Z racji tego, że pogoda nie dopisywała, większość pory Nagich Drzew spędzali w domu ku oczywistej radości matki. Kocica nie lubiła jego wypadów do ogrodu, bo zawsze wracał brudny. Ale co mógł poradzić na to, że znalazł sobie przyjaciela? Wróbel po czasie okazał się całkiem towarzyskim kotem. Udało mu się przemycić saszetkę z jedzeniem, o którą tak się upominał, a za to dostał najprawdziwszego kasztana! To był jego najcenniejszy odtąd skarb, który ukrywał przed siostrami. Dlatego też zrobił sobie w krzakach, przy dziurze w płocie tajemny schowek, w którym chował skarby z Betonowego Świata. Szkoda, że samotnik nie potrafił przejść na drugą stronę jego domostwa, bo z chęcią by się z nim w coś pobawił. Pozostały im tylko rozmowy, które nie trwały długo. Ich znajomość w końcu była utrzymywana w tajemnicy. Gdyby ojciec się dowiedział... to byłoby po nim! Tak przynajmniej wynikało ze słów babci. A właśnie... Babcia coś podejrzewała, ale jeszcze w żaden sposób nie dała po sobie poznać, że wie. Być może nie była pewna? A może liczyła na to, że się sparzy i w końcu wyciągnie z tego naukę? Jak na razie nie potrafił tego stwierdzić.
Jednak przez ten czas, gdy drzwi zewnętrzne się nie otwierały, musiał znaleźć sobie inne towarzystwo. Pierwszym wyborem była Wyprostowana. Siostry już od wielu księżyców nie chciały się z nim bawić, więc tylko w niej miał oparcie. Człowieczyna lubiła się z nim bawić. Miała takie śmieszne linki z różnymi piórkami, za którymi radośnie ganiał. Nie wspominając już o tym, że ubierała go w mięciusie, puchowe skóry, w których spał jak kocię. Jedyną ich wadą było to, że ojciec widząc jego pluszowe rogi, odchodził na pięcie, mamrocząc pod nosem, że miał za syna mysiego móżdżka. Ale nie był w stanie powiedzieć pani nie! Ona była tak czarująca, że rozpływał się w jej rękach za każdym razem, gdy tylko go podnosiła.
Pewnego jednak dnia, gdy jego siostry były zajęte naukami z mamą, wymknął się, aby je podsłuchać. Tak wiele księżyców głowił się nad tym jak wyglądały te ich zajęcia z bycia damą, że liczył na to, że tym razem nie zostanie przyłapany. To była jego któraś próba. Mama z jakiegoś powodu nie lubiła, gdy szwendał się po okolicy i się temu przysłuchiwał. Nawet nie chciała mu wyjaśnić dlaczego! A, że był małym uparciuchem, zakradł się do salonu, upewniając się, że cała trójka go nie widzi. Wsunął się niezgrabnie pod jedną z szafek i wlepił w nie swój wzrok.
Dostrzegł, że mama stała przy wielkim lustrze, jednakże słabo stąd słyszał co takiego mówiła. Musiał podejść bliżej. W tym celu wyszedł ze swojej kryjówki i tym razem wcisnął pod kanapę, łapka za łapką, zbliżając się do swojego celu.
— ... więc trzeba o tym pamiętać — w końcu dotarły do niego słowa Hrabiny.
Ach, szkoda, że nie wiedział o czym tak dyskutowały! Może jeszcze mu się uda coś podsłuchać?
— Ale mamo... To głupie! Czemu mam się wdzięczyć przed jakimiś kocurami? To bezsensu — Jadeit wyraziła swoje zdanie, krzywiąc swą mordkę.
— Wcale, że nie. Jako damy mamy ważne zadanie. Musimy dać potomstwo, które pozwoli rodowi przetrwać. Dlatego też należy żyć w zgodzie ze swym partnerem, ponieważ jest to związek dopóki śmierć was nie rozłączy.
Widział, że siostry nie były z tego zadowolone. Wyglądały tak jak on, gdy musiał uczyć się tego co mówił mu ojciec! Sądził, że te ich lekcje są fajne, ale wychodziło na to, że wszyscy byli pod tym względem poszkodowani.
Mama dalej tłumaczyła siostrom jak to jest być wzorową kotką i panią domu. Zaprezentowała nawet jak się prezentować u boku przyszłego partnera. Potem jego siostry musiały to powtórzyć. To było takie komiczne, że nie mógł powstrzymać śmiechu. Musiał zatkać sobie nos i zakryć pysk łapą, aby nie wydać swojej lokalizacji. O rany! To już wiedział, dlaczego nie chciały, aby był przy tym obecny! To było boskie! Nigdy nie zapomni tego jak jego siostry zgrywały miłe i uczynne kotki. Przecież to tak bardzo odbiegało od ich charakteru! Jadeit szczególnie wydawała mu się najbardziej cierpieć. No tak. Nie wyobrażał sobie, aby tak podlizywała się do jakiegokolwiek kocura.
— I zapamiętajcie, że bycie skromną i nieśmiałą jest zaletą, która zjedna wam opiekuńczość ze strony partnerów. Będą wam przynosić prezenty, by ujrzeć uśmiech na waszych pyskach. Będą ratować was przed każdym złem, w tym i ułamanym pazurem! Ach, już nie mogę się doczekać, aż wasz ojciec znajdzie wam dobre partię.
— Mamooo — Opal i Jadeit chórem zaprotestowały.
Czyli... tata nawet szukał kogoś dla jego sióstr? O tym nie wiedział. Sądził, że tylko jego czeka taki przykry los. To nowe doświadczenie pozwoliło mu ujrzeć swoje siostry w innych barwach. Było mu ich żal, że nie mogły pozostać sobą. W sumie... z tego co zauważył, to miał wiele takich cech, które pragnęła ujrzeć mama w swoich córkach. Nie zdziwiłby się, gdyby w innym życiu to Jadeit była kocurem dziedzicem, a on stanąłby na jej miejscu. Na nieszczęście ich trójki, życie tak, a nie inaczej zadecydowało i należało się do tego podporządkować.
Kiedy lekcja dobiegła końca, a kotki się rozeszły, wyszedł ze swojej kryjówki i stanął przed lustrem. Usiadł dumnie, starając się naśladować postawę ojca. Niestety... jak zawsze ciężko mu było wejść w jego łapy. Nie był taki okrutny jak on, nie był też tak odważny i charyzmatyczny jak Delta. Był... sobą. Kotem, który nie za bardzo wiedział co tu robił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz