– O, tutaj jesteś, super, możemy iść na trening? – miauknęła szybko, trącając go łapą.
Jabłoniowy Sad podskoczyło nerwowo, wzdrygając się na dotyk. Dziwak – pomyślała Gąsiorek. Nie było to nic nowego, opinia kotki o mentorze wyglądała tak od ich pierwszej lekcji.
– Jasne. Uh, Gąsiorkowa Łapa, tak? – zapytało nerwowo, jak gdyby zapomniało imienia swojej uczennicy przez cały czas spędzony w żłobku.
Gąsiorek chciała odsapnąć coś z irytacją, ale zdała sobie sprawę z tego, że jedyne, co by tym uzyskała, byłoby jąkanie się Jabłoniowego Sadu i speszone próby znalezienia wymówek.
– Tak – odparła, czekając, aż biały kot wstanie.
Koty wyszły z obozu, kierując się w stronę lasu. Cały spacer spędzili w ciszy komfortowej dla Gąsiorek, ale niezręcznej dla Jabłoniowego Sadu.
– A tak właściwie… to może byśmy popolowały?
– Okej. – mruknęło Jabłoniowy Sad.
– Czyli rozdzielamy się?
– Tak. Po prostu uważaj, żeby nic ci się nie stało – ostrzegło ja nerwowo.
– Jasne, nie martw się. – Gąsiorek nie mogła obiecać, że nic jej się do nie stanie, ale perspektywa zranienia się lub śmierci nie była dla niej zbyt atrakcyjna.
– Jasne. Uh, Gąsiorkowa Łapa, tak? – zapytało nerwowo, jak gdyby zapomniało imienia swojej uczennicy przez cały czas spędzony w żłobku.
Gąsiorek chciała odsapnąć coś z irytacją, ale zdała sobie sprawę z tego, że jedyne, co by tym uzyskała, byłoby jąkanie się Jabłoniowego Sadu i speszone próby znalezienia wymówek.
– Tak – odparła, czekając, aż biały kot wstanie.
Koty wyszły z obozu, kierując się w stronę lasu. Cały spacer spędzili w ciszy komfortowej dla Gąsiorek, ale niezręcznej dla Jabłoniowego Sadu.
– A tak właściwie… to może byśmy popolowały?
– Okej. – mruknęło Jabłoniowy Sad.
– Czyli rozdzielamy się?
– Tak. Po prostu uważaj, żeby nic ci się nie stało – ostrzegło ja nerwowo.
– Jasne, nie martw się. – Gąsiorek nie mogła obiecać, że nic jej się do nie stanie, ale perspektywa zranienia się lub śmierci nie była dla niej zbyt atrakcyjna.
Jeszcze raz kiwnęła łebkiem i uważając na wszelkie wystające z ziemi korzenie, potruchtała w innym kierunku, próbując uchwycić woń zwierzyny. Do jej nozdrzy dotarł zapach innego zwierzątka w okolicy. Wiewiórka? Nie była tego pewna. W końcu wypatrzyła rudą kitę wystającą zza drzewa. Liliowa była świadoma swoich... ograniczonych umiejętności w kwestii wspinaczki po drzewach, więc stwierdziła, że atak musi przeprowadzić szybko, ale po cichu. Gąsiorek podkradła się obok wiewiórki i prędko zacisnęła zęby na jej szyi, pozbawiając ją życia. Kotka uśmiechnęła się zadowolona z tego, że jej plan zadziałał. Może w przyszłości uda jej się wygrać walkę i zostać pełnoprawnym wojownikiem. Poprawiła zacisk zębów na swojej ofierze, upewniając się, że nie wypadnie i udała się na poszukiwania Jabłoniowego Sadu. Kiedy w końcu go znalazła, odczekała jeszcze chwilę, upewniając się, że nie próbowało właśnie czegoś upolować i podeszła do niego.
– Wróciłam! Złapałam wiewiórkę. – rzuciła swoją zdobycz na ziemię, dumnie, wypinając pierś. Jabłoniowy Sad tylko kiwnęło niepewnie i wymamrotało coś o treści podobnej do „Dobra robota”. Ono samo złapało jakiegoś ptaka, ale nie wyglądało jakby miało się pochwalić zdobyczą. Gąsiorkowa Łapa nie drążyła tematu, zbyt szczęśliwa ze swojej wiewiórki.
Dwójka wróciła do obozu, niosąc w pyszczkach swoje zdobycze, Jabłoniowy Sad jak zwykle, rozglądając się po bokach, jakby coś miało na niego wyskoczyć. Oba koty rzuciły zwierzynę na stosik i rozeszli się w swoje strony. Na polowaniu minęło im całe popołudnie. Liliowa uczennica nie była pewno co teraz robić. Wiadomo, jedną z opcji zawsze był odpoczynek, lecz z drugiej strony nie było to zbyt interesujące, a kotka nie czuła się na tyle zmęczona, żeby potrzebować regeneracji. Postanowiła, że spacer po obozie będzie optymalnym wyjściem z tej sytuacji. Przy okazji rozchodzi się po polowaniu i uniknie bólu mięśni po treningu na następny dzień.
– Chcesz pogadać? – spytała się cichym głosem, licząc na to, że kocur się zgodzi i przy tym uda jej się go rozproszyć od burzy szalejącej na zewnątrz.
Czekoladowy pokiwał głową nieznacznie.
– To… jak tam twój trening? Ostatnio mówiłeś, że masz fajnego mentora, tak?
– Mhm… Pokrzywowy Wąs jest dla mnie jak przyjaciel.
Gąsiorkowa Łapa uśmiechnęła się pod nosem, szczęśliwa z zadowolenia brata. – To dobrze. Czego ostatnio się uczyliście?
– Wspinaczki
– Och, Ja też! Z mamą, kiedy Jabłoniowy Sad jeszcze nie wyszło, że żłobka. – uśmiechnęła się. – Uhh… Kukułcze Gniazdo. – Dodała, wiedząc, że za ich matkę Trzcinniczkowa Łapa uznawał inną kotkę.
– I jak? – spytał cicho.
– To chyba nie dla mnie – zaśmiała się – Wybiłam sobie łapę, czy coś. A przynajmniej tak powiedziała Cisowe Tchnienie.
– Rozumiem. – Czekoladowy kocur zaśmiał się słabo, jakby za chwilę miał zemdleć ze strachu.
– Okej, patrz, burza powinna minąć za jakiś czas, poza tym piorun raczej na pewno w nas nie uderzy, więc…
Trzcinniczkowa Łapa spojrzał na nią przerażony.
– Może w nas uderzyć piorun?!
– Raczej nie, nie martw się.
– Tak, ale-
– Cicho.
Uczeń wymamrotał coś pod nosem drżącym głosem, ale Gąsiorkowa Łapa nie dosłyszała o co mu chodziło. W końcu burza powoli zaczęła się uspokajać i Trzcinniczkowa Łapa mógł odetchnąć z ulgą.
– Mówiłam, że nic się nie stanie!
– No tak, ale… nigdy nie wiesz, co się może stać. – wytłumaczył się pośpiesznie kocur. – Poza tym wolę zostać w legowisku, niż zostać walniętym przez piorun
Czekoladowy chyba właśnie otrzymał nową paranoję
– Żeby to się stało, musiałbyś mieć straszne szczęście...
– Chyba nieszczęście. – odsapnął kocur
– Zależy od perspektywy.
– Jasne…
Nastała chwila ciszy.
– A chcesz pójść na spacer? – Zaproponował Trzcinniczkowa Łapa
– Mhm! – Przytaknęła Gąsiorkowa Łapa. Szczerze mówiąc, kotka cieszyła się z każdej interakcji z braciszkiem. Ostatnio nie spędzali ze sobą czasu… głównie przez treningi. - Chodźmy!
– Wróciłam! Złapałam wiewiórkę. – rzuciła swoją zdobycz na ziemię, dumnie, wypinając pierś. Jabłoniowy Sad tylko kiwnęło niepewnie i wymamrotało coś o treści podobnej do „Dobra robota”. Ono samo złapało jakiegoś ptaka, ale nie wyglądało jakby miało się pochwalić zdobyczą. Gąsiorkowa Łapa nie drążyła tematu, zbyt szczęśliwa ze swojej wiewiórki.
Dwójka wróciła do obozu, niosąc w pyszczkach swoje zdobycze, Jabłoniowy Sad jak zwykle, rozglądając się po bokach, jakby coś miało na niego wyskoczyć. Oba koty rzuciły zwierzynę na stosik i rozeszli się w swoje strony. Na polowaniu minęło im całe popołudnie. Liliowa uczennica nie była pewno co teraz robić. Wiadomo, jedną z opcji zawsze był odpoczynek, lecz z drugiej strony nie było to zbyt interesujące, a kotka nie czuła się na tyle zmęczona, żeby potrzebować regeneracji. Postanowiła, że spacer po obozie będzie optymalnym wyjściem z tej sytuacji. Przy okazji rozchodzi się po polowaniu i uniknie bólu mięśni po treningu na następny dzień.
***
Następnego dnia pogoda była… słaba. Wiatr od rana targał futro każdego kota, który odważył się wyściubić nos z legowiska i deszcz bębnił mocno o sklepienie nad łbem Gąsiorek. Uczennica siedziała w ciszy ze swoim bratem, licząc na to, że jej obecność jakoś pomoże mu się uspokoić. Otóż Trzcinniczkowa Łapa raczej nie przepadał za burzowymi dniami, głównie przez nagłe grzmoty i nieustępujące dudnienie kropli wody. Kocurek starał się przybrać dzielną twarz, ale każdy znał umiejętności kocura w ukrywaniu emocji i w tej sytuacji nie było od tego wyjątku. Gąsiorek poklepała go ogonem po grzbiecie, starając się być miłą siostrzyczką, co chyba nawet jej się udawało, bo Trzcinniczek wyglądał teraz na nieco bardziej zrelaksowanego. Dopóki nie usłyszał kolejnego pomruku burzy. Uczennica westchnęła cicho. Ona sama nawet lubiła burzę. Podczas było zazwyczaj przytulnie, a zaraz po niej powietrze było świeże i chłodnawe. Trzcinniczek jednak się z nią nie zgadzał, czego przykładem było jego obecne zachowanie. Uczeń trząsł się obok niej i piszczał przy każdym odgłosie głośniejszym od deszczu, krzywiąc się przy tym, jakby właśnie pogryźli go w ogon.– Chcesz pogadać? – spytała się cichym głosem, licząc na to, że kocur się zgodzi i przy tym uda jej się go rozproszyć od burzy szalejącej na zewnątrz.
Czekoladowy pokiwał głową nieznacznie.
– To… jak tam twój trening? Ostatnio mówiłeś, że masz fajnego mentora, tak?
– Mhm… Pokrzywowy Wąs jest dla mnie jak przyjaciel.
Gąsiorkowa Łapa uśmiechnęła się pod nosem, szczęśliwa z zadowolenia brata. – To dobrze. Czego ostatnio się uczyliście?
– Wspinaczki
– Och, Ja też! Z mamą, kiedy Jabłoniowy Sad jeszcze nie wyszło, że żłobka. – uśmiechnęła się. – Uhh… Kukułcze Gniazdo. – Dodała, wiedząc, że za ich matkę Trzcinniczkowa Łapa uznawał inną kotkę.
– I jak? – spytał cicho.
– To chyba nie dla mnie – zaśmiała się – Wybiłam sobie łapę, czy coś. A przynajmniej tak powiedziała Cisowe Tchnienie.
– Rozumiem. – Czekoladowy kocur zaśmiał się słabo, jakby za chwilę miał zemdleć ze strachu.
– Okej, patrz, burza powinna minąć za jakiś czas, poza tym piorun raczej na pewno w nas nie uderzy, więc…
Trzcinniczkowa Łapa spojrzał na nią przerażony.
– Może w nas uderzyć piorun?!
– Raczej nie, nie martw się.
– Tak, ale-
– Cicho.
Uczeń wymamrotał coś pod nosem drżącym głosem, ale Gąsiorkowa Łapa nie dosłyszała o co mu chodziło. W końcu burza powoli zaczęła się uspokajać i Trzcinniczkowa Łapa mógł odetchnąć z ulgą.
– Mówiłam, że nic się nie stanie!
– No tak, ale… nigdy nie wiesz, co się może stać. – wytłumaczył się pośpiesznie kocur. – Poza tym wolę zostać w legowisku, niż zostać walniętym przez piorun
Czekoladowy chyba właśnie otrzymał nową paranoję
– Żeby to się stało, musiałbyś mieć straszne szczęście...
– Chyba nieszczęście. – odsapnął kocur
– Zależy od perspektywy.
– Jasne…
Nastała chwila ciszy.
– A chcesz pójść na spacer? – Zaproponował Trzcinniczkowa Łapa
– Mhm! – Przytaknęła Gąsiorkowa Łapa. Szczerze mówiąc, kotka cieszyła się z każdej interakcji z braciszkiem. Ostatnio nie spędzali ze sobą czasu… głównie przez treningi. - Chodźmy!
[1071 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz