— Miodek! — Zawołała, a jej głos poniósł się po żłobku.
Zanim jej brat zdołał się do końca rozbudzić, do uszu kotki dobiegł irytujący dźwięk. Któreś z tych nieznośnych bachorów Kalafior obudziło się, lamentując przy tym szkaradnie. Przewróciła oczami zdenerwowana i spojrzała ponownie na liliowego kocura, powoli wstającego.
— C-co się stało? — Mruknął, lustrując wzrokiem otoczenie.
— Dzisiaj zostaniemy mianowani! O zachodzie słońca przejdziemy próbę, godną tylko prawdziwego wojownika! Dasz radę, tak?
Miód otworzył pysk, aby odpowiedzieć, jednak kotka mu przerwała.
— Nie ważne! Nawet jeśli nie, zostaniesz tylko rozszarpany i zjedzony przez jakiegoś wielkiego ptaka albo coś. Istnieją gorsze śmierci!
Jej młodszy brat najwyraźniej nie przyjął tej perspektywy tak pogodnie jak Lament, gdyż cofnął się delikatnie, zerkając na babcię, która tylko wymownie uniosła brew, posyłając dymnej karcące spojrzenie.
— Chyba jednak wolałbym przeżyć. — Mruknął Miodek pod nosem, jednak nie zostało to już usłyszane przez niebieskooką.
Dymna zabrała się za czyszczenie oraz wygryzanie swojego futra, gdyż od dłuższego czasu nie zajmowała się swoim okryciem. Zdecydowanie sierść była już za długa, zwłaszcza przy łapkach, co utrudniało jej poruszanie się — w każdej chwili mogła nadepnąć na szarą sierść i upaść. Miód najwidoczniej chciał coś jeszcze powiedzieć, bo otworzył pysk, wpatrując się w dymną pytająco, jednak zrezygnował, odsuwając się od siostry.
── ✧《✩》✧ ──
— Poradzisz sobie. — Oznajmił, nie patrząc na kotkę.
— Oczywiście, że tak! Musisz powiedzieć to Miodkowi, przydadzą mu się jakieś słowa pocieszenia. — Odparła Lament, poruszając łapkami.
Ojciec zamilknął na chwilę, po czym odezwał się ponownie:
— Więc czemu mu tego nie powiesz?
Dymna zastanowiła się chwilę, spoglądając poważnie na tatę.
— Bo nie może wiedzieć, że go lubię. — Szepnęła, nachylając się nad rodzicem, aby mieć pewność, że nikt tego nie usłyszy.
Kocur posłał jej rozbawione spojrzenie, lecz jego pysk pozostał niewzruszony.
— Musicie trzymać się razem. — Miauknął tajemniczo. Następnie, nie czekając na odpowiedź, Topielcowy Lament wstał i wyszedł z legowiska.
Lament patrzyła, jak ten znika w przejściu. Nie podobało jej się, że znowu ją zostawia. Mógłby zostać z nią nieco dłużej! Westchnęła, kładąc się na ziemi. Miała zamiar pójść spać. W ten sposób zanim się obejrzy, odbędzie się jej mianowanie! W tej samej chwili podeszła do niej Olszowa Kora.
— Co ty robisz, dziecko? — Zapytała kotka, unosząc brwi. — Chodź, za chwilę odbędzie się próba.
Szła u boku Wilczej Tajgi. Dawno opuściły już obóz, idąc w jakimś nieokreślonym kierunku. Słońce znikało za drzewami, barwiąc nieboskłon. Języki ognia przeplatały się z pomarańczowymi oraz różowymi pasmami, tworząc niesamowite widowisko. Mimo, iż Lament nigdy nie widziała czegoś tak pięknego, spektakl odgrywający się tuż nad jej pyskiem nie ciekawił ją. Piękne kolory były tylko złudną przykrywką dla nadchodzącej, okrutnej nocy, którą młoda kotka miała spędzić poza obozem.
Zastępczyni bez ostrzeżenia chwyciła niebieskooką za kark, przyśpieszając. W pierwszej chwili dymna zaczęła wierzgać, próbując się oswobodzić z uchwytu wojowniczki, jednak napotkała jej twarde spojrzenie.
— Nie wierć się. — Wybełkotała zielonooka.
— Nie bierz mnie tak z zaskoczenia! — Odparowała Lament.
Zastępczyni spiorunowała niebieskooką wzrokiem, zatrzymując się i kładąc kotkę na ziemi.
— Tutaj zostaniesz na noc. Pamiętaj, aby nie ruszać się z tego miejsca, bo możemy cię nie znaleźć! I nawet nie próbuj odszukać brata, czy iść za mną. — Przestrzegła ją Wilcza Tajga, ostatni raz zerkając na miejsce, w którym zostawiła kociaka, po czym odwróciła się napięcie, znikając w gęstwinach.
No i została sama. Słońce już całkowicie zniknęło za horyzontem, pozostawiając po sobie tylko ciemność. Atramentowe niebo zlewało się z przerażającym, ciemnym lasem. Jedynym źródłem światła była delikatna, srebrna poświata, wokół księżyca oraz maleńkie, lśniące gwiazdy, którymi upstrzony był cały nieboskłon. Ciemne chmury zasnuł niebo, chowając większą część błyszczących punkcików i już po chwili zaczęło kropić. Pierwsza, chłodna kropla wylądowała na nosie kotki, po czym rozpadało się do reszty.
— Mysie łajno! — Syknęła kotka, otrząsając się.
Bez większego zastanowienia, położyła się pod najbliższym drzewem, chroniąc choć odrobine szare futro przed wodą. Do uszu dymnej dobiegł odgłos łamanych gałęzi oraz huczenie sowy. Niebieskooka skuliła się, jeżąc sierść na karku. Nastała chwila ciszy. Wiatr przestał wyć w koronach drzew, a deszcz uspokoił się i teraz tylko co jakiś czas pojedyncza, zbłąkana kropelka spadała z nieboskłonu, lądując na ziemi. Kotka wychyliła się spod igieł sosny i rozejrzała się zaniepokojona dokoła siebie. W tej samej chwili dojrzała przerażające, żółte ślepia, przebijające się przez mrok i usłyszała trzepot skrzydeł. Z głośnym syknięciem odskoczyła, chowając się z powrotem pod drzewo. Sowa jednak nie zaprzestała ataku. Zaatakowała kotkę i wyciągnęła swoje obrzydliwe odnóża do przodu, próbując złapać Lament ogromnymi, ostrymi pazurami. Ptakowi udało się tylko delikatnie zadrapać jej pyszczek, gdyż kotka cudem odskoczyła, wybiegając spod drzewa. W pewnej chwili niebieskooka straciła grunt pod nogami i z jej gardła wydobył się krzyk. Kotka zamknęła oczy, szykując się na śmierć, jednak nie znajdowała się w szponach drapieżnika. Leżała w dziwnie pachnącej norze, otoczona ziemią. Wejście do tunelu był na tyle duży, aby Lament mogła się tam skryć, ale na tyle mały, aby sowa nie mogła jej dopaść. Ptak przez chwilę stał przy wejściu, drapiąc szponami o glebę i wsuwając dziób do środka, próbując dosięgnąć kotkę. Dymna skuliła się i przyparła do ściany, trzęsąc się. Nie wiadomo kiedy, ale hałas ustał, a ona zapadła w sen.
── ✧《✩》✧ ──
Zastępczyni bez ostrzeżenia chwyciła niebieskooką za kark, przyśpieszając. W pierwszej chwili dymna zaczęła wierzgać, próbując się oswobodzić z uchwytu wojowniczki, jednak napotkała jej twarde spojrzenie.
— Nie wierć się. — Wybełkotała zielonooka.
— Nie bierz mnie tak z zaskoczenia! — Odparowała Lament.
Zastępczyni spiorunowała niebieskooką wzrokiem, zatrzymując się i kładąc kotkę na ziemi.
— Tutaj zostaniesz na noc. Pamiętaj, aby nie ruszać się z tego miejsca, bo możemy cię nie znaleźć! I nawet nie próbuj odszukać brata, czy iść za mną. — Przestrzegła ją Wilcza Tajga, ostatni raz zerkając na miejsce, w którym zostawiła kociaka, po czym odwróciła się napięcie, znikając w gęstwinach.
No i została sama. Słońce już całkowicie zniknęło za horyzontem, pozostawiając po sobie tylko ciemność. Atramentowe niebo zlewało się z przerażającym, ciemnym lasem. Jedynym źródłem światła była delikatna, srebrna poświata, wokół księżyca oraz maleńkie, lśniące gwiazdy, którymi upstrzony był cały nieboskłon. Ciemne chmury zasnuł niebo, chowając większą część błyszczących punkcików i już po chwili zaczęło kropić. Pierwsza, chłodna kropla wylądowała na nosie kotki, po czym rozpadało się do reszty.
— Mysie łajno! — Syknęła kotka, otrząsając się.
Bez większego zastanowienia, położyła się pod najbliższym drzewem, chroniąc choć odrobine szare futro przed wodą. Do uszu dymnej dobiegł odgłos łamanych gałęzi oraz huczenie sowy. Niebieskooka skuliła się, jeżąc sierść na karku. Nastała chwila ciszy. Wiatr przestał wyć w koronach drzew, a deszcz uspokoił się i teraz tylko co jakiś czas pojedyncza, zbłąkana kropelka spadała z nieboskłonu, lądując na ziemi. Kotka wychyliła się spod igieł sosny i rozejrzała się zaniepokojona dokoła siebie. W tej samej chwili dojrzała przerażające, żółte ślepia, przebijające się przez mrok i usłyszała trzepot skrzydeł. Z głośnym syknięciem odskoczyła, chowając się z powrotem pod drzewo. Sowa jednak nie zaprzestała ataku. Zaatakowała kotkę i wyciągnęła swoje obrzydliwe odnóża do przodu, próbując złapać Lament ogromnymi, ostrymi pazurami. Ptakowi udało się tylko delikatnie zadrapać jej pyszczek, gdyż kotka cudem odskoczyła, wybiegając spod drzewa. W pewnej chwili niebieskooka straciła grunt pod nogami i z jej gardła wydobył się krzyk. Kotka zamknęła oczy, szykując się na śmierć, jednak nie znajdowała się w szponach drapieżnika. Leżała w dziwnie pachnącej norze, otoczona ziemią. Wejście do tunelu był na tyle duży, aby Lament mogła się tam skryć, ale na tyle mały, aby sowa nie mogła jej dopaść. Ptak przez chwilę stał przy wejściu, drapiąc szponami o glebę i wsuwając dziób do środka, próbując dosięgnąć kotkę. Dymna skuliła się i przyparła do ściany, trzęsąc się. Nie wiadomo kiedy, ale hałas ustał, a ona zapadła w sen.
── ✧《✩》✧ ──
Szła chwilę w milczeniu, niosąc dymną w pysku, aż nie dotarły do koczowiska. Wtedy Wilcza Tajga położyła Lament na ziemi, a ta pognała do środka, chcąc jak najszybciej spotkać się z Miodkiem oraz tatą. Liliowy kocurek siedział przy Topielcowym Lamencie, skulony. Dymna nie miała okazji przyjrzeć się bratu, gdyż Wieczorna Gwiazda zebrała wszystkie koty, rozpoczynając ich mianowanie. Przywódczyni posłała szybkie spojrzenie Lament i zaczęła mówić.
— Lament, ukończyłaś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś została uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika, będziesz nazywać się Lamentująca Łapa. Twoim mentorem zostanie Topielcowy Lament. Mam nadzieję, że przekaże ci on całą swoją wiedzę. — Liderka przerwała i zwróciła się do jej ojca. — Topielcowy Lamencie, jesteś gotowy do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałeś od swoich mentorów, Białej Śmierci i Gronostajowego Tańca, doskonałe szkolenie i pokazałeś swoją wiedzę oraz ambicję. Będziesz mentorem swojej córki, Lamentującej Łapy. Mam nadzieję, że przekażesz jej całą wiedzę.
Nastała chwila ciszy. Następnie wszyscy zaczęli skandować jej nowe imię. Na pysku uczennicy pojawił się delikatny uśmiech i z błyszczącymi oczami spojrzała na ojca. Ten posłał jej tylko spojrzenie, typu "widzisz, jakiego dobrego masz mentora?", lecz jego mina pozostała nieodgadniona. Dymna westchnęła cicho. Będzie musiała się bardzo postarać, aby zaimponować ojcu w trakcie szkolenia.
[1223 słowa]
[przyznano 24%]
NPC: Wilcza Tajga, Olszowa Kora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz