórem
Powoli przechadzał się po łące, nasłuchując śpiewu ptaków. Szary nieboskłon nad jego pyskiem zasnuty był puchatymi obłokami, układającymi się w rozmaite kształty. Medyk uchylił pysk, licząc na wyczucie jakichś ziół. Zamiast tego do jego nozdrzy dobiegł obcy mu zapach, łaskocząc go w nos. Cętkowany odwrócił się i machnąwszy ogonem, dojrzał ciemną kotkę, wpatrującą się w niego swoimi pomarańczowymi oczami. Kocur nastawił uszy i powoli zbliżył się do granicy z Klanem Klifu, unosząc delikatnie brew.
— Cześć, czegoś tu szukasz? — Zapytał, unosząc delikatnie brew.
— Witaj! Tak, szukam zwierzyny, ale spokojnie, na swoich terenach. A ty, co tu robisz? — Zapytała młodsza kotka, przechylając główkę.
Czekoladowy posłał klifiakowi delikatny uśmiech.
— Zbierałem zioła. Jak masz na imię?
Koteczka uśmiechnęła się promiennie.
— O, jesteś medykiem? W sumie to wyjaśnia zapach ziół. — Miauknęła rozbawiona, machając delikatnie ogonem. — Nazywam się Pietruszkowa Łapa, a ty?
— Tak, jestem medykiem. — Czekoladowy zamilknął na chwilę, gdy do jego uszu dobiegł ponownie głos kotki. — Urocze imię. Ja na imię mam Skowroni Odłamek. Ledwo kilka księżyców temu zostałem mianowany.
Bicolor poprawił pióra przy ogonie i rzucił krótkie spojrzenie za siebie.
— Dziękuję, twoje imię też jest ładne! — Miauknęła uczennica, zerkając na pióra kocura, zachwycona. — O, kolekcjonujesz pióra? Ja również! Jednak mam je w swoim legowisku, boję się, że jak zacznę je nosić, to się zgubią! — Przyznała. — Gratuluje w takim razie mianowania! Ja powinnam być wojowniczką już dawno, ale choroba mi na to nie pozwoliła. Teraz jednak mam też więcej czasu na naukę o ziołach.
Kocur przechylił delikatnie głowę, nieco rozbawiony entuzjazmem kotki.
— Tak właściwie, to nie. Te pióra są jedynymi, jakie posiadam. Pochodzą od skowronka. — Zrobił pauzę, wysłuchując uczennicę do końca. — Choroba? Chciałabyś mi może powiedzieć, jaka? Swoją drogą, cieszę się, że ciebie też interesują zioła.
— Ach, rozumiem, ale i tak fajnie, że je masz. Pasują ci do imienia. — Zauważyła młodsza. — Chyba każdego medyka to interesuje! To nie było nic wielkiego, po prostu wymiotowałam tak dużo, że się odwodniłam. Dość długo zajęło mi dojście do siebie — Wyjaśniła uczennica.
— Och, rozumiem. Teraz miewasz się dobrze, tak? — Kocur przechylił odrobinę głowę, lustrując wzrokiem kotkę.
— Tak! Za jakiś czas będę mieć ceremonię, jednak została mi jeszcze jedna rzecz do nauki. — Jego rozmówczyni zadrżała lekko. — A twoje szkolenie, jak długo trwało?
Czekoladowy zastanowił się chwilę, szurając łapami.
— Nie jestem pewien, ale chyba dziesięć księżyców? W każdym razie na pewno coś koło tego. — Odrzekł po chwili.
Pietruszkowa Łapa pokiwała głową, najwidoczniej zaciekawiona tematem szkolenia medyka.
— A jak wygląda taka nauka medycy w Klanie Burzy? Znasz może innych medyków Klanu Klifu? — Dopytywała pomarańczowooka.
— Myślę, że medycyna w Klanie Burzy nie różni się bardzo od tej w innych klanach. Najpierw uczymy się leczyć podstawowe choroby, małe skaleczenia, a z czasem przechodzimy do coraz cięższych rzeczy, nawet takich jak amputacja zgniłej kończyny. — Zrobił przerwę, aby przeanalizować kolejne pytanie uczennicy. — Widziałem ją na zgromadzeniu. Resztę medyków też, ale nie miałem okazji z nimi rozmawiać.
Na wspomnienie spotkania oraz wizji, jaką zesłali mu gwiezdni, przeszedł go lodowaty dreszcz. Wolał nie wracać myślami do tamtego wydarzenia.
— No w sumie... jakoś myślałam, że macie inne zioła albo choroby. Chociaż zbytnio się na nich nie znam. — Uczennica przerwała. — O to musisz z nimi porozmawiać! Szczególnie z Zaćmioną Łapą, gdyż jest bardzo miłą kotką! — Gdy tylko czekoladowa skończyła mówić, poruszyła uszami, na moment nieco pochmurniejąc. — Wszystko dobrze?
— Och, oczywiście. — Wybełkotał, zmieszany. Musiał jak najszybciej zmienić temat. — Co do Zaćmionej Łapy... Może kiedyś będę miał okazję...
Kotka przechyliła głowę w prawo i machnąwszy ogonem, znów się odezwała:
— Pytałabym dalej, czy wszystko dobrze, ale widzę, że nie chcesz o tym rozmawiać. Zmieniając temat, masz bardzo ładne uszy! Uwielbiam koty, które się czymś wyróżniają. Dziwi mnie, że nigdy nie dostrzegłam cię na zgromadzeniu klanów
— Dziękuję. — Odparł, uśmiechając się delikatnie. Nikt nigdy nie skomplementował jego dziwnych uszu. — Ty masz za to urocze futro!
— O dzięki, nikt jeszcze nie powiedział, że jest ładne. — Mruknęła. — A kto cię szkolił? Nie znam kotów z innych klanów, ani też ich tradycji, a z chęcią bym je poznała! Mogę też opowiedzieć o Klanie Klifu!
— Uczyła mnie Pajęcza Lilia, medyczka Klanu Burzy. Teraz jestem asystentem, ale pewnego dnia obejmę jej funkcję. Swoją drogą, masz w klanie kronikarza?
Nie miał pojęcia, czemu zapytał o coś takiego, gdyż wydawało mu się oczywistym, że takowego ma. Z drugiej strony, co innego mógł powiedzieć?
— Cześć, czegoś tu szukasz? — Zapytał, unosząc delikatnie brew.
— Witaj! Tak, szukam zwierzyny, ale spokojnie, na swoich terenach. A ty, co tu robisz? — Zapytała młodsza kotka, przechylając główkę.
Czekoladowy posłał klifiakowi delikatny uśmiech.
— Zbierałem zioła. Jak masz na imię?
Koteczka uśmiechnęła się promiennie.
— O, jesteś medykiem? W sumie to wyjaśnia zapach ziół. — Miauknęła rozbawiona, machając delikatnie ogonem. — Nazywam się Pietruszkowa Łapa, a ty?
— Tak, jestem medykiem. — Czekoladowy zamilknął na chwilę, gdy do jego uszu dobiegł ponownie głos kotki. — Urocze imię. Ja na imię mam Skowroni Odłamek. Ledwo kilka księżyców temu zostałem mianowany.
Bicolor poprawił pióra przy ogonie i rzucił krótkie spojrzenie za siebie.
— Dziękuję, twoje imię też jest ładne! — Miauknęła uczennica, zerkając na pióra kocura, zachwycona. — O, kolekcjonujesz pióra? Ja również! Jednak mam je w swoim legowisku, boję się, że jak zacznę je nosić, to się zgubią! — Przyznała. — Gratuluje w takim razie mianowania! Ja powinnam być wojowniczką już dawno, ale choroba mi na to nie pozwoliła. Teraz jednak mam też więcej czasu na naukę o ziołach.
Kocur przechylił delikatnie głowę, nieco rozbawiony entuzjazmem kotki.
— Tak właściwie, to nie. Te pióra są jedynymi, jakie posiadam. Pochodzą od skowronka. — Zrobił pauzę, wysłuchując uczennicę do końca. — Choroba? Chciałabyś mi może powiedzieć, jaka? Swoją drogą, cieszę się, że ciebie też interesują zioła.
— Ach, rozumiem, ale i tak fajnie, że je masz. Pasują ci do imienia. — Zauważyła młodsza. — Chyba każdego medyka to interesuje! To nie było nic wielkiego, po prostu wymiotowałam tak dużo, że się odwodniłam. Dość długo zajęło mi dojście do siebie — Wyjaśniła uczennica.
— Och, rozumiem. Teraz miewasz się dobrze, tak? — Kocur przechylił odrobinę głowę, lustrując wzrokiem kotkę.
— Tak! Za jakiś czas będę mieć ceremonię, jednak została mi jeszcze jedna rzecz do nauki. — Jego rozmówczyni zadrżała lekko. — A twoje szkolenie, jak długo trwało?
Czekoladowy zastanowił się chwilę, szurając łapami.
— Nie jestem pewien, ale chyba dziesięć księżyców? W każdym razie na pewno coś koło tego. — Odrzekł po chwili.
Pietruszkowa Łapa pokiwała głową, najwidoczniej zaciekawiona tematem szkolenia medyka.
— A jak wygląda taka nauka medycy w Klanie Burzy? Znasz może innych medyków Klanu Klifu? — Dopytywała pomarańczowooka.
— Myślę, że medycyna w Klanie Burzy nie różni się bardzo od tej w innych klanach. Najpierw uczymy się leczyć podstawowe choroby, małe skaleczenia, a z czasem przechodzimy do coraz cięższych rzeczy, nawet takich jak amputacja zgniłej kończyny. — Zrobił przerwę, aby przeanalizować kolejne pytanie uczennicy. — Widziałem ją na zgromadzeniu. Resztę medyków też, ale nie miałem okazji z nimi rozmawiać.
Na wspomnienie spotkania oraz wizji, jaką zesłali mu gwiezdni, przeszedł go lodowaty dreszcz. Wolał nie wracać myślami do tamtego wydarzenia.
— No w sumie... jakoś myślałam, że macie inne zioła albo choroby. Chociaż zbytnio się na nich nie znam. — Uczennica przerwała. — O to musisz z nimi porozmawiać! Szczególnie z Zaćmioną Łapą, gdyż jest bardzo miłą kotką! — Gdy tylko czekoladowa skończyła mówić, poruszyła uszami, na moment nieco pochmurniejąc. — Wszystko dobrze?
— Och, oczywiście. — Wybełkotał, zmieszany. Musiał jak najszybciej zmienić temat. — Co do Zaćmionej Łapy... Może kiedyś będę miał okazję...
Kotka przechyliła głowę w prawo i machnąwszy ogonem, znów się odezwała:
— Pytałabym dalej, czy wszystko dobrze, ale widzę, że nie chcesz o tym rozmawiać. Zmieniając temat, masz bardzo ładne uszy! Uwielbiam koty, które się czymś wyróżniają. Dziwi mnie, że nigdy nie dostrzegłam cię na zgromadzeniu klanów
— Dziękuję. — Odparł, uśmiechając się delikatnie. Nikt nigdy nie skomplementował jego dziwnych uszu. — Ty masz za to urocze futro!
— O dzięki, nikt jeszcze nie powiedział, że jest ładne. — Mruknęła. — A kto cię szkolił? Nie znam kotów z innych klanów, ani też ich tradycji, a z chęcią bym je poznała! Mogę też opowiedzieć o Klanie Klifu!
— Uczyła mnie Pajęcza Lilia, medyczka Klanu Burzy. Teraz jestem asystentem, ale pewnego dnia obejmę jej funkcję. Swoją drogą, masz w klanie kronikarza?
Nie miał pojęcia, czemu zapytał o coś takiego, gdyż wydawało mu się oczywistym, że takowego ma. Z drugiej strony, co innego mógł powiedzieć?
<Pietruszko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz