Raczej wątpił, aby ten psychol porzucił swoje mordercze zamiary. Naiwność partnerki jednak go zadziwiała. Po tym wszystkim co przeszła i co ujrzała na własne oczy, wciąż nie wierzyła w to, że Srokoszowa Gwiazda mógł okazać się tym złym.
— Najwidoczniej był fałszywym przyjacielem. Zwodził cię, aby w odpowiednim momencie się ciebie pozbyć — zdradził jej swoje przypuszczenia co do jego osoby. Były na pewno dla kotki brutalne, ale na pewno prawdziwe. Jeżeli mu na niej zależało, nie pomyślałby nawet o tym, aby "zażartować" w taki sposób. On ją obalił! Zamknął w ciemnej jaskini bez pokarmu i czekał aż zimne skały wyssają z niej życie. I to miał być przyjaciel?! — Przypomnij sobie co ci zrobił. Jak uwięził. Jak cię głodował... — na wzmiankę o ich córkach, ból przeszedł przez jego pysk. Zostawili ich. Wiedział, że mogły cierpieć, ale ponad wszystko w tamtej chwili pragnął, aby Aksamitka była bezpieczna. Zresztą... ich dzieci były już dorosłe. Nie musieli skakać nad nimi jak przy młodych kociętach. Sama jednak myśl o tym, że mogło coś im się przez nich stać... była nie do pomyślenia. Nie chciał nawet dopuścić tego do siebie.
— Spróbuje... Spróbuje się z nimi skontaktować. Ale nie możemy tam wrócić kochanie. To dla naszego dobra. Jeżeli wrócimy... być może tam zakończy się nasza historia. Pewnie już jesteśmy uznani tam za zdrajców — westchnął ciężko.
Aksamitna Chmurka wbiła w niego wielkie, smutne oczy, a po chwili ciszy, wstała i z pełną determinacją ogłosiła.
— Idziemy misiu. Nie zamierzam stać w miejscu i się ukrywać. Tak nie może być. — Pokręciła głową.
— Wiem, że ci się to nie podoba, ale proszę. Daj mi jeszcze parę dni. Musisz wrócić do formy. Wtedy... Wtedy wrócimy... — próbował ją namówić.
— Obiecujesz?
Czy mógł jej na to odpowiedzieć szczerze? Bał się, bał się tego co może się stać. Nie potrafił jednak jej odmówić. Wystarczyło jedno jego spojrzenie w jej piękne oczy, aby się w nich zatracić. I chociaż serce go bolało na myśl, że ją straci... Nie pozwoli, aby odeszła z tego świata jako pierwsza. To on był jej tarczą i zamierzał się poświęcić, gdyby wymagała tego sytuacja.
— Tak. Obiecuję.
Przytulił ją, a następnie pocałował w pyszczek. Obawy nie chciały go opuścić nawet przez chwilę.
<Aksamitko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz