BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

10 listopada 2024

Od Pietruszkowej Łapy CD. Zaćmionej Łapy

[Dzieje się w przeszłości - kilka dni wcześniej]
Duże temperatury i mocne słońce sprawiają, że pory zielonych liści z dnia na dzień znikają. Listki na drzewach zaczynają zmieniać kolor, a chmury częściej pojawiają się na niebie. Brak upałów to dobra wiadomość. Klifiaki w końcu mogą wychodzić w południe na polowanie czy patrole. Nawet zwierzyna jest bardziej chętna do pokazywania się. Niektóre gatunki ptaków już dawno odleciały do ciepłych krajów, inne dopiero się do tego zbierają. Myszy czy wiewiórki energicznie szukają nasion, by ukryć je na zimę. Większe zwierzęta, zasypiające na sen zimowy, stały się bardziej agresywne i walczą o każdy kęs jedzenia. Żółknące liście nie oznaczają tylko końca upałów, ale też zbliżającą się porę nagich drzew, która tego roku może zabrać dużo kotów. Brak zwierzyny i chłodne noce to coś, na co młoda uczennica musi się przygotować. Pietruszkowa Łapa, kotka o czekoladowym futerku i pomarańczowych oczach, spała smacznie na posłaniu. Słońce właśnie wychyliło się zza horyzontu, dostarczając delikatne światło do jaskini, w której mieszkały koty Klanu Klifu. Najbardziej zaangażowani wojownicy nie spali już od ponad dwóch godzin i byli gotowi na patrole, które miał wyznaczać Przyczajona Kania. Zapewne kotka o brązowym futrze dalej spałaby rozwalona na posłaniu, gdyby nie wojownicy wtaczający się do szczeliny. Na dźwięk łap i syków od razu się obudziła z nastroszonym futrem. „Czy ktoś zaatakował obóz?” – pomyślała zaspana, jednak rozpoznając jedynie zapach Klanu Klifu, uspokoiła się i oparła pyszczek na mchu, obserwując wszystko, co się działo. Odgłosy łap, które słyszała, należały do trzech kotów, z których znała tylko jednego. Gasnący Promyk – szylkretowa kocica właśnie zdzierała liliowego kocurka z posłania. Po jego pyszczku łatwo było wywnioskować, że nie jest z tego faktu zadowolony. Drugim kotem, którego Pietruszkowa Łapa nie znała, był Judaszowcowy Pocałunek, czekoladowy jednolity kocur z bliznami. Stał nad kotką o długim futrze na łapach – to Jeżówkowa Łapa! Ostatnim mentorem, który przybył po swojego ucznia, był kocur, którego uczennica jedynie kojarzyła z plotek krążących po obozie. To Nocny Kochanek, dawniej zwany Niedźwiedzim Miodem. Pietruszkowa Łapa dopiero ostatnio zdała sobie sprawę, że to ten kocur był szkolony przez Delikatną Bryzę, jednak zmienił imię. I to on wyznał uczucia Sroczej Gwieździe na zgromadzeniu! Przy wszystkich! Ostatnio stał się bardziej aktywny i wychodził wcześniej z jaskini, a kilka wschodów słońca temu wrócił cały, pachnący Klanem Nocy! Uczniowie w szczelinie, jak i wojownicy, nie raz szeptali o tym, że może Srocza Gwiazda odwzajemniła jego uczucia? Czekoladowa uczennica sama nigdy nie brała udziału w plotkach, a znała je tylko dlatego, że miała na tyle dobry słuch, że z łatwością wyłapywała takie rzeczy. No i jak kilku uczniów miauczało koło niej, trudno było nie usłyszeć! Dla Pietruszkowej Łapy cała ta sytuacja była dziwna. Bo widzicie, uczennica twierdzi, że miłość jest w stanie przezwyciężyć wszystko! Nawet granice klanów! Czekoladowa kotka uważała, że to urocze, jak Nocny Kochanek zmienił się dla potencjalnej miłości. Jednak to wszystko to tylko plotka. Tak naprawdę wojownik mógł wychodzić jedynie na samotne patrole, a zapach Klanu Nocy był normalny z powodu chodzenia przy tej konkretnej granicy. Czekoladowy wojownik przyszedł po swojego ucznia, Promienną Łapę – kolegę pręgowanej kotki. Pietruszkowa Łapa uśmiechnęła się pod nosem z faktu, że ona nie musi dzisiaj nigdzie wychodzić! Melodyjny Trel coraz częściej wspominała o ceremonii na wojownika, jednak czekoladowa pręguska nie była do tego przekonana. Pietrucha, pomimo dużych umiejętności, chciała się podszkolić jeszcze lepiej, by na pewno nikogo nie zawieść jako wojowniczka.

ৎ୭

Gdy w końcu wszyscy opuścili szczelinę uczniaków, czekoladowa kociczka podniosła się na posłaniu z mchu. Cała jaskinia była pusta, a jedyne dźwięki pochodziły od szumu wodospadu; nie było nawet słychać rozmów kotów. Czyżby wszyscy już poszli na patrole?
Pietruszkowa Łapa podrapała się za uchem i rozpoczęła pielęgnację futerka na klatce piersiowej, stopniowo przechodząc do kolejnych części ciała, kończąc na uszach. W końcu koteczka stwierdziła, że wygląda przystępnie, więc podniosła się z posłania i mocno przeciągnęła.
Idąc powolnym krokiem, uczennica wyszła ze szczeliny i rozejrzała się po jaskini. Wodospad dalej hałasował, a koty w obozie zdawały się być wyjątkowo zajęte dzieleniem się językami. Ziewnęła przeciągle, ukazując wszystkim dookoła swoje kły i różowe podniebienie, po czym ruszyła ścieżką w dół. Kotka podeszła do stosu zwierzyny i zabrała z niego mysz, z którą skierowała się do żłobka. W głębi jaskini, na posłaniu z mchu, odpoczywała czekoladowo-biała kocica, ślepa na jedno oko. Pietruszkowa Łapa podeszła do niej i odłożyła jej pod łapy pulchną myszkę.
— Witaj, Półślepy Świstaku… — zaczęła kotka, mocno wzbraniając się przed wypowiedzeniem tego imienia. Pietruszkowa Łapa uważała, że takie imię jest obraźliwe dla tak kochającej kotki! Uczennica wiedziała od innych, że ta nigdy nie miała lekko w życiu. Niektórzy nawet mówią, że żyje, nie żyjąc. — Przyniosłam ci śniadanie. Wiem, że mogłabyś zrobić to sama, ale skoro byłam w pobliżu, to postanowiłam ci je przynieść! — wyjaśniła szybko pręguska. Starsza kocica zerknęła na młodszą jednym okiem. Jej wyraz pyska był tak smutny, że wręcz przygnębiający. Gdy w pobliżu nie było kociaków, ta rzadko się odzywała.
— Dziękuję. — mruknęła krótko i odwróciła się od pręgowanej uczennicy. Pietruszkowa Łapa położyła po sobie uszy, czując, że nie jest tu potrzebna. Kiwnęła głową z szacunkiem i wyszła z żłobka, znów stając obok stosu.
— Oliwkowy Szkwał, Lisi Ogon, Biała Zamieć i Gąsiorkowa Łata — wyszeptała sama do siebie, po czym zabrała dwa duże króliki. Uczennica ledwo wspięła się pod górkę do starszych z taką ilością pożywienia. Gdy w końcu dotarła, położyła obok starszych jedzenie.
— Witajcie, Oliwkowy Szkwale, Lisi Ogonie, Biała Zamiecioi i Gąsiorkowa Łato! Przyniosłam wam śniadanie. — oznajmiła, uśmiechając się przyjaźnie. Starzy zerknęli na uczennicę i podziękowali za jedzenie. Wyglądali na jeszcze zaspanych lub zmęczonych życiem. Byli bardzo starzy, ale dużo zrobili dla Klanu. Pietruszkowa Łapa mało o nich wiedziała, dlatego już teraz planowała spotkanie z nimi. Chciała poznać każdego członka klanu i zamienić z nim kilka słów! Teraz jednak nie miała czasu na rozmowy – chciała zjeść śniadanie, chwilę jeszcze poleżeć i wyruszyć na polowanie. Tak jak miała w planach, uczennica zeszła po ścieżce od półki starszych aż do stosu ze zwierzyną. Zabrała z niego najmniejszą nornicę i przysiadła przy zejściu do szczeliny uczniów. Obserwując wszystko dookoła, szybko zjadła śniadanie.
Leżąc na chłodnej ziemi, Pietruszkowa Łapa spoglądała z zazdrością na koty dzielące się językami. Każdy miał swoje grupki i swoich towarzyszy rozmów, a ona nie miała nikogo. Z ojcem mało co rozmawiała, z bratem nawet nie chciała, a Promienna Łapa zdawał się mieć lepszych przyjaciół.
Nagle jednak uwagę czekoladowej przykuła długonoga uczennica. Była to Zaćmiona Łapa, szkoląca się na medyczkę! Jej futro było rudo-czarne, a oczy żółte. Z pyska kotka wydawała się całkowicie obojętna na otoczenie. Po chwili namysłu czekoladowa podniosła się z ziemi, zeskoczyła w dół i podeszła do uczennicy, która zdawała się właśnie wychodzić po zioła!
— Witaj, Zaćmiona Łapo. Wychodzisz na poszukiwanie ziół? Mogłabym ci pomóc! Też chciałam uczyć się o ziołach, są bardzo ciekawe! Może coś mnie poduczysz? Ja się czegoś nauczę, a ty sprawdzisz swoją wiedzę! Albo, albo! Możemy się wymienić! Ja nauczę cię polowania lub wspinaczki po drzewach, a ty mnie podstawowych ziół! — miauknęła przyjaźnie kotka, uśmiechając się do rozmówczyni. Jej przednie łapy podnosiły się na zmianę i opadały z ekscytacji na możliwość pouczenia się o ziołach. Po kilku uderzeniach serca jednak uspokoiła się i lekko nieśmiało dodała: — Albo... możemy po prostu porozmawiać. — spojrzała pomarańczowymi oczami w żółte, niczym gwiazdy oczyska Zaćmionej Łapy. Widziałam, jak wąsy szylkretki zadrżały, ale po chwili na pyszczku pojawił się uśmiech.
— Ach! Witaj, Pietruszkowa Łapo! — miauknęła przyjacielsko w stronę uczennicy. — Tak, właśnie idę po zioła, gdyż mogą się one nam przydać na zbliżającą się porę nagich drzew. Jeśli chcesz, możesz pójść ze mną, dodatkowa para łap jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła, czyż nie? — zachichotała, a następnie przeskanowała wzrokiem młodszą kotkę. — Hm... Chcesz się nauczyć czegoś o ziołach? Cóż, ja sama jeszcze się uczę, ale mogę ci powiedzieć coś o nich... Chyba nikomu to nie zaszkodzi. Jednak na propozycję nauki polowania na chwilę obecną muszę odmówić; łapy mam pełne roboty i zwyczajnie brakuje mi czasu na dodatkowe rzeczy, jednak doceniam twoją propozycję. — zakończyła swoją wypowiedź kotka, uśmiechając się ponownie. Słysząc odpowiedź kotki, Pietruszkowej Łapie wąsy aż się rozprostowały z radości! Sama nie wiedziała, dlaczego, ale była pewna, że ta jej odmówi towarzyszenia, a jednak uczennica medyczki się zgodziła.
— Jasne! Im nas więcej, tym weselej! A jeśli znajdziesz chwilę i będziesz chciała się czegoś nauczyć, to z wielką chęcią pokażę ci to i owo — zamruczała Pietruszkowa Łapa, po czym spojrzała w stronę wodospadu, dając znać, że jest gotowa do drogi. Woda delikatnie spływała w dół, szumiąc głośno. Innym klanom zapewne przeszkadzałaby ona w rozmowach czy spaniu, ale klifiaki były do niego tak przyzwyczajone, że momentami nawet go nie słyszały! Pietruszkowa Łapa uważała, że ten dźwięk jest bardzo relaksujący. — To w takim razie prowadź! Ty najlepiej wiesz, gdzie coś znaleźć. A może ja coś złapię? Lubię pracować dla klanu! — oznajmiła, stawiając łapę do przodu, na której tylko jeden z palców był biały. Zabawne było to, że każda łapa Pietruszkowej Łapy miała skarpetki o różnej długości!
Zaćmiona Łapa pokiwała głową, dając znak, że wszystko zrozumiała.
— Tak, im nas więcej, tym weselej... Mam nadzieję, że nie będziesz mnie poganiać — miauknęła, jakby przypominając sobie coś niemiłego. Nareszcie ruszyła z miejsca, wychodząc z wgłębienia za wodospadem. Było to sprytne wejście, ponieważ koty rzadko sobie tam moczyły futro. — A tak z ciekawości... Dlaczego chcesz się uczyć o ziołach? — zapytała, zerkając na towarzyszkę.
— Spokojnie! Będziemy szły w takim tempie, jak chcesz. Mamy dużo czasu — odpowiedziała Pietruszkowa Łapa, podążając za Zaćmioną Łapą. Kiedy zbliżyła się do wodospadu, celowo stanęła na tyle blisko, by woda ją ochlapała. Zaśmiała się figlarnie, po czym nadgoniła uczennicę medyczki, starając się jej nie zmoczyć, bo przecież nie każdy lubi wodę! Usłyszawszy pytanie Zaćmionej Łapy, zastanowiła się chwilę.
— Zawsze mnie ciekawiły! Podziwiam medyków, że potrafią zapamiętać tyle ziół i pomagają klanowi. Lubię słuchać o ziołach, sprawia mi to radość. A może jak nauczę się tych podstawowych, to w razie potrzeby zdołam pomóc. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała używać tej wiedzy, ale warto ją mieć. Poza tym, zaraz kończę szkolenie na ucznia wojownika... chyba! Mam jeszcze sporo czasu. — wyjaśniła czekoladowa pręguska, idąc wzdłuż zbocza i uważając, by nie spaść. Woda na dole wyglądała groźnie i mrocznie, a upadek mógłby być nawet śmiertelny! Klan Klifu nie umiał pływać tak dobrze jak koty z Klanu Nocy, a do brzegu było daleko.
Zaćmiona Łapa zamrugała kilka razy, zatrzymując się przy kamieniach. Rozejrzała się w prawo i lewo, jakby zastanawiała się, gdzie iść, po czym ruszyła w stronę rzeki, nie zdradzając celu podróży Pietruszkowej Łapie.
— Ach... Nie chodzi o tempo, tylko o to, ile czasu zajmuje mi zbieranie ziół. To proces czasochłonny, jeśli chce się wybrać te w najlepszym stanie, a pośpiech jedynie mnie rozprasza — wyjaśniła Zaćmiona Łapa. — Chętnie pokażę ci kilka ziół... Może nawet nauczę cię, jak tamować rany pajęczyną, jeśli gdzieś znajdziemy trochę na naszej drodze. Ostatnio Liściaste Futro mi to pokazywała, więc i tobie mogę tę umiejętność przekazać. Przydaje się na patrolach, nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć — dodała, przebierając łapami.
Pietruszkowa Łapa już otwierała pyszczek, by coś odpowiedzieć, gdy nagle obie dotarły do pogorzeliska. Przeszły obok, kierując się ku rzece. Kilka dużych kamieni tworzyło ścieżkę na drugą stronę. Zaćmiona Łapa zamachała ogonem i skoczyła na pierwszy kamień, szybko przechodząc na drugi brzeg i czekając tam na przyjaciółkę. Pietruszkowa Łapa dużo szybciej i zwinniej przeskoczyła kamienie, aż stanęła na miękkiej trawie. Było oczywiste, że jako łowczyni miała większą zręczność i szybkość od rudo-czarnej kotki.
— Aaa, dobrze! Nie będę cię popędzać! Znalezienie najlepszych ziół jest ważne! — powiedziała, stając u boku towarzyszki. Po chwili, z nosem przy ziemi, wyprzedziła ją, czując znajomy zapach. „Zając,” pomyślała, zerkając wokół w poszukiwaniu zwierzyny. Niestety, obie znajdowały się na otwartej przestrzeni, co zmniejszało szanse na upolowanie czegokolwiek. Cichnący odgłos łap uciekającego zająca tylko utwierdził Pietruszkową Łapę, że polowanie się nie uda. Skrzywiła się lekko i, już u boku Zaćmionej Łapy, ruszyła dalej.
— O, pajęczyna! Często ją widuję i to chyba jedyne „zioło,” jakie znam. I z chęcią nauczę się, jak tamować nią krwawienie! A te zioła, dzielą się jakoś na różne kategorie? Czasami widuję kwiatki i jagody u medyka, szczególnie gdy choruję. Nie pamiętam dokładnie, co jadłam, ale chyba były to jakieś liście… — zapytała, chcąc nawiązać rozmowę. Wiedziała, że zioła to pasja Zaćmionej Łapy, więc sądziła, że temat ten będzie dla niej komfortowy.
Obie przeszły obok miejsca, które nazywały „sowim strażnikiem,” i ruszyły w stronę granicy z Klanem Wilka. Pietruszkowa Łapa poczuła lekkie ukłucie niepewności, słyszała bowiem, że koty z tego klanu są agresywne i niezbyt lubiane przez innych.
— Dziękuję, Pietruszkowa Łapo. Szkoda, że nie wszyscy to rozumieją — odparła Zaćmiona Łapa, maszerując przed siebie. — Pajęczynę jest łatwo rozpoznać, bo to po prostu cienkie nitki. Tylko ślepiec albo głupiec nie odróżniłby jej od czegokolwiek innego — zażartowała, uśmiechając się. — Kategorie? Cóż, w sumie można powiedzieć, że dzielą się na lecznicze i trujące… Z kolei lecznicze zioła można podzielić na te do opatrunków i te, które trzeba zjeść, by zadziałały. Są też takie, które nie pasują do żadnej kategorii, bo nie leczą chorób, ale są skuteczne, jak tymianek. Działa uspokajająco, pomaga, gdy kot jest niespokojny, co ułatwia tamowanie ran i zapobiega wykrwawieniu — wyjaśniła Zaćmiona Łapa, patrząc na przyjaciółkę. — A co ci było, że musiałaś siedzieć u medyka? — zapytała.
— Tak, pajęczyna jest łatwa do rozpoznania, ale pewnie jest wiele ziół, które wyglądają niemal identycznie, a wy, medycy, potraficie je rozpoznać! To naprawdę niesamowite! — oznajmiła Pietruszkowa Łapa, zachwycona medycyną, aż jej oczka zabłysły. — Wymiotowałam przez jakiś czas. Byłam bardzo osłabiona i kazano mi pić dużo wody! — odpowiedziała na pytanie uczennicy. Obie kotki dotarły do lasu iglastego, gdzie od razu uwagę Pietruszkowej Łapy przyciągnął jakiś szelest. „Co to było?” pomyślała, zestresowana, że nie potrafi rozpoznać tego dźwięku. Spojrzała w głąb lasu, ale nie dostrzegła niczego. Szelest powtórzył się, jeszcze głośniejszy! W końcu uczennica spojrzała w górę i dostrzegła wrony, które rozbijały orzechy, a ich łupinki spadały na ziemię, powodując charakterystyczny szelest w zaroślach. Westchnęła z ulgą, rozluźniając ciało, i dogoniła Zaćmioną Łapę.

<Zaćmiona Łapo?>

[2286 słów - trening medyka]

[przyznano 46%]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz